Rozdział XXI cz.1

252 48 360
                                    

Coraz częściej powracam do cielesnej powłoki i jestem świadkiem rozmów prowadzonych w moim towarzystwie. Są to zaledwie strzępki informacji, które ulatują z pamięci, gdy tylko upomina się po mnie śmierć.

Straciłem już siły do walki z żywiołami, jednak ostatnio pojawiła się nadzieja na uwolnienie mnie z tego letargu. Nawet nie chcę o tym myśleć, by kapryśni bogowie nie odmienili losu na przekór moim pragnieniom. Powiadają, że nadzieja umiera ostatnia, ale straciłem ją tak dawno... Mój umysł zakotwiczył w zakamarkach tego świata i dryfuje w nicości tylko dzięki pragnieniu zemsty. To o niej marzę za każdym razem gdy słyszę Jej głos.

Gdy tylko odzyskam siły, gdy tylko stanę na nogi... Zapłacisz mi za to, że muszę cierpieć za twoje grzechy!

Ja za swoje już odpokutowałem.

꧁︵‿🟍‿︵꧂

Kolejne tygodnie upłynęły na mozolnych próbach opanowywania mocy. Z każdym dniem stawałam się coraz silniejsza. Magia wzbierała we mnie falami, ale wciąż nie potrafiłam nad nią zapanować. W chwilach największej koncentracji wypływała cienką strużką, ale podczas snu zdarzało się, że tryskała niczym gejzer. Z nowymi nauczycielami spędzałam całe dni od świtu, aż do późnej nocy, a przed snem schodziłam na trening do sali szkoleniowej. Robiłam wszystko, by wyzbyć się mocy przed drzemkami, ale czasem po prostu nie byłam w stanie. Magia żyła we mnie niczym dzikie, nieokiełznane stworzenie. Zapadałam w krótki sen, by kolejnego dnia móc sprostać nowym wyzwaniom. Parros zawsze czuwał przy moim łóżku na wypadek... wypadku.

Bart polecił, bym używała mocy tak często, jak to tylko możliwe, jednak z uwagą, żebym nie wystraszyła żadnego mieszkańca zamku. Nie raz zdewastowałam pokój, a nawet jego ściany i czasem zdarzało mi się zostawić nieporządek, ale moja nieoceniona służąca znosiła to nad wyraz dobrze.

– Nauczymy się dzisiaj walki, siostrzyczko – zakomunikował podczas jednej z naszych lekcji w podziemnych grotach. – Mówiłem ci już, że istnieją różne możliwości obrony, więc zaczniemy od najprostszych, tarczy i bańki. Proszę, abyś postawiła przed sobą płaską barierę, a ja spróbuję rozbić ją... delikatnie. – Brat uśmiechnął się do mnie promiennie i już wiedziałam, że wcale nie zamierza być subtelny.

Postawienie tarczy stanowiło nie lada wyzwanie, ale po kilku próbach zdołałam ją ustabilizować. Parros wykazywał się znacznie większą cierpliwością niż ja, za co byłam ogromnie wdzięczna. Najpierw wysłał w moim kierunku serię uderzeń, przypominających deszcz. Delikatnie muskały osłonę w kilkaset miejsc na raz, przez co ledwie utrzymywałam koncentrację. Diametralnie zmienił technikę i wyprowadził jedno mocne uderzenie, zupełnie jakby jego tarcza uderzała w moją. Osłona zafalowała, ale ją ustabilizowałam, pobierając z rezerw dużą porcję magii i to było słuszne posunięcie, ponieważ Parros zaskoczył mnie trzecim atakiem.

Przycisnął ręce do klatki piersiowej i wyrzucił je przed siebie. Natarł na mnie mocnym i skumulowany uderzeniem, przypominającym cięcie miecza. Osłona opadła, a niewidzialne uderzenie trafiło w kamienne ściany za moimi plecami osłonięte magią brata. Z przerażeniem przyjrzałam się kamieniom rozsypującym się po podłodze i zdałam sobie sprawę z tego, jak wielkiej siły musiał użyć. Dobrze, że król wyznaczył nam do ćwiczeń jedną z podziemnych komnat, inaczej pół zamku usłyszałoby ten hałas.

– Czy ty chcesz mnie zabić?

– Oczywiście, że nie. Przecież nie celowałem w ciebie – odparł ze śmiechem. – Udało ci się rozpoznać rodzaje ataków?

– Tak. Dwa pierwsze były do zniesienia, ale trzeciego się nie spodziewałam.

– Mhm... a czwarte?

Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz