Rozdział 53 - Adam

23 5 0
                                    

Magda przez cały czas przytula mnie na tylnym siedzeniu w samochodzie Aleksa. Czuję się, jakby ktoś uderzył mnie w głowę czymś ciężkim i prawie nie pamiętam, co tu robię. Wspomnienia mi się mieszają i z trudem orientuję się w tym, co jest prawdą, a co nie. Zdecydowanie wolę, żeby to wszystko okazało się tylko złym snem.

Staram się nie płakać, ale łzy same ciekną mi po twarzy i skapują na moje dżinsy. Na zewnątrz jest teraz ze trzydzieści stopni, ale mi jest zimno i cały się trzęsę. W piersi czuję taki ból, jakby ktoś rozdzierał mnie od środka. A jednocześnie w sercu wieje mi pustka.

— Nie mogę być teraz sam — chrypię do mojej przyjaciółki. Zadziwia mnie, jak trudno jest mi wydusić choćby słowo. — Boję się, że jeśli... To ja...

— Ciii... — Łapie mnie za dłoń i zaczyna kciukiem zataczać kręgi na mojej skórze. — Nie zostawię cię — obiecuje. — Chcesz, żebym dzisiaj spała przy tobie?

Przytakuję słabo. Bliskość drugiej osoby jest teraz wszystkim, czego potrzebuję.

Biorę głęboki oddech.

— Możemy na chwilę się zatrzymać? — proszę. Kierowca przytakuje do mnie we wstecznym lusterku. Jest mi duszno i rozpaczliwie potrzebuję odetchnąć świeżym powietrzem i rozprostować nogi.

— Zjadę na jakąś stację — odpowiada Aleks. — Czy... Czy ja mogę jeszcze jakoś ci pomóc?

Kręcę głową. Nie mam już przyjaciela i jednocześnie osoby, którą darzę uczuciem. Z tym chyba zupełnie nikt nie jest w stanie w żaden sposób mi pomóc. Nie wiem, czy to kiedykolwiek przestanie boleć, jednak trzymam się wątłej nadziei, że z czasem będzie lepiej. Choć nigdy do końca nie pozbyłem się traumy, którą pozostawił po sobie mój ojciec biologiczny, to teraz już nie wzdrygam się na każdy dźwięk. Może tak samo będzie i w tym przypadku.

Aleks zjeżdża na pierwszą stację benzynową, a ja wysiadam od razu, gdy samochód się zatrzymuje. Nogi mam jak z galarety i trudno jest mi utrzymać równowagę. Zamykam drzwi i opieram się o nie plecami. Wzrok kieruję w niebo. Jest zachmurzone i pewnie jeszcze dziś będzie padać. Zupełnie jakby pogoda mi współczuła i również cierpiała.

Przyjaciele stają obok mnie i wcale nie czuję się osaczony. Tak naprawdę, miło jest mieć kogoś, na kogo mogę liczyć.

Wyjmuję z tylnej kieszeni dżinsów pudełko tabletek uspokajających. Kątem oka widzę, że Magda daje Aleksowi niemy znak, po którym on oddala się w stronę sklepu. Domyślam się, że idzie kupić dla mnie butelkę wody.

Odwracam się do dziewczyny i od razu podchodzi, żeby otoczyć mnie ramionami. Mocno ją przytulam.

— Dlaczego to aż tak bardzo boli? — pytam półszeptem.

Przez chwilę nie odpowiada, pewnie po prostu się zastanawia nad doborem słów.

— Dlatego, że właśnie zawiodła cię osoba, którą kochasz — mówi powoli. Nowa fala bólu rozlewa się w moim sercu i muszę zacisnąć usta, żeby znów nie zacząć płakać. Dopiero co łzy przestały płynąć. — Szczerze to się tego nie spodziewałam.

Aleks wraca do nas z butelką wody. Podaje mi ją, a ja od razu wypijam połowę. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jestem aż tak spragniony.

Przypominam sobie o tabletkach. Wyduszam na dłoń dwie i popijam je jednocześnie. Nie zamierzam słuchać moich myśli, które każą mi połknąć całą garść.

— W porządku? — pyta Aleks.

Wzruszam ramionami. Będzie lepiej, kiedy lek zacznie działać i choć na chwilę przestanę czuć wszystko tak intensywnie. Ale przed tym minie jeszcze trochę czasu. Nie wiem, z pół godziny?

— Czuję się jak gówno — odpowiadam zgodnie z prawdą. W tej chwili dosłownie nienawidzę życia i wszystkiego. — Mam za sobą pierwszy zawód miłosny. — Śmieję się rozpaczliwie. Oczy znowu zalewają mi się łzami. — To takie dziwne.

— To co, wieczór filmowy i lody? — proponuje Magda łagodnie. — W filmach to działa.

W innych okolicznościach to pewnie bym się nawet uśmiechnął. Ale teraz łez jest tyle, że zupełnie nic nie widzę. Zaczynam łkać, krztuszę się nimi. Przypomina mi się moment, gdy razem z Williamem oglądałem jeden z wielu queerowych filmów. Siedzieliśmy na kanapie owinięci kocami i piliśmy kakao. Na bazie mleka bez laktozy, oczywiście.

— Przepraszam — wyduszam, gdy udaje mi się uspokoić na tyle, żeby przynajmniej normalnie oddychać. Tylko płuca wciąż mnie bolą i kręci mi się w głowie. — Przepraszam.

— Nie musisz. — Magda zaczyna delikatnie głaskać mnie po plecach, co jest tak przyjemne, że prawie znów się rozklejam. — Masz prawo do emocji, Adaś. Jesteś człowiekiem.

Z jakiegoś powodu te słowa sprawiają mi ból. Podświadomie wcale nie chcę ich przyjąć, zgodzić się z nimi. Czuję się taki żałosny i taki słaby.

— Nie jesteś żałosny — dodaje dziewczyna, zupełnie jakby czytała mi w myślach. — A ja będę cię wspierać bez względu na wszystko.

— Ja też — mówi Aleks.

— Dziękuję.

Wracamy do samochodu i jedziemy prosto do domu Magdy. Po drodze nie rozmawiamy ze sobą, ale przyjaciółka ani na chwilę nie puszcza mojej dłoni. Radio nie odtwarza żadnej muzyki, więc słyszę tylko szum silnika. I dobrze, nie mam ochoty na żadne piosenki o miłości.

— Spać mi się chce — burczę.

Dziewczyna zerka na mnie z półuśmiechem.

— To zdrzemniesz się jak tylko dotrzemy.

Przytakuję. Nagle zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo wyczerpany jestem. Oczy prawie same mi się zamykają i co chwilę ziewam.

Nie mogę się doczekać, aż położę się w wygodnym łóżku i stracę świadomość na kilka godzin. Wtedy będzie bolało mniej chociaż przez jakiś czas.

Aleks parkuje na poboczu i gasi silnik. Jeszcze przez chwilę się nie ruszam, moje ciało wcale mnie nie słucha. Czuję się taki ciężki i bezsilny.

Przyjaciele siedzą razem ze mną i nie pospieszają mnie. Dają mi czas, żebym zebrał się w sobie i dobrowolnie wyczołgał z samochodu.

Gdy docieram do pokoju mojej przyjaciółki, całe ciało mnie boli, jakbym przebiegł maraton. Siadam na łóżku, a wygodny materac niemalże mnie wciąga. Mrugam ze znużeniem.

Słyszę rozmowę Aleksa i Magdy dochodzącą z korytarza. Nie szepczą, ale też nie mówią zbyt głośno. Nie powinienem ich podsłuchiwać, lecz mój mózg sam rejestruje słowa.

— Muszę wracać do pracy — to mówi Boruc-Moretti — ale zadzwoń, jeśli będziecie czegoś potrzebowali. Dobrze?

— Dobrze — odpowiada mu Magda. — Jesteś najlepszy. Dziękuję.

— Drobiazg. Cieszę się, że mogę jakoś pomóc. Szkoda tylko, że nie mogę zrobić nic więcej.

— Zrobiłeś bardzo dużo. A Adaś potrzebuje teraz wsparcia i spokoju. No i czasu.

— Wiem. Zaopiekuj się nim.

— Taki mam zamiar. Tylko... — Urywa na chwilę. — Nie przeszkadza ci, że będę spać tak blisko niego?

— Nie, kochanie. Jesteście przyjaciółmi, a ja ci ufam.

Nastaje chwila ciszy. Opadam na poduszkę i zastanawiam się, jakby to było móc komuś tak zaufać i kochać z wzajemnością. Moje myśli same wędrują w stronę Williama i tego, jaki smak mają jego usta.

Będę musiał wyprać Magdzie poduszkę po tym, jak całkiem namoknie moimi łzami.

Przyjaciółka wraca do mnie i kładzie się obok. Delikatnie gładzi mnie po policzku i czuwa przy mnie, gdy zasypiam i budzę się na krótko. Nie opuszcza mnie ani na chwilę.

Pewnie nigdy nie uda mi się w pełni jej za to odwdzięczyć. Ja też nie zasługuję na taką przyjaciółkę.

Aż do końca [16+] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz