Rozdział 26 (Musa)

115 12 14
                                    

Teraźniejszość

Musa

Od zabicia Dane'a i otrucia mnie minęły dwa dni.

Nie był to przyjemny czas. Spędziłam go w swoim łóżku w apartamencie Winx.

Po rozbiciu okien przez Terrę, szklarnia nie nadawała się już do przebywania w niej. Na szczęście wszyscy uczniowie, którzy odnieśli rany podczas bitwy, zostali skierowani do swoich pokoi jeszcze przed atakiem na mnie i Dane'a. Przeniesiono ich tam, ponieważ z powodu braków w zapasach i zbyt małego metrażu pomieszczenia, leczenie ich w pracowni Wróżek Ziemi nie miało sensu.

Leżałam w pościeli z zamkniętymi oczami. Nie miałam najmniejszego ochoty ich otwierać. Nie chciałam patrzeć na twarze moich przyjaciółek. Nie byłam w stanie znieść tego, jak bardzo się o mnie bały i jakie miny miały. Ich cierpienie mnie bolało.

Nie miałam pojęcia, skąd wiedziałam ile czasu minęło odkąd zostałam ranna. Sekundy, minuty, godziny, a w końcu dni, to wszystko zlewało się w przepełnioną cierpieniem jedność.

Na początku, gdy Riven próbował zabierać mój ból, robiłam wszystko, by mi na to nie pozwolić. Jednak dość szybko okazało się, że zwijając się w konwulsjach nie jestem w stanie kontrolować swoich mocy. Mimo, że fizyczna agonia znikała pod wpływem działań chłopaka, to czas spędzony w łóżku wciąż był ciężki. Nie miałam siły i ochoty, rozmyślać o tym, skąd moce Wróżki Umysłu, wzięły się u Specjalisty. Nie miałam również okazji do spojrzenia w jego oczy, by sprawdzić, czy nie świecą się na fioletowo, ponieważ zawsze, gdy używał swoich zdolności, był odwrócony do mnie tyłem. A poza tym to była ostatnia rzecz, jaka przychodziła mi do głowy. Byłam zajęta, rozmyślaniem o tym, ile czasu mi jeszcze zostało.

Czułam, jak opadam z sił. Byłam coraz bardziej wykończona. Profesor LeRoy próbowała zniwelować te odczucia przy pomocy odpowiednich eliksirów, które dostarczali jej przyjaciele z Kapitolu, jednak to nie przynosiło efektów. Kilka razy dziennie traciłam i odzyskiwałam przytomność, co było absolutnie okropne. W dodatku, gdy w końcu udawało mi się świadomie zapaść w sens, to tam również nie odnajdywałam ukojenia. Dręczyły mnie koszmary. Śpiąc widziałam, jak tracę wszystkich, których kocham.

W snach prześladował mnie widok moich bliskich, ginących w płomieniach, które pożerały Innoświat.

Zadrżałam na myśl o tym obrazie. Miałam nadzieję, że pojawił się tylko ze względu na to, że trucizna płynąca w moich żyłach, pochodziła z Domino, ojczyzny Wróżek Ognia, a nie dlatego, że moja przyszłość rzeczywiście miała tak wyglądać.

W końcu postanowiłam otworzyć oczy. Zauważyłam, że jestem sama w pokoju. Jednak już po krótkiej chwili ten stan rzeczy zmienił się.

Pierwszy do sypialni wszedł Riven, a tuż za nim profesor LeRoy, Silva, Sky oraz moje przyjaciółki.

– Co wy tu wszyscy robicie? – Spytałam zachrypniętym głosem.

Byłam zdziwiona, widząc ich wszystkich razem. Aisha zamknęła za nimi drzwi i usiadła przy moim łóżku. Dopiero, gdy nauczycielka botaniki podeszła bliżej mnie, zauważyłam, że coś niosła.

W dłoniach trzymała metalowe pudło, mające około pół metra średnicy. Nie wiedziałam, co było w środku, ale poczuwszy strach wszystkich osób obecnych w pomieszczeniu, z wyjątkiem mnie i Rivena, domyśliłam się, że powinnam się cieszyć, iż nie posiadam tej informacji.

– Znaleźliśmy sposób, żeby ci pomóc. – Powiedziała Terra, a ja od razu poczułam jej podekscytowanie.

– Nie ekscytuj się tak. Nie wiemy czy to sto procent zadziała... – Próbowała uspokoić ją Aisha. Z jej umysłu z kolei uwalniał się strach, sceptycyzm i zmartwienie.

– Gorzej na pewno nie będzie... – Mruknęłam pod nosem, zanim zdążyłam ugryźć się w język. – Co się w środku? – Wskazałam wzrokiem tajemnicze pudło niesione przez Aimee.

– Skrajper. – Odparła kobieta.

– I... Jak on ma mi niby pomóc? – Zapytałam.

Wiedziałam, że Winx miewały naprawdę szalone i iście samobójcze pomysły, ale coś takiego... To było za wiele! Nawet jak na nie.

– Trucizna znajdująca się na strzale, którą zostałaś trafiona, w pewien sposób żywi się magią wróżek. – Zaczęła wyjaśniać profesor. – Więc, jeśli Skrajper pozbawi cię mocy trucizna przestanie działać, a ty przeżyjesz.

Nie wiedziałam, co powinnam odpowiedzieć. Możliwość wstrzymania postępowania zatrucia, a przy okazji pozbycie się zdolności, których tak bardzo nienawidziłam, wydawała się zbyt piękna, by mogła być prawdziwa.

– Jaki jest haczyk? – Była to pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po przeanalizowaniu słów kobiety.

– Jeśli kiedyś w jakikolwiek sposób odzyskasz moce to... umrzesz. Nie będzie to, tak jak przy tej truciźnie, kwestia kilku godzin, czy dni, a w najbardziej optymistycznych wizjach, tygodni, a kilku chwil. Nie będziemy mogli cię uratować. Nikt nie będzie mógł. Odzyskujesz moce i umierasz. Niestety tak to wygląda. – Wytłumaczyła mi kobieta, a ja poczułam jej smutek i obawę.

Odrodzenie | Fate: The Winx SagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz