☯14☯

114 14 8
                                    

Pov: Araújo

- Ja pierdole. Nieee. To się nie dzieje... - Araújo.

- Kurwa! Weź ktoś dzwoń po karetkę! - Vinicius.

- Już dzwonię! - Modrić.

Podbiegłem do Anglika, które leżał z brzegu asfaltu. Aż poczułem się jak w kryminale. 

- Boże... Jude... Kochanie... - Araújo.

- Wiesz, że ja nie umarłem? - Bellingham. - Boli mnie ręką. I trochę noga. Ale żyje i nie musicie dzwonić po karetkę.

- A jak masz jakieś obrażenia wewnętrzne? - Araújo.

- Na pewno nie mam. Weźcie się wszyscy ode mnie odpierdolcie. Chcę być sam. Albo nie. Chcę być z Ronaldem. A wy nie pokazujcie mi się na oczy. - Bellingham. - A zwłaszcza ty Vini.

***

Pov: Bellingham

Przewzieźli mnie tą karetką. Tak ja myślałem, nie mam żadnych innych obrażeń, niż duży siniak na udzie i złamana ręka. Siedziałem sam na sali bo przecież mój ukochany nie jest ze mną spokrewniony. Ciekawe jak w Barcelonie oni by zareagowali na nasz związek? Może chociaż na jakiś czas zostaniemy tam? Nie wiem... Z rozmyśleń wyrwał mnie Ronald. Wszedł do sali z kwiatkami w ręku. Wyglądały jakby zajebał je komuś z ogrodu.

- Cześć. Ja się czujesz?

- Dobrze. Tylko boli mnie ręką. Lekarz mówił, że wieczorem mnie wypisze. Zaraz... Jak ty tu wlazłeś?

- Cicho. Nikt nie wie, że tu jestem. Znalazłem takie ładne kwiatuszki.

- Są śliczne. Rodrygo ma podobne przed domem.

- No... Teraz już nie ma... Nie ważne. To o której cię wypiszą?

- Nie wiem. Chyba około 19.

- Dobra. To idę. Ogarnę nam jakieś loty albo inny transport do Barcelony. Widzimy się za niedługo.

- Okeeej. No to do zobaczenia.

Tam MUSI być lepiej. 

Araújo x Bellingham ~ Przypadkiem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz