Pov: Araújo
- Ja pierdole. Nieee. To się nie dzieje... - Araújo.
- Kurwa! Weź ktoś dzwoń po karetkę! - Vinicius.
- Już dzwonię! - Modrić.
Podbiegłem do Anglika, które leżał z brzegu asfaltu. Aż poczułem się jak w kryminale.
- Boże... Jude... Kochanie... - Araújo.
- Wiesz, że ja nie umarłem? - Bellingham. - Boli mnie ręką. I trochę noga. Ale żyje i nie musicie dzwonić po karetkę.
- A jak masz jakieś obrażenia wewnętrzne? - Araújo.
- Na pewno nie mam. Weźcie się wszyscy ode mnie odpierdolcie. Chcę być sam. Albo nie. Chcę być z Ronaldem. A wy nie pokazujcie mi się na oczy. - Bellingham. - A zwłaszcza ty Vini.
***
Pov: Bellingham
Przewzieźli mnie tą karetką. Tak ja myślałem, nie mam żadnych innych obrażeń, niż duży siniak na udzie i złamana ręka. Siedziałem sam na sali bo przecież mój ukochany nie jest ze mną spokrewniony. Ciekawe jak w Barcelonie oni by zareagowali na nasz związek? Może chociaż na jakiś czas zostaniemy tam? Nie wiem... Z rozmyśleń wyrwał mnie Ronald. Wszedł do sali z kwiatkami w ręku. Wyglądały jakby zajebał je komuś z ogrodu.
- Cześć. Ja się czujesz?
- Dobrze. Tylko boli mnie ręką. Lekarz mówił, że wieczorem mnie wypisze. Zaraz... Jak ty tu wlazłeś?
- Cicho. Nikt nie wie, że tu jestem. Znalazłem takie ładne kwiatuszki.
- Są śliczne. Rodrygo ma podobne przed domem.
- No... Teraz już nie ma... Nie ważne. To o której cię wypiszą?
- Nie wiem. Chyba około 19.
- Dobra. To idę. Ogarnę nam jakieś loty albo inny transport do Barcelony. Widzimy się za niedługo.
- Okeeej. No to do zobaczenia.
Tam MUSI być lepiej.
CZYTASZ
Araújo x Bellingham ~ Przypadkiem
RomanceChyba nie muszę nic tłumaczyć... Coś czuję że ten mecz zostanie mi na długo w pamięci... [14.01.24]. Zawiera przekleństwa. 16.01.24 - 12.10.24