Rozdział 44 - William

27 4 0
                                    

Choć wszystkie egzaminy mam już za sobą, to jeszcze nie potrafię przestać się stresować. Napięcie wcale ze mnie nie schodzi, wciąż czuję adrenalinę krążącą w moich żyłach. I pewnie to nie minie, dopóki nie zobaczę wyników za dwa miesiące.

Ale naprawdę próbuję ochłonąć, za wszelką cenę staram się odstresować. Jestem już absolwentem liceum, więc wreszcie mam czas, żeby robić tylko to, co naprawdę lubię. Z moją siostrą i Feliksem oglądamy seriale, kiedy Genevieve akurat śpi. Znów intensywnie pracuję nad swoim bookstagramem, czytam nowe książki i czasem gram w gry na konsoli. Miło jest mieć pełnię władzy nad własnym czasem.

A jednak za każdym razem moje myśli wędrują w stronę matury. Są jak rozwścieczone byki, których nie da się pokonać prośbami i ignorancją. Wciąż wściekle na mnie łypią i grożą rogami.

Abigail ciągle mi sugeruje, że powinienem spotkać się z moimi przyjaciółmi, bo im uda się uwolnić mnie z więzów moich natrętnych myśli. Wierzę w to, że ma rację i dlatego dziś po południu idę z Magdą i Adamem na piknik. Moja przyjaciółka chce uczcić moje osiemnaste urodziny huczniej, niż ja sam miałem w planach. Ale szczerze mówiąc, trochę mnie to ekscytuje. W końcu dziś staję się pełnoletni według polskiego prawa. A poza tym, zwyczajnie tęsknię za moimi przyjaciółmi. Przez ten głupi egzamin bardzo ich zaniedbałem i żałuję tego. Mam nadzieję, że jeśli się postaram, to mi wybaczą.

Zamykam oczy i osuwam się niżej w wannie. Spieniona na błękitno woda jest bardzo ciepła i tak przyjemna, że mógłbym tu zasnąć. Najchętniej ukryłbym się tutaj i nigdzie dziś nie wychodził, ale to podszepty mojego strachu. Ja tak naprawdę bardzo chcę się z nimi spotkać, mimo lęku, że mogą być na mnie źli.

Nie, nie mogę tak myśleć. Magda wyraźnie dała mi do zrozumienia, że doskonale rozumie moje decyzje. Natomiast Adam... Cóż, sam nie wiem. On rzadko mówi cokolwiek wprost. Ale skoro chce spędzić ze mną czas na pikniku, to chyba nie jest aż tak źle, prawda?

Woda nagle wlewa mi się do nosa. Łapię za krawędź wanny i podnoszę tak szybko, że sporo piany ląduje na podłodze. Kaszlę i prycham, próbując pozbyć się wody z mojego nosa i ust. Jest nie tylko mydlana w smaku, ale i taka jakaś gorzka. Szkoda, że nie smakuje tak dobrze, jak pachnie borówkami.

Wycieram nos miękkim ręcznikiem. Sięgam po butelkę wody, którą zawsze biorę ze sobą do łazienki. Piję kilka dużych łyków, a potem wreszcie decyduję się wyjść z wanny. Wycieram się i owijam w miękki szlafrok. Oczywiście, że jest niebieski i ma królicze uszy i ogonek.

***

Na zewnątrz jest bardzo ciepło jak na wiosnę, słońce prawie piecze ludzi na złoto. Dlatego ubieram dżinsowe spodenki, które sięgają mi nieco powyżej kolan, dzięki czemu zakrywają paskudną bliznę. Do tego luźną koszulkę w słoneczniki i cienką bransoletkę z ametystem i dwoma tygrysimi okami. Dostałem ją na Boże Narodzenie od kuzynki Pepity. Ona na co dzień zajmuje się naturalnymi kamieniami, magią i medycyną niekonwencjonalną, ale nikomu niczego nie wciska. Ze mną rozmawiała już wcześniej na temat kamieni, więc wiedziała, że z chęcią je przyjmę. Nie dość, że są naprawdę śliczne, to jeszcze... na swój sposób rzeczywiście magiczne. Sam nie do końca wiem, w co wierzę, ale wiem, że coś jest na rzeczy.

Do swojej błękitnej nerki wkładam małą butelkę wody, chusteczki i telefon. Ostatecznie zabieram też kilka plastrów i środek odkażający, tak na wszelki wypadek. Ale mam nadzieję, że wcale się nie przydadzą.

Wyjmuję z szafy matę piknikową i teraz mam już zupełnie wszystko, czego potrzebuję.

Schodzę na dół. Feliks, który ma mnie odwieźć do Magdy, już na mnie czeka. Krząta się po kuchni z kubkiem kawy w jednej i kluczami od samochodu w drugiej ręce. Teraz jest mi trochę przykro, bo wydaje mi się, że znów się guzdram, a on długo na mnie czeka. Nie wiem, czy to prawda, bo on nie daje tego po sobie poznać. Uśmiecha się pogodnie, poprawiając jasne włosy.

Aż do końca [16+] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz