Ramzes już od dłuższego czasu domaga się spaceru na śniegu. Dziś nie mam ochoty w ogóle wstawać z łóżka, lecz w końcu ulegam jego błagalnemu pomiaukiwaniu. Głównie po to, by przestał krzyczeć.
Zapinam go w szelki ze smyczą i tak oto jesteśmy gotowi, by razem walczyć z wrogimi siłami matki natury.
Biorę Ramzesa na ręce, żeby przypadkiem nie zaplątał się w moich nogach, gdy wchodzę po schodach. Raczej nie chcę spaść i zrobić jemu jakiejś krzywdy.
— Wychodzę z kotem — informuję Profesorka, który właśnie przygotowuje sobie kawę w kuchni. Mieli ziarna w ręcznym młynku, a nawet z pewnej odległości czuję ten piękny zapach.
Wkładam buty, oczywiście adidasy, i ciepłą kurtkę. Nienawidzę zimy za to, że przez nią nie mogę nosić mojej ulubionej ramoneski. To znaczy, mogę, ale z pewnym ryzykiem.
— Dobrze. — Uśmiecha się do mnie, ale nie potrafię tego odwzajemnić. — Ubierz czapkę.
Prycham i przewracam oczami, ale słucham go. Naciągam na uszy moją beanie i dopiero wtedy wychodzę na zewnątrz.
Biorę głęboki oddech i pozwalam lodowatemu powietrzu na chwilę zostać w moich płucach. Gdy je wypuszczam, z moich ust wydobywa się jasny kłębek pary. Widzę, że Ramzes to podłapał i teraz sam także wydycha powietrze pyszczkiem, po czym próbuje złapać swój dymek łapkami. Zerka na mnie i mogę przysiąc, że się uśmiecha. Powtarza to i za każdym razem, gdy para mu się wymyka, patrzy na mnie wielkimi, radosnymi oczkami.
Postanawiam nagrać go, gdy to robi. Wysuwam telefon z kieszeni dresów i włączam Snapchata. Zapisuję filmik i wysyłam go do Magdy. Nie wiem, czy w ogóle zobaczy go w najbliższym czasie. Przez Williama nie odzywa się do mnie. Moim zdaniem robi wielkie halo z niczego.
Ramzes zaczyna głośno miauczeć i wyrywać się do przodu, więc wracam na ziemię. Po chwili już wiem, o co mu chodzi.
— Magda! — wołam, z nadzieją że chociaż na mnie spojrzy.
Dziewczyna odwraca się i zatrzymuje w pół kroku. W jej intensywnie zielonych oczach widzę wyraźne wahanie, jakby właśnie toczyła wewnętrzną wojnę z samą sobą. W końcu wzdycha, macha do mnie i podbiega.
Kuca przy kocie i zaczyna pieszczotliwie tarmosić go za głowę. Mówi do niego dziecięcym głosem, jaki to jest piękny i mięciutki. A ja tylko stoję przestępując z nogi na nogę i czekam, aż wreszcie zwróci uwagę na mnie.
Podnosi się powoli. Splata ramiona na piersi i rzuca mi sceptyczne spojrzenie, wobec którego czuję się odrobinę niekomfortowo.
— Zmądrzałeś już? — pyta z oschłością, jakiej chyba jeszcze nigdy od niej nie słyszałem. — Czy nie?
— O co ci chodzi? — burczę i ściągam brwi. Ramzes siada na pupie i zerka to na mnie, to na Magdę. Przy tym wygląda jak prawdziwy wielbiciel podobnych dram. — Przecież nie powiedziałem ci nic złego.
— Mi nie, ale Williamowi owszem.
— Czyli co, znalazłaś sobie nowego przyjaciela — wyrzucam z siebie z rosnącą złością, nad którą nie do końca panuję — i teraz już nie jestem ci potrzebny?
Magda odsuwa się na krok i oburzona kładzie dłoń na piersi.
— Co ty mówisz, Adam?! — Odrobinę się do mnie nachyla, tak że czuję zapach jej perfum. Oraz bijącą od niej wściekłość, jeszcze większą od mojej. — Jakoś gdy poznałam Aleksa i Nadię, to nie przestałam się z tobą zadawać!
— To dlaczego robisz to teraz?!
— Bo jesteś pieprzonym homofobem! — wykrzykuje, a w jej oczach pojawiają się łzy. Nie potrafię stwierdzić, czy to z emocji, czy z zimna. A może wszystko na raz. — Adam, ogarnij się.
CZYTASZ
Aż do końca [16+] ✓
Novela JuvenilAdam: Chce zapomnieć o swojej bolesnej przeszłości. Szczelnie zamyka ją w pudle na samym dnie swojej duszy i ma nadzieję, że już nigdy się nie wydostanie. William: Szuka nowego miejsca, gdzie poczuje się bezpieczny i mile widziany. Marzy o tym, żeby...