Rozdział 38 - William

29 4 24
                                    

Kiedy za Adamem zamykają się drzwi, wybucham głośnym, niekontrolowanym śmiechem wariata. Nie mogę się powstrzymać i po prostu szeroko się uśmiecham. Rozpiera mnie taka duma i adrenalina, jakbym to ja właśnie postawił się okropnemu nauczycielowi.

— On właśnie powiedział to — zwracam się do ludzi, którzy patrzą na mnie jak na szaleńca. Którym prawdopodobnie jestem. — O czym przynajmniej część z nas myślała.

Anka nagle wydaje z siebie podekscytowany pisk i zaczyna klaskać. Zaraz dołączają do niej inni i tak oto powstaje jeden wielki huk radości. Chyba tylko jedna czy dwie osoby nie podzielają ogólnego entuzjazmu. Energia, która teraz panuje w klasie sprawia, że mam ochotę tańczyć i skakać.

Cisza zapanowuje tak niespodziewanie, że przez moment piszczy mi w uszach. Ludzie patrzą na mnie z przestrachem, ale do mnie nie od razu dociera, co się dzieje.

Chlebusiewicz wrócił do klasy i łypie na mnie groźnie. Kulę się w sobie i pewnie oblewam rumieńcem.

— A więc podjudzasz bunt — syczy mężczyzna — przeciwko mnie, ty zagraniczny szczurze?

— Mam to nagrane! — wykrzykuje jakiś chłopak, którego imienia nie znam. Macha telefonem w górze. — Za ksenofobię na pewno będzie psor miał kłopoty.

— A czy ty wiesz, że nagrywanie kogoś bez zgody jest karalne? — Podpiera się pod boki, a twarz ma czerwoną jak pomidor.

— Słowo przeciw słowu — odpowiada ten sam chłopak. — Pan przeprosi Wilhelma, a ja usunę nagranie — proponuje. Czuję zakłopotanie, szok i wdzięczność jednocześnie. I nawet nie przeszkadza mi, że moje imię zostało przekręcone.

— Ty mnie będziesz szantażował?!

Dźwięk dzwonka to prawdziwe zbawienie. Nie lubię żadnych dram, nawet jeśli ta konkretna jest całkiem zabawna.

***

Gdy po lekcjach spotykam się z Magdą i Adamem po lekcjach, dokładnie im wszystko relacjonuję. Staram się nie pominąć żadnego szczegółu, ale mimochodem najobszerniej opisuję odcień czerwieni, który pojawił się na twarzy Chlebusiewicza. Ale ironiczne komentarze mojej przyjaciółki nie ułatwiają mi mojej opowieści. Nie mogę przestać się śmiać i prawie brakuje mi przez nią tchu.

Tylko Adamowi wcale nie jest wesoło. Zauważam to dopiero, gdy zajmujemy miejsce w kawiarni na rynku. Wygląda raczej na zmęczonego i sfrustrowanego.

— Co się stało? — pytam łagodnie.

Magda kładzie dłoń na jego ramieniu i spogląda na niego troskliwie.

— No a jak myślisz? — burczy. Przewraca oczami i odwraca się w stronę okna. — Mam przesrane.

Magda mruga nerwowo.

— Ale co ci zrobił? — Chwytam serwetkę, żeby zająć czymś ręce. Dziewczyna to zauważa i uśmiecha się do mnie uroczo. — Chyba nie przejmujesz się aż tak jakąś uwagą w dzienniku? Masz ich tyle, że...

Chłopak łypie na nią groźnie, czym skutecznie zamyka jej usta. Ja sam też się wzdrygam i nie mam odwagi powiedzieć ani słowa.

— W dupie tam z jakąś uwagą. — Wzdycha sfrustrowany. — Ale boję się, że teraz Profesorek też będzie miał kłopoty. — Opiera łokieć na stole i bawi się jednym z kolczyków w swojej wardze. — Chyba wszyscy wiedzą, że on i Boguś się nie lubią i ten cymbał nagadał dyrektorowi, że to on mnie zachęca do takich rzeczy.

— Chyba se jaja robisz. — Magda wyrzuca ręce do góry w czystym oburzeniu. — A ma jakieś dowody?

Adam wzrusza ramionami.

Aż do końca [16+] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz