Rozdział 12 (Musa)

252 18 13
                                    

Teraźniejszość

Musa

Obudziłam się na jedynym z łóżek w szklarni.

Po krótkiej chwili otworzyłam oczy i niemal od razu tego pożałowałam.

Widok Rivena w tak okropnym stanie bardzo mnie zabolał.

Chłopak wyglądał na naprawę pogrążonego w rozpaczy.

W oczach miał łzy, ale gdy tylko na mnie spojrzał od razu jego twarz rozświetlił lekki uśmiech. Gdyby siedziała przy mnie na przykład Flora i zobaczyłabym u niej taką minę, powiedziałabym, że wciąż jest załamana. Jednak u Rivena było to naprawdę dużo emocji, oznaczających, że cieszy się na mój widok.

– Jak się czujesz? – Spytał, delikatnie dotykając dłonią mojego czoła, jakby sprawdzał czy nie mam gorączki.

Ten gest bardzo mnie rozczulił. To naprawdę nie było w jego stylu, by tak się kimś przejmować. Miałam wrażenie, że przy mnie stawał się zupełnie kimś innym, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Nie udawał kogoś kim nie jest, wydało mi się, że dopiero niedawno zaczął pokazywać kim naprawdę jest. Pod tym oschłym, wiecznie niemiłym, sarkastycznym i uzależnionym od najgorszych używek pancerzem, chował się naprawdę uroczy, czuły i po prostu skrzywdzony prze życie chłopak o wielkim sercu. Oczywiście to nie usprawiedliwiało całkowicie jego zachowania. Czasami bywał naprawdę okropny i nawet najgorsze przeżycia tego nie pozwalały mu na takie podejście do innych ludzi.

– Średnio... – Przyznałam lekko ochrypłym głosem, wiedziałam, że oszukiwanie tak dobrego kłamcy jak Riven nie ma sensu.

Rzeczywiście nie czułam się zbyt dobrze. Udo piekło mnie tak bardzo, jakbym oblała je czymś zdecydowanie gorszym od wrzątku, a głowa pulsowała bólem większym od tego, jaki odczuwałam podczas moich najgorszych migren.

– Coś cię boli? Chcesz się napić? – Dopytywał, patrząc na mnie uważnie.

– Udo i głowa – Odparłam i spojrzałam w dól, na swoje spodnie.

Zbladłam, widząc rozciętą nogawkę i głęboką ranę, która wyglądała jakby coś ją wypaliło, kwas lub po prostu ogień, ale z tego co pamiętam to w tym miejscu wcześniej znajdowała się tylko niewielka strzała, a nie ciecz, czy płomienie.

– Co mi jest? – Spojrzałam na chłopaka.

Byłam absolutnie przerażona, nie miałam pojęcia co to jest, ale zdecydowanie nie wyglądało jak niegroźny uraz.

– Nie wiem. – Odparł Specjalista, a na jego twarzy widziałam strach, jednak co dziwne, nie czułam go. Czyżbym znowu straciła moc? W głębi serca bardzo na to liczyłam. Nienawidziłam swoich zdolności i wynikających z nich częstych migren.

– To niebezpieczna trucizna z Domino. – Usłyszałam głos nauczycielki botaniki, która stała w drzwiach szklarni. – Nie ma na nią odtrutki... W najlepszym wypadku przeżyjesz kilka tygodni... W najgorszym kilka godzin.

Odrodzenie | Fate: The Winx SagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz