Pov: Araújo
Wedle planów rano miałem być w Madrycie. Była 3 w nocy a ja siedziałem w pociągu. Wybrałem numer do Jude'a zapominając że prawdopodobnie śpi. Ale odebrał.
- Heeej.
- Cześć. Obudziłem cię?
- Nieee. Jakoś nie mogłem spać.
- Aha. Za 3 godziny będę w Madrycie.
- Super! Odebrać cię z peronu?
- Jak ci się chcę to możesz.
- Chcę i to bardzo. To do zobaczenia kociaku.
Pojebało mnie. Gdyby ktoś z Barcy wiedział... Byłbym co najmniej w innym universum...
***
Wysiadłem z pociągu. Z daleka zauważyłem Bellingham'a siedzącego na ławce. Obok niego stały dwa kubki kawy z żabki.
- Nawet nie wiesz, jak ja się za tobą stęskniłem!
- Ja za tobą też!
Przytulił mnie mocno. To nie tak że widzieliśmy się mniej niż 24 godziny temu...
- Proszę. Kawa. Mam nadziję że będzie ci smakować. Wziąłem z mlekiem i cukrem bo nie wiem jaką preferujesz.
- Spoko. To co robimy?
- Nie wiem jeszcze, ale mamy czas do 17 bo później mam trening.
- Okeeej. Zjadłbym coś.
- No to możemy iść do mojej ulubionej piekarni. Tam sobie kupisz jakąś bułkę albo kanapkę. A potem idziemy do mnie.
***
- Patrz. Tu masz kanapki. Ta jest z serem, szynką i sałatą. A ta z pomidorem i serem, a ta to nawet nie wiem...
- A którą mi polecisz?
- Mmm... Tamtą. Ej a zjadłbyś ze mną tego pączka na pół? Bo jest bardzo duży.
- Którego?
- Tego z truskawkową polewą i strzelającą posypką. Ma też truskawkowe nadzienie.
- Dobra.
***
Po drodze do domu Anglika wpierdalałem zakupioną przed chwilą kanapkę. A swoją drogą to on chyba nie powinien był pić tej kawy bo uśmiecha się i podskakuje jak po pierdolony. A może to nie wina zbyt dużej ilości energii?
_______________________________________
Mam nadziję, że nie ma zbyt dużo błędów.
CZYTASZ
Araújo x Bellingham ~ Przypadkiem
RomanceChyba nie muszę nic tłumaczyć... Coś czuję że ten mecz zostanie mi na długo w pamięci... [14.01.24]. Zawiera przekleństwa. 16.01.24 - 12.10.24