Rozdział 3 (Bloom)

446 24 14
                                    

Teraźniejszość

Bloom

– Jak... Jak masz na imię? – Zapytałam i momentalnie zrobiło mi się wstyd. Jak mogłam nie znać imienia własnej matki?!

– Marion. – Powiedziała już pewniej kobieta.

Marion. Marion. Marion. Powtarzałam przez kilka minut w swojej głowie. W końcu poznałam matkę. Mogła bym dowiedzieć się się skąd dokładanie się wzięłam i dlaczego jestem, tym czym jestem. Nagle kobieta przytuliła mnie do swojej piersi, a ja o dziwo nie protestowałam. Wtuliłam się w nią, a po chwili poczułam, jak jej łzy plamią mi koszulkę.

– Nie płacz mamo... – Szepnęłam, do niej, ale już kilka sekund po tych słowach zauważyłam, że odrobinę wyszłam na hipokrytkę.

Moje oczy zaszkliły się i zaczęły piec, a słone krople wpadały mi do ust i plamiły ubranie Marion. Na chwilę osłupiałam i zaczęłam się zastanawiać, nad tym dlaczego płakałam. Przecież nie znałam jej. Dopiero kilkanaście minut temu zobaczyłam ją pierwszy raz na oczy. Może udzieliło mi się jej wzruszenie? A może mój organizm podświadomie wiedział, że na tę chwilę czekałam tak naprawdę już od momentu, gdy na pierwszym roku nauki w Alfei, Aisha powiedziała mi, że jestem Odmieńcem, a moi ziemscy rodzice nie są ze mną spokrewnieni.

– Co... co... tu robisz? – Spytała, a z tonu jej wypowiedzi wywnioskowałam, że nadal była w niemałym szoku. Nie dziwiłam jej się. Ja również byłam wstrząśnięta całą tą sytuacją.

– To długa historia... – Odparłam. Nie wiedziałam, ile o moim życiu powinnam jej powiedzieć.

– Rozumiem. A... Jak wydostałaś się z zastoju? Przynajmniej tyle chciałabym narazie wiedzieć. – Powiedziała, ale w jej głosie nie było słychać pretensji, czy chęci ponaglenia mnie i nakłonienia do zwierzeń. Przyglądała mi się z troską, zupełnie jakby wyczuła, że ostatnie dwa lata mojego życia były dość intensywne, a wręcz ciężkie.

– Wiedźmy Krwi. To one mnie znalazły i zabrały ze sobą.

Zauważyłam zmianę na twarzy Wróżki Ognia. W jej spojrzeniu pojawiła się nienawiść.

– Luna... – Niemal warknęła, zaciskając zęby.

Zastanawiałam się nad tym, czy miała na myśli Królową Lunę. Matka Stelli była okropna i przerażająca, ale nigdy nie posądziłabym jej o spiskowanie z Czarownicami. Nie po tym, jak niedawno wypowiedziała im wojnę. Byłam pewna, że mojej matce chodziło o inną kobietą, o tym imieniu.

Odrodzenie | Fate: The Winx SagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz