Dni mijają mi na leżeniu w łóżku i ciągłym wpatrywaniu się w sufit. Wstaję tylko i wyłącznie wtedy, gdy muszę skorzystać z łazienki. Lub wtedy, gdy siostra przychodzi, żeby wmuszać we mnie jedzenie i zmieniać mi opatrunki na rękach. Teraz mam zaklejone plastrami wszystkie palce, żebym nie mógł więcej kaleczyć się paznokciami. Wiem, że to dla mojego dobra, ale i tak bardzo mnie to wkurza. Z nerwów skóra tak mnie swędzi, że nie mogę wytrzymać. Nawet moje najsilniejsze leki na uspokojenie nie potrafią w pełni mi pomóc. Jestem po nich trochę przymulony, lecz nadal czuję to wszystko. Wściekłość i nienawiść do samego siebie. Żal, że zepsułem tak piękną relację.
A jednocześnie próbuję trzymać się myśli, że tak jest lepiej. Adam na pewno będzie szczęśliwszy beze mnie. Gdy minie mu pierwsza fala uzasadnionego żalu.
Staram się nie zastanawiać, co teraz robi on lub Magda. Tak, przyjaciółki też już nie mam. Jestem całkiem sam, nie licząc mojej siostry, jej męża i dziecka. Oni skutecznie dotrzymują mi towarzystwa i wiem, że próbują pomóc. Ale jedyne, czego teraz chcę, to spokoju i możliwości samotnego pogrążenia się w rozpaczy.
Słyszę pukanie do drzwi i zaraz do pokoju wchodzi Feliks. Trzyma parujący kubek, a mnie na zapach kakao skręca w żołądku. Tak bardzo mam na nie ochotę, ale mój organizm wzbrania się przed przyjęciem czegokolwiek. Boję się, że jeśli zjem lub wypiję cokolwiek, to znowu zwymiotuję.
— Hej. — Mężczyzna uśmiecha się delikatnie. — Mogę.
Wzruszam ramionami. Ponieważ nie protestuję, podchodzi bliżej. Kładzie kubek z Bellą z "Pięknej i Bestii" na szafce nocnej. Patrzę na brązowy napój i nagle mam sucho w gardle.
— Nie krępuj się — mówi mężczyzna zachęcająco. Więc przestaję się opierać i podnoszę naczynie. Ogarnia mnie jego przyjemne ciepło. Upijam pierwszy łyk i uśmiecham się nieśmiało. — Może być?
— Jest pyszne — mruczę. Mam wyrzuty sumienia, że cieszy mnie ten napój, podczas gdy powinienem czuć się okropnie po tym, co zrobiłem. — Dziękuję.
Feliks przytakuje. Teraz uśmiecha się jeszcze szerzej.
— Cieszę się, że ci smakuje. — Odwraca wzrok i przez chwilę milczy. — Nie będę cię męczyć i Abigail też już tak nie będzie — zapewnia mnie z łagodnością, która mnie rozczula. — Wiem, że potrzebujesz przestrzeni. — Przytakuję. — Tylko pamiętaj, że zawsze możesz z nami porozmawiać, a my spróbujemy ci pomóc. Jesteśmy tu dla ciebie, William. Okej?
Chrząkam, żeby oczyścić gardło.
— Okej. — Przytulam kubek do piersi i wchłaniam jego ciepło. — Tylko że nikt nie może mi pomóc.
— Skąd możesz to wiedzieć?
Wzruszam ramionami. Chyba po prostu mam takie przeczucie. Zresztą, niby jak ktokolwiek miałby mi pomóc? Zmuszając Adama, żeby ZNOWU mi wybaczył? Zmuszając go, żeby teraz był szczęśliwszy? Czy może magicznie kojąc mój ból? Niestety, z tej sytuacji nie widzę żadnego wyjścia. Mogę tylko gnić we własnym łóżku i czekać na śmierć z nadzieją, że dotrze do mnie jak najszybciej. Nie zasługuję na życie.
Teraz myślę sobie, że powinienem niedługo spakować się i wyprowadzić. Przychodzi mi to do głowy po raz pierwszy, wcześniej nie miałem potrzeby przejmować się tym. Jednak prędzej czy później przecież muszę się usamodzielnić. A im szybciej to nastąpi, tym lepiej. Wcale nie chcę być ciężarem mojej siostry i jej męża. Co prawda, oni nie traktują mnie jak piąte koło u wozu, którym w końcu jestem. Właśnie: jestem piątym kołem u wozu. Mała Genevieve będzie potrzebowała własnego pokoju, gdy podrośnie jeszcze trochę. Mogę jej odstąpić swój, żaden problem. I tak nie jestem nikomu potrzebny.
CZYTASZ
Aż do końca [16+] ✓
Teen FictionAdam: Chce zapomnieć o swojej bolesnej przeszłości. Szczelnie zamyka ją w pudle na samym dnie swojej duszy i ma nadzieję, że już nigdy się nie wydostanie. William: Szuka nowego miejsca, gdzie poczuje się bezpieczny i mile widziany. Marzy o tym, żeby...