TW - Uwaga na samym początku rozdziału mamy trochę ostrzejszy fragment. Dostałam od Was sygnały, że warto tutaj dać ostrzeżenie.Jeżeli nie czujecie się na siłach, by to czytać omińcie tekst pisany kursywą i zaglądnijcie w komentarz. Znajdziecie tam streszczenie i wytłumaczenie.
꧁︵‿🟍‿︵꧂
Biegnę przez las. Nie patrzę za siebie, mimo iż czuję, jak On muska mnie swoją mocą. Czarniejszy od mroku. Wszedł do wioski niczym pan śmierci.
Mogłem go posłuchać! Oddać diamenty, monety... ale nie chciał.
Zażądał skór. Na chuj mu futra?
Uderzenie powietrza mnie powala. Zahaczam łydką o wystający korzeń. Chcę wstać, ale konar nadal trzyma mnie za mięsień. Wpija się coraz głębiej, aż przebija mnie na wylot. Krzyczę z bólu i zaciskam zęby.
– Puść mnie wolno. Zrobię, co zechcesz... – błagam go, ale nie wygląda na wzruszonego.
Podchodzi wolnym, majestatycznym krokiem i przechyla głowę, jakby się nad czymś zastanawiał. Widzę tylko jego usta, resztę skrywa pod czarnym kapturem.
– Oskórowujesz zwierzęta żywcem. Czemu?
– Fu... Futro lepiej się zachowuje – bełkoczę. Strach trzyma mnie za gardło. – Jest m... miększe.
– Miększe? – powtarza po mnie. W jego głosie czai się wrogość, nienawiść, kpina. – Pamiętasz tę szarą lisicę, którą obdarłeś żywcem jako ostatnią? Wiesz, że miała młode? – Próbuje pojąć, o co mnie pyta, ale jestem zbyt przerażony. Słysze tylko bicie swego serca. – Nie jadły od trzech dni. Zostawiła je w kryjówce, wyszła na łowy i wpadła w twoje sidła.
Mężczyzna w czarnych szatach klęka i mierzy mnie spojrzeniem czarnych, płonących z wściekłości oczu. Porusza dłonią nieznacznie. Kolejna gałąź opłata mi udo i przebija na wylot.
– Nie mogłeś tego wiedzieć. To była twoja zdobycz – mówi, nie zważając na moje krzyki. – Mogłeś ją ogłuszyć, by nie czuła cierpienia, ale ono dawało ci satysfakcję.
– Panie, to tylko zwierzę...
– Tak samo, jak ty – syczy z wściekłością. – Chociaż,nie. Ty jesteś gorszy.
Czuję, że moja skóra drży, faluje i mrowi. Zaczyna się unosić.
– Nie, zaczekaj! Bogowie błagam! – wrzeszczę, jakbym chciał przekrzyczeć ból.
– Bogowie patrzą i kiwają głową z uznaniem – mówi mężczyzna, wyszczerzając zęby w szyderczym uśmiechu.
Znów rusza dłonią. Widzę, jak skóra odrywa się od mięśni i kości. Ból, jest tak przytłaczający, że nie mogę się ruszyć. Mężczyzna zwalnia za każdym razem, gdy moja cielesna powłoka zahacza o kość. Czeka, aż skóra się odseparuje i dopiero wtedy odrywa duży płat. Czuję każdy skrawek. Mdleję i znów powracam do świadomości, tylko po to, by krzyczeć. Ślina miesza się z krwią. Wiję się w agonii i modlę do bogów o śmierć, ale jemu to nie wystarcza. Krzyczę, błagam, ale nie reaguje.
Umieram?
Nie, to tylko złudzenie. Pojmuję, że tylko straciłem przytomność.
Ocuca mnie uczucie chłodu, gdy wiatr owiewa nagie, oskórowane ciało. Próbuję mrugnąć, ale nie mogę. Nie mam już powiek. Patrzę na swoją dłoń i dostrzegam zakrwawione kikuty, z uwydatnionymi mięśniami i ścięgnami.
CZYTASZ
Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.
FantasyCo byś zrobił, gdyby w jedną noc, zmieniło się całe Twoje życie? Co byś myślał, gdyby siłą przerzucono Cię do innego świata, w którym magia jest codziennością? Czy byłbyś w stanie zaufać bliskim, mimo że przez cały czas skrywali swoje prawdziwe po...