Rozdział 50 - William

33 4 9
                                    

Plan naszej wycieczki z każdym dniem nabiera więcej barw i staje się coraz rzeczywistszy. Wiemy już, w którym motelu się zatrzymamy i jakie atrakcje nas interesują. Jest ich zdecydowanie zbyt dużo, dlatego później musimy wybrać te najlepsze. Bo choć chcemy zobaczyć kilka zabytków, to na pewno nie będziemy zwiedzać przez cały czas. Na przykład Aleks i Magda bardzo chcą odwiedzić planetarium, a ja ogród botaniczny. Oczywiście zamierzamy również zobaczyć Wawel, bo jakże by inaczej.

Mamy spotkać się po weekendzie, żeby ustalić ostatnie szczegóły, rozpisać koszta i wreszcie zarezerwować bilety. Teraz już możemy to zrobić, bo mamy pewność, że Adam jedzie z nami. A to dla mnie jest ogromną radością, bo oznacza, że spędzę z nim jeszcze więcej czasu i będę jeszcze bliżej niego. Nawet jeśli obecnie sama myśl o nim sprawia mi ból. Moje uczucie dodaje mi sił, a jednocześnie ich odbiera.

Ale to nic takiego. To przecież nie jego wina, że jest hetero i nigdy nie odwzajemni tego, co ja czuję. No trudno, takie jest życie. Najwyraźniej po prostu nie mam szczęścia w miłości i niewiele mogę z tym zrobić. Po prostu dam sobie czas i przepracuję to uczucie. Ono minie i pozostawi po sobie jedynie sentyment.

Mam taką nadzieję.

***

Słyszę, że Abigail siada przy stole. Podnoszę na nią trochę nieobecny wzrok. Jest prawie tak samo zmęczona jak ja, bo Genevieve zaczyna ząbkować i przez to ciągle płacze. Niezbyt pomagają jej jakiekolwiek żele czy inne rzeczy, które rzekomo mają łagodzić jej dyskomfort.

— William. — Splata ramiona na piersi, a pod jej badawczym spojrzeniem czuję się mały i goły. Wiem, że ona potrafi przejrzeć mnie na wylot i pewnie właśnie teraz to robi. — Co się dzieje? Tylko nie kłam w żywe oczy, bo przecież widzę. — Kładzie dłoń na mojej, a ja się nie odsuwam. — Zawsze, gdy się stresujesz, to twoja anoreksja robi się silniejsza.

Spuszczam wzrok. Na moim talerzu są resztki rozbabranych naleśników, które od prawie godziny próbuję zjeść. Nie daję rady, mimo że jestem głodny. Nienawidzę swojego organizmu i mojej matki.

Przez chwilę nie odpowiadam. Muszę znaleźć w głowie odpowiednie słowa. Ale na pewno nie powiem jej o swoich uczuciach do Adama. To jeszcze zbyt świeże i nie chcę zapeszyć. Poza tym, nie jestem pewien, czy to przypadkiem nie jest jedynie zauroczenie. Trwa zdecydowanie zbyt krótko i tak dalej. Nie mówiąc już o tym, że to przecież nic nie zmieni. On jest hetero, więc jestem skreślony jeszcze przed startem.

Okej, dobra, stop. Za bardzo to wszystko analizuję.

— Mam chaos w głowie — oznajmiam. — Muszę sobie to wszystko ułożyć, dobrze?

— Mhm. — Przytakuje. — Ale jakby co, to jestem.

— Wiem, dziękuję.

Wstaję od stołu i zabieram talerz. Wyrzucam resztki czekoladowej papki i dokładnie myję naczynie w zlewie. Abigail rzuca mi jeszcze jedno znaczące spojrzenie, ale całą siłą woli ją ignoruję. Teraz naprawdę nie nadaję się do mówienia o tym wszystkim. Jeśli spróbuję, to zwyczajnie się rozkleję i nie zdołam się powstrzymać. Nawet teraz z trudem walczę o zachowanie powierzchownego spokoju, podczas gdy w środku przypominam jakąś zieloną papkę. Nie wiem, dlaczego akurat ten kolor. W każdym razie, jestem zmęczony. Mam za sobą już kilka nieprzespanych nocy i to nie tylko z powodu moich uczuć do Adama. To zupełnie tak, jakby świat nagle zdecydował, że skopie mnie jeszcze bardziej.

Idę do łazienki na parterze i zamykam drzwi, lecz oczywiście nie na klucz. Włączam światło, żeby nikt mi teraz nie przeszkadzał. Zrzucam z siebie koszulkę i od razu o niej zapominam, gdy patrzę na swoje odbicie w lustrze. Robi mi się niedobrze.

Aż do końca [16+] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz