Rozdział 52 - William

34 4 16
                                    

Tak, wiem, że robię źle.

I z całego serca nienawidzę siebie za to i za całą resztę. Generalnie to ja po prostu się sobą brzydzę i każda moja decyzja tylko to pogłębia. Bo żadna z nich nie jest dobra ani nawet neutralna. Ciągle popełniam błędy i nie uczę się na nich. Może ja już taki jestem: zepsuty, paskudny i grzeszny. Jeżeli piekło istnieje naprawdę, to właśnie tam będę po śmierci. Zrobią ze mnie niesmaczną zupę, która otruje każdego, kto odważy się jej spróbować.

Mój problem polega na tym, że nie mam pojęcia, jak w ogóle znaleźć inne wyjście z tej fatalnej sytuacji. Sama myśl o Adamie sprawia mi olbrzymi ból, a przebywanie w jego towarzystwie jest dla mnie prawie nie do zniesienia.

Muszę się od niego odciąć, bo inaczej będę cierpieć, a więc ranić siebie i jego również. Bardzo się boję, że jeśli tego nie zrobię, to go znienawidzę. Nie chcę, żeby i on znienawidził mnie, dlatego muszę działać szybko i ostrożnie. Może nawet uda nam się rozejść w zgodzie.

Ignoruję wiadomości Magdy, Williama i nawet Aleksa, którzy pytają mnie, co się ze mną dzieje i czy na pewno wszystko w porządku. Nie chcę z nimi o tym rozmawiać, kłamać ani tym bardziej zdradzać swojego okropnego planu. Założę się, że wtedy próbowaliby mnie powstrzymać i mieliby rację. Jednak nie mogę na to pozwolić. Wierzę, że jeśli zrobię to teraz, to jeszcze jakimś cudem rozejdzie się po kościach. Im dalej, tym będzie to trudniejsze.

Kilka dni zajmuje mi zebranie się w sobie, żeby napisać do Adama krótką wiadomość: "Musimy porozmawiać". On odczytuje praktycznie od razu, lecz nie widzę skaczących kropek. Zastanawiam się, czy to dlatego, że jest zbyt zajęty, aby odpisać, czy jednak dopiero zastanawia się nad swoją reakcją. Trochę boję się tego, co zamierza zrobić po tych kilku dniach bycia zupełnie ignorowanym. Na jego miejscu pewnie byłbym wściekły i pewnie nie miałbym ochoty na rozmowę. Cokolwiek postanowi, ja to uszanuję.

Bardzo się niecierpliwię i co chwilę sprawdzam telefon. Kiedy po kilkunastu minutach nadal nie mam żadnego powiadomienia, poddaję się. Biorę książkę z szafki nocnej i próbuję skupić się na słowach. Wiem, że jeśli choć na chwilę nie oderwę się od czytania, to dostanę kręćka. W międzyczasie przypominam sobie fabułę z kilku ostatnich rozdziałów i już zaraz całkiem wkręcam się w historię. Udaje mi się zapomnieć o całym świecie i nie mam pojęcia, kiedy minuty zmieniają się w godziny.

Z fantastycznego świata wyrywa mnie dopiero moja siostra. Vivi wierci się w jej ramionach i gaworzy. Ma coraz dłuższe brązowe włosy, które kręcą się jak maleńkie sprężynki. W tym bardzo przypomina moją siostrę, która będąc młodsza, miała identyczne loki.

Zerkam na twarz siostry i widzę, że jest jakaś niespokojna. Szybko udziela mi się jej nastrój. Odkładam książkę i siadam prosto.

— Twoi przyjaciele przyszli — oznajmia takim tonem, jakby była tym zmartwiona. — Pójdę z Vivi na spacer, żebyście mogli sobie spokojnie pogadać...

Wychodzi, a ja jeszcze przez chwilę nie ruszam się z miejsca. Moje dłonie zaczynają drżeć, a skóra mnie swędzi. Całą siłą woli powstrzymuję się od drapania nadgarstka.

Potrzebuję długiego momentu, żeby zebrać w sobie odwagę na spotkanie z moimi przyjaciółmi. Jeszcze zanim ich widzę, wiem, że to Adam i Magda. Bo przecież kto inny miałby do mnie przyjść? Z Aleksem nie jesteśmy szczególnie blisko.

Stoją w salonie blisko siebie, a ja z jakiegoś powodu czuję się o niego zazdrosny.

Kątem oka dostrzegam, że Zajewski na przemian zaciska i rozluźnia pięści. Ma na sobie koszulkę na ramiączkach, więc widzę jak jego wytatuowany feniks się przy tym porusza. Zupełnie, jakby był żywy i gotowy, by spalić mnie żywcem.

Aż do końca [16+] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz