Czuję woń igliwia i trawy zwilżonej poranną rosą. Zapach ziemi i kamieni mokrych od wiosennego deszczu, oraz kurz unoszący się w powietrzu.
Słyszę pierwsze krople spadające na liście, jeszcze zanim dosięgną mojego ciała. Opadają subtelnie, jakby nie chciały wybudzić mnie ze snu, ale zamiast spłynąć po nagiej skórze, wsiąkają w futro.
Moje futro.
Bogowie... Znowu jestem w skórze wilka!
To niemożliwe...
Powiew wiatru smaga sierść na grzbiecie i przynosi ze sobą nieznaną woń. Jest unikatowa. Z pewnością nie pomyliłbym jej z niczym innym. Mogę przysiąc na duszę, która wciąż utrzymuje się przy życiu w ciele pogrążonym w letargu, że nigdy jej nie spotkałem.
A jednak... Wydaje się taka znajoma.
Pachnie jak bezpieczeństwo, nadzieja, życie.
Próbuję otworzyć oczy, ale powieki są tak ciężkie, że ledwie mogę je dźwignąć. Wzrok przyzwyczaja się do mroku, lecz nie mogę ruszyć pyskiem, by rozejrzeć się okolicy.
Słyszę, że się skrada.
Wyczuwam ją coraz wyraźniej.
Czarna łapa opada na trawę tuż przy moim pysku. Sierść lśni w świetle księżyca, jakby skąpała się w diamentowym pyle. Ostre pazury wysuwają się z opuszek i zatapiają w wilgotnej glebie.
Mroczna kurtyna opada i zabiera mnie w objęcia żywiołów, które znów rozerwą mnie na strzępy.
꧁︵‿🟍‿︵꧂
Wilgoć osiadała na łapach, gdy człapałam po polanie skąpanej w świetle księżyca. Kocie zmysły wyczuwały z daleka zapach, któremu nie mogłam się oprzeć. Niewidzialna siła ciągnęła mnie w kierunku czarnego kształtu zwiniętego na trawie. Czułam się, jakby uwiązano mnie na łańcuchu i ciągnięto wbrew mojej woli.
Wyczuwałam, że to wilk, jeszcze zanim kłąb czarnej sierści nabrał konkretnych kształtów. Fala ciepła rozlała się po moich trzewiach, a sierść napuszyła, gdy poczułam z bliska woń basiora. Oddychał coraz szybciej, jakby budził się z przerażającego koszmaru. Zawarczał, ale nie czułam strachu...
Nozdrza poruszyły się i samiec sennie otworzył ślepia.
Te oczy... Ciemne, niemal czarne, a przy tym takie ludzkie. Nigdy ich nie zapomnę.
꧁︵‿🟍‿︵꧂
Skrzypnięcie drzwi wyrwało mnie z objęć snu. Zanim zdążyłam zorientować się w sytuacji, do komnaty wpadła Meliandra.
– Co się...
– Musimy porozmawiać, ale nie tutaj – wyszeptała, ledwie łapiąc oddech.
Poprowadziła mnie korytarzami do sali szkoleniowej. O tej porze świeciła pustkami, a grube ściany chroniły przed wścibskimi, długimi uszami elfów. Meliandra zamknęła wrota, pociągnęła mnie na środek groty i dopiero wtedy zdecydowała się odezwać.
– Wiem, że między nami nie układa się najlepiej. Padło wiele słów, ale traktuję cię, jak przyjaciółkę, a nawet siostrę, wiesz o tym? – Księżniczka zerknęła na mnie z dziwnym wyrazem na twarzy, który ukazywał nie tylko strach, ale coś, czego nie potrafiłam zinterpretować.
– Meliandro, przerażasz mnie.
– Chodzi o to, że ojciec wybrał dla mnie męża – odparła i spuściła oczy w dół.
CZYTASZ
Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.
FantasyCo byś zrobił, gdyby w jedną noc, zmieniło się całe Twoje życie? Co byś myślał, gdyby siłą przerzucono Cię do innego świata, w którym magia jest codziennością? Czy byłbyś w stanie zaufać bliskim, mimo że przez cały czas skrywali swoje prawdziwe po...