Rozdział 29 (Musa)

88 11 5
                                    

Teraźniejszość

Musa

– Co... Co się stało z moją nogą?! – Krzyknęłam przerażona, patrząc na to, co zostało z mojej lewej kończyny.

Mający kilkanaście centymetrów kikut był połową mojego uda. Kończył się tam, gdzie jeszcze niedawno zaczynała się rana, powstała w wyniku dotknięcia mojej skóry przez truciznę.

– LeRoy robiła wszystko, co mogła... – Zaczęła Terra i chwyciła swoimi rękami moje dłonie. Zapewne chciała dodać mi tym otuchy, ale ja nie chciałam, by okazywała mi czułość i troskę. Pragnęłam, by moja współlokatorka, razem z resztą naszych przyjaciół po prostu wyszła z pokoju. Tego potrzebowałam, to było wsparcie, jakiego oczekiwałam. Nie mogłam znieść myśli, że bliskie mi osoby mogłoby zobaczyć łzy, które z trudem powstrzymywałam. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem i ostatnią rzeczą, jaka by mi pomogła w uspokojeniu się, była świadomość, że ktoś widzi mnie w takim stanie. – Ale niestety... Nie była w stanie uratować nogi... To prawda, można powiedzieć, że trucizna się zatrzymała i rana się nie powiększała... Ale okazało się, że zanim straciłaś moc, rana była już zakażona. Trzeba było ją amputować... W innym wypadku mogłabyś dostać sepsy. – Dokończyła płaczliwym tonem.

Kiwnęłam głową, by pokazać jej, że dotarły do mnie słowa, które wypowiedziała. Nie chciałam nic mówić. Byłam pewna, że wtedy mój głos by się załamał, a ja wpadłbym w histerię i wszyscy dowiedzieliby się w jakim stanie byłam. Zrozumieliby, że straciłam wszystko. Zaczęliby się nade mną litować, a ja nienawidziłam tego uczucia.

– Wyjdźcie. – Powiedział chłodno Riven, spoglądając na Winx oraz Sky'a.

– Ale... – Zaczęła Terra, ale chłopak zgromił ją spojrzeniem. Gdyby istniała magia pozwalająca na zabijanie ludzi przy użyciu tylko i wyłącznie wzroku, Wróżka Ziemi byłaby już martwa.

Dziewczyna mruknęła coś pod nosem i niechętnie opuściła pokój wraz z resztą naszych przyjaciół. Po krótkiej chwili w sypialni zostaliśmy tylko ja i Riven.

Specjalista usiadł na moim łóżku i bez słowa przytulił mnie do swojego torsu, a ja poczułam, jak moje negatywne emocje delikatnie słabną. Na szczęście nie było to wynikiem użycia magii przez chłopaka, a tego, że będąc w jego ramionach czułam ten znajomy spokój, którego tak mi brakowało, odkąd Sam wyjechał.

– Będzie dobrze. – Szepnął Riv i pocałował mnie w czoło.

– Nie... Nie będzie... Oddałam moc, bo myślałam, że za jakiś czas będę mogła wrócić do treningów i zostać stuprocentową Specjalistką. A teraz... Teraz nie mam, ani mocy, ani jakiejkolwiek możliwości trenowania. Nie mam niczego, co mogłoby zapewnić mi możliwość dalszej nauki. Jasna cholera... nawet nie mogę biegać po szkole z mopem... – Odparłam. Wiedziałam, że ukrywanie czegokolwiek przed osobą wykazującą zdolności Wróżki Umysłu nie miało ani grama sensu.

Gdy powiedziałam mu, co dokładnie zaprząta moje myśli, poczułam się jednocześnie lepiej i gorzej. Z jednej strony, w końcu nie dusiłam w sobie tego, co tak bardzo mnie przerażało, za to z drugiej znów obciążałam innych swoimi problemami i nie towarzyszyła temu ulga, a wyrzuty sumienia. Riven miał wystarczająco dużo swoich kłopotów, nie potrzebował jeszcze moich.

W dodatku ta cała sytuacja była wynikiem tylko i wyłącznie mojej głupoty. To ja nie pomyślałam o tym, co zrobię, jeśli po stracie mocy nie będę w stanie szkolić się na Specjalistkę. Oddałam magię naiwnie myśląc, że możliwe jest to, bym mogła jednocześnie pozbyć się kuli u nogi, jaką była moc i zachować zdrowie, które pomoże mi w treningach. Powinnam przewidzieć, że coś pójdzie nie tak i stracę obie możliwości dalszego rozwoju w Alfei, ale tego nie zrobiłam. Byłam taka głupia.

Chłopak mocniej przytulił mnie do siebie i powiedział:

– Jeszcze dzisiaj dostaniesz protezę.

Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Musiało minąć kilka dłuższych chwil, by mój mózg w końcu przeanalizował podany przez szatyna fakt.

W Innoświecie istniały protezy, które pozwalały osobom bez kończyn na w pełni normalne funkcjonowanie. Były one stworzone przy użyciu mnóstwa zaawansowanej technologii i magii. Te, z których korzystały Wróżki bez problemu przywodziły moc ich posiadaczy. Za to te przeznaczone dla Specjalistów były zaprojektowane tak, by nie odstawały od pozostałych, przez lata trenowanych, części ich ciał.

Nie wiedziałam nic więcej. Tak naprawdę to na tych kilku informacjach kończyły się naukowe fakty o protezach w Innoświecie.

Były one niesamowicie drogie. Z tego powodu mogli sobie na nie pozwolić jedynie najbogatsi ludzie na planecie.

Dla zwykłych obywateli był to olbrzymi wydatek, ponieważ nawet te najtańsze egzemplarze były warte tyle, co spore mieszkanie w centrum solariańskiej stolicy.

To niemożliwe, bym mogła kiedykolwiek dostać coś takiego.

Mojej rodziny nigdy nie było stać na taki wydatek, a po śmierci mojej mamy, ojciec nawet gdyby mógł to nie wydałby na mnie takiej sumy.

Cały czas powtarzał mi, że powinnam uratować kobietę, która mnie urodziła. Zachowywał się zupełnie tak, jakbym nie zrobiła nic, by ona przeżyła. Na każdym kroku byłam obwiniana o odejście najważniejszej dla mnie osoby.

Od dwóch lat nie dostawałam kieszonkowego, a pieniądze na każdy własny wydatek, nawet tak podstawowy, jak jedzenie, musiałam zarobić sama.

– Ale... Jak? – Popatrzyłam na Rivena. Byłam pewna, że chłopak wybuchnie śmiechem, a jego wcześniejsza deklaracja okaże się okropnym żartem. Jednak tak się nie stało.

– Musa, martwię się o ciebie. Naprawdę zapomniałaś o tym, że przyjaźnisz się z następczynią tronu Solarii? Przecież dla Stelli taki wydatek, to jak dla nas kupienie bułki. – Rzucił Specjalista sarkastycznie, a w jego oczach dostrzegłam błysk radości.

Miał rację, choć ja nie byłam w stu procentach pozytywnie nastawiona do tego pomysłu. W głębi duszy wiedziałam, że Wróżka Słońca pomogła mi nie tylko dlatego, że byłam jej bliska, ale i po to, by pokazać swojej matce, że zależy jej na przyjaciołach, bardziej niż na koronie. Jednak mimo tego, doceniałam jej czyn. Księżniczka miała swoje mniej lub bardziej moralne powody, dla których czasami robiła coś dobrego. Ja zazwyczaj nie widziałam w nich nic złego, ale tym razem mogłam okazać się jedynie pionkiem w jej grze z królową Luną, a to już zdecydowanie była ta druga, dość specyficzna, pula pretekstów.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.

– Otwarte! – Zawołałam, a po krótkiej chwili do pokoju weszła Stella, trzymając w rękach olbrzymie pudło. Wyglądało na ciężkie i wykonane z wytrzymałego materiału.

– Ile zapłaciłaś? – Spytałam, domyślając się, co w nim było.

– Nic... – Odparła dziewczyna beznamiętnie, nawet na mnie nie patrząc.

– Jak to? – Riven spojrzał na nią zdumiony. – To skąd ty to masz?

– To nie jest rozmowa na teraz. – Niemal warknęła i szybko, lecz z gracją podeszła do łóżka, na którym leżałam, po czym podała mi, jak się domyślałam, metalowe opakowanie.

Odrodzenie | Fate: The Winx SagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz