Naprawdę nie wiem, dlaczego William boi się, że go wyśmieję. Wiem, że czasem jestem dupkiem, ale kurde, jego pokój jest niesamowity. Zupełne przeciwieństwo mojego, ten wręcz krzyczy: WILLIAM HARRISON!
W pierwszej chwili czuję się przytłoczony wesołością tego miejsca. Jest takie kolorowe i przytulne.
Dwie ściany są jasnoniebieskie, a jedną całkowicie zasłania wielki regał pełen książek. Prawie wszystkie tytuły są w języku angielskim, więc nawet nie mogę zgadnąć, o czym są. Na środku pokoju leży biały, puchaty dywan. Parapet jest wyłożony wymyślnymi roślinami, których nawet nie potrafię nazwać. Zaś okno przysłania lekka, sięgająca podłogi firanka. Dookoła stoją różne figurki najwyraźniej przywiezione z różnych krajów oraz takie, które kojarzą mi się z anime. Nad idealnie pościelonym łóżkiem, pełnym poduszek i pluszaków, wiszą liczne zdjęcia, na których jest sam lub z innymi osobami. Ale...
— Miałeś kiedyś długie włosy? — pytam i nie spuszczam wzroku z jednej z fotografii. William jest na niej trochę młodszy, pewnie ma około trzynastu lat. Obejmuje jakiegoś starszego od niego chłopaka i szeroko się uśmiecha. A prawie białe włosy sięgają mu mostka i są uroczo rozczochrane. — I okulary?
Odwracam się i dostrzegam na twarzy Williama grymas bólu, jakby połknął gwoździe. Domyślam się, że właśnie poruszam delikatną strunę i przekraczam jakąś granicę. To chyba jakieś bolesne wspomnienie. Żałuję, że się odzywam.
— Przepraszam. — Spuszczam wzrok. — Jestem wścibski.
Wzdycha z żalem i podchodzi do mnie. Zdaje się doskonale wiedzieć, które zdjęcie najbardziej przykuwa moją uwagę. Patrzy na nie błyszczącymi oczami i teraz uśmiecha się smutno.
— Tak, przez długi czas — odpowiada w zamyśleniu. Tylko nie wiem, czy ma na myśli włosy, czy okulary. — I naprawdę je takie lubiłem. Mówię o włosach, okularów nie lubię.
Nie mam pojęcia, dlaczego to zdanie tak mnie rozbawia. Siłą woli powstrzymuję się od uśmiechu. Nie chcę, żeby pomyślał, że śmieję się z niego.
— To... — Przełykam ślinę. — To dlaczego je ściąłeś?
Zaciska powieki. Widzę, że jego usta delikatnie drżą. W duchu obiecuję sobie, że już więcej o nic nie zapytam. Ale ze mnie idiota.
— Nie chcę o tym rozmawiać — ucina słabym, łamiącym się głosem. — To... boli.
Nie wiem, co mam teraz zrobić. Nie chcę, żeby zaczął płakać ani czuł się przeze mnie beznadziejnie. Chociaż i tak już jest za późno. Szkoda, że nie mogę cofnąć słów.
— Chcesz... — Przygryzam wnętrze policzka. — Chcesz się przytulić? Czy coś...?
Nie wierzę, że mu to proponuję. Teraz błagam w duchu, żeby wcale nie chciał. Bo niezbyt mam ochoty na taką bliskość. Nie z nim. To trochę mnie przeraża.
Ale jest już za późno. William podchodzi do mnie i, co mnie zaskakuje, przytula mnie bardzo ostrożnie i delikatnie. Chyba boi się, że może mnie przestraszyć lub też nie wie, na ile może sobie pozwolić. On nawet nie ma pojęcia, jak bardzo to doceniam. To takie cudowne.
Z lekkim wahaniem otaczam go ramionami, a on mocniej do mnie przywiera. Czuję bijące od niego ciepło i jakiś słodki zapach, to chyba róże. Nagle zdaję sobie sprawę z tego, jak mały i kruchy mi się wydaje. Dosłownie czuję pod palcami jego twarde kości. To budzi we mnie jakąś dziwną potrzebę chronienia go. Nie chcę już nigdy go puszczać. Duszę ją w sobie, bo nie mam pojęcia, skąd tak naprawdę się bierze ani co oznacza. To chyba głupie. Może nawet bardzo.
— Nie chcę rozmawiać o moim byłym chłopaku — mruczy w moje ramię. Drżenie jego głosu troszkę mnie łaskocze. — Nie dziś.
— Dobrze, nie mówmy o byłych chłopakach debilach. — Delikatnie się odsuwam, a on na szczęście mi na to pozwala. — Ale według mnie, mógłbyś wrócić do długich włosów. Pasują ci — stwierdzam szczerze.
CZYTASZ
Aż do końca [16+] ✓
Teen FictionAdam: Chce zapomnieć o swojej bolesnej przeszłości. Szczelnie zamyka ją w pudle na samym dnie swojej duszy i ma nadzieję, że już nigdy się nie wydostanie. William: Szuka nowego miejsca, gdzie poczuje się bezpieczny i mile widziany. Marzy o tym, żeby...