Rozdział 22 - William

32 6 8
                                    

Po tym, co się stało i słowach, jakie usłyszałem od Adama, naprawdę jestem wdzięczny mojemu tchórzostwu. Bo dzięki niemu nie powiedziałem mojej siostrze, że nie polecę do Anglii na Boże Narodzenie i teraz jest to nieaktualne.

Od kilku dni nie chodzę już do szkoły i zupełnie nie obchodzą mnie wszelkie możliwe konsekwencje. Jestem straszliwie zmęczony, niestabilny emocjonalnie i zupełnie nie nadaję się do spędzania kilku nudnych godzin na lekcjach. Już nawet nie wspominając o przebywania w jednym miejscu z tym cholernym Zajewskim. Boże, jak ja go teraz nienawidzę. Nawet nie miałem pojęcia, że mam do czynienia z homofobem. Gdybym wiedział wcześniej, to nigdy bym się do niego nie zbliżył i ani przez myśl by mi nie przeszło, żeby próbować ocieplić naszą relację. Zamierzam trzymać się od ludzi takich jak on tak daleko, jak to tylko możliwe. Błędy przeszłości nauczyły mnie, że naprawdę nie warto.

Właśnie układam w walizce moje poskładane ubrania, gdy zaczyna dzwonić mój telefon. Wstaję z podłogi i przeskakuję nad bałaganem, który zrobiłem. Obracam się dookoła, bo nie mam pojęcia, gdzie posiałem komórkę. Słyszę dzwonek, ale nie potrafię zlokalizować, skąd pochodzi. Przeszukuję cały pokój i muszę przekopać się przez stertę porozrzucanych koców i poduszek, żeby wreszcie go odnaleźć. Nie wiem, skąd wziął się pod materacem łóżka.

Oczywiście, że telefon przestaje dzwonić jeszcze zanim zdążę go odebrać. Dlatego sprawdzam historię połączeń i oddzwaniam do Magdy. Nie odzywam się do niej odkąd nie chodzę do szkoły i ignoruję jej próby kontaktu. Wiem, że nie powinienem tego robić. Wcale na to nie zasłużyła, bo w porównaniu do Adama, na wieść, że jestem gejem, zareagowała n o r m a l n i e. Gdy jej to powiedziałem, uśmiechnęła się i podziękowała, że jej zaufałem. Uczucie, którego wtedy doznałem, było wyzwalające i takie przyjemne.

Dziewczyna odbiera już po dwóch sygnałach.

— No nareszcie! — Słyszę w jej głosie, że jest tylko trochę wkurzona i przede wszystkim zmartwiona. — Wszystko u ciebie dobrze? Wiem, co się stało.

Marszczę brwi. Domyślam się, że Adam już poskarżył jej się, jaki to ja jestem obrzydliwy. Jestem tylko ciekaw, jak ona to przyjęła. Mam nadzieję, że nie udawała przed nim, że myśli tak samo.

— Co ci powiedział? — Pytam wymijająco.

Zdaję sobie sprawę, że mój głos jest zachrypnięty i drżący od wielu godzin wypłakiwania bólu w poduszkę. Bo to, że jestem wkurzony, wcale nie znaczy, że nie czuję się dotknięty. Takie słowa bolą nawet wtedy, gdy wypowie je ktoś okropny. A może w szczególności wtedy, bo trafiają w czułą strunę.

Gdy Adam powiedział mi, że się mnie brzydzi, przypomniałem sobie te wszystkie momenty, kiedy słyszałem to od wielu innych ludzi. Tych obcych, jak i najbliższych ze wszystkich. Najbardziej cierpiałem, gdy podobne słowa padły z ust mojej własnej matki.

O mojej orientacji dowiedziała się zupełnie przez przypadek. Nie planowałem się przed nią outować, a przynajmniej jeszcze nie wtedy. Podsłuchała rozmowę, którą prowadziłem z moim ówczesnym chłopakiem, Arturem. Wtargnęła do mojego pokoju i zrobiła mi okropną awanturę. Byłem absolutnie przerażony i płakałem. Wyrzucała mi, że przeze mnie stanie się pośmiewiskiem i wszyscy będą wytykać ją palcami. Że jestem obrzydliwy i nie chce mieć takiego syna, że nie powinienem w ogóle nazywać się człowiekiem. Wyrzekła się mnie.

Dała mi pół godziny na spakowanie się i zabroniła kiedykolwiek wracać, czy nazywać siebie matką. Rzuciła moim telefonem, który na początku mi wyrwała, o ziemię. Zauważyłem, że połączenie z Arturem nadal trwało. Słyszał każde słowo. Powiedział, że mam popieprzoną rodzinę i nie chce zadawać się z kimś takim jak ja. A potem zablokował mnie wszędzie, gdzie się dało i wiedziałem już, że to koniec.

Aż do końca [16+] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz