Rozdział 40 - William

34 5 22
                                    

Serdecznie nienawidzę walentynek.

Ja nie obchodzę tego dnia, ponieważ oczywiście nie mam z kim, ale już od samego rana jestem wręcz bombardowany cudzą miłością. Google zmienia swój motyw, Spotify podsuwa mi piosenki o miłości, a skrzynka mailowa zalewa reklamami gadżetów i prezentów dla drugiej połówki. Porzygać się można.

A jakby tego było mało, Magda wysyła na grupę wspólne zdjęcie z Aleksem. Są na randce w planetarium i wyglądają razem na bardzo szczęśliwych. I mimo tego, jak bardzo kocham moją przyjaciółkę i dobrze jej życzę, jestem o nią odrobinę zazdrosny. Ja też chciałbym mieć chłopaka, którego mógłbym przytulić, pocałować i dobrze się z nim bawić.

Tymczasem, przez atmosferę tego głupiego święta czuję się straszliwie samotny. Nawet nie potrafię się cieszyć z ładnej pogody i ptaków, które przecież tak ślicznie ćwierkają. Nie umiem się dziś skupić na czytaniu miłych queerowych romansów, bo za bardzo przygnębia mnie moja zazdrość. Tym bardziej nie zamierzam oglądać żadnych głupich komedii romantycznych.

Słyszę pukanie do drzwi mojego pokoju, więc odkładam telefon i się podnoszę. Pewnie wyglądam, jakbym właśnie robił coś niegrzecznego, co niestety nie jest prawdą. Siostra wychyla się z korytarza, lecz nie wchodzi do środka.

— Hej, Willy. — Poprawia okulary na nosie. Widzę, że coś ją trapi. Że waha się przed powiedzeniem mi czegoś, co jest dla niej ważne. A ja z góry domyślam się, co to takiego. — Nie będzie ci przeszkadzać opiekunka? Bo chcemy z Feliksem wyjść po południu.

Wzruszam ramionami i silę się na pogodny uśmiech.

— Ja mogę się zająć Genny — proponuję. — Bo i tak nie mam innych planów.

Nie wygląda na przekonaną.

— Jesteś pewien?

— Tak. — Genevieve zawsze pochłania niemal całą moją uwagę. A więc to dla mnie idealny sposób na oderwanie się od myślenia o miłości. — Żaden problem.

Abigail przez moment przygląda mi się badawczo, jakby czekała, aż się rozmyślę. Jednak to się nie dzieje i wcale nie stanie. Zresztą, chyba lepiej żebym to ja zajmował się dzieckiem, niż jakaś obca osoba. Poza tym, przecież potrafię być dobrym wujkiem Williamem.

Dziewczyna wreszcie wzdycha i niechętnie przytakuje.

— Ale jeśli chcesz, to możesz kogoś zaprosić — mówi. — Twoja przyjaciółka?

— Ona też idzie na randkę — burczę. — Nie mam nikogo innego. — Nie biorę pod uwagę Adama, ponieważ... Sam nie wiem, dlaczego. Ale on jest hetero chłopakiem i zaproszenie go do mojego pokoju wydaje mi się odrobinę niezręczne. Zwłaszcza w walentynki. Nie chcę, żeby pomyślał sobie nie wiadomo co.

— Dobra to...

— Abigail. — Przerywam jej niecierpliwie. — Nic mi nie będzie — zapewniam, choć nie jestem pewien, czy to prawda.

Przytakuje ze smutnym uśmiechem i wychodzi.

Opadam na łóżko i przyciskam sobie poduszkę do twarzy. Chce mi się krzyczeć, ale tego nie robię. Nie chcę nikogo wystraszyć, bo jeszcze doprowadzę do tego, że Abi i Feliks w ogóle nigdzie nie pójdą. To, że ja nie lubię tego dnia, wcale nie znaczy, że mam prawo psuć go innym.

Chyba niechcący zasypiam, bo gdy odkrywam buzię, w pokoju panuje półmrok. Siostra budzi mnie, żeby powiedzieć, że już wychodzi. Jestem jeszcze zaspany, ale zapamiętuję, że mleko modyfikowane jest w szafce obok tej z kubkami, a dwie czyste butelki leżą na stole. A potem znowu odpływam i nic mi się nie śni.

Aż do końca [16+] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz