Gdy dzwoni mój budzik w telefonie, jest jeszcze całkiem ciemno. Nie mam najmniejszej ochoty wstawać z łóżka i z chęcią zamknąłbym oczy jeszcze na te kilka godzin. Jednak wiem, że to konieczne i muszę zmusić się do pobudki. Przynajmniej nagroda jest tego warta.
Jestem półprzytomny po niecałych trzech godzinach snu, ale w końcu jakimś cudem udaje mi się stanąć na nogach. Podłoga wydaje mi się zimniejsza niż zwykle i całe moje ciało ogarnia chłód. Wydaje mi się, że moje ciało drży, a powieki mam ciężkie.
Przecieram twarz dłońmi i przy tym głośno ziewam. Jeszcze przez chwilę po prostu stoję na środku pokoju, a potem wreszcie go opuszczam. Schodzę na dół i przez chwilę nie wiem, dlaczego w kuchni już pali się światło. Mój mózg działa powoli i jest równie ociężały, co moje mięśnie. Dosłownie żadna cząstka mego ciała nie ma ochoty dziś funkcjonować. Jest na to za wcześnie. Ech, pilnie potrzebuję kawy.
— Dzień dobry, Adasiu — wita mnie Profesorek. Mówienie jest dla mnie jeszcze zbyt trudne, dlatego tylko sennie kiwam głową. — Zrobiłem ci śniadanie. — Wskazuje na talerz leżący na stole. Ledwo patrzę na oczy, więc nawet nie wiem, co na nim jest. — I kawę — dodaje, a ja słyszę w jego głosie uśmiech. — Mocną.
— Mhm... — mruczę.
Powłócząc nogami, docieram do stołu. Odsuwam sobie krzesło i o mało nie upadam na podłogę. Rzucam się na kubek z kawą, jakby to było moje cudowne lekarstwo na wszystkie problemy tego świata.
Niechętnie zjadam moje śniadanie, które okazuje się naleśnikiem z marmoladą truskawkową. To nie tak, że mi nie smakuje. Po prostu trudno jest mi w siebie wcisnąć cokolwiek o tej porze. Moje gardło zdaje się być ściśnięte, a żołądek wciąż nie pracuje. Ale muszę przyswoić pokarm, żeby przypadkiem nie zemdleć podczas długiej podróży, która mnie czeka.
Nerwowo przełykam resztę kawy, w obawie, że zaraz zwymiotuję. Boli mnie brzuch i jelita mi nieprzyjemnie burczą.
Odkładam resztę niedokończonego naleśnika i wstaję. Kofeina zaczyna działać i powoli opuszcza mnie senność. Nadal z chęcią wróciłbym do łóżka, ale przynajmniej nie obijam się o ściany.
Resztę tego poranka spędzam na przygotowywaniu się do wyjścia. Jestem niezwykle wdzięczny Profesorkowi, który czuwa nade mną, żebym na pewno o niczym nie zapomniał. Bez jego pomocy byłoby mi znacznie trudniej wszystko ogarnąć i pewnie spóźniłbym się na pociąg.
Przed wyjściem żegnam się z Ramzesem równie zaspanym, co ja. Daje mi mokrego całusa w nos, po czym siada na pupie i ziewa. Uśmiecham się do niego na odchodne. Mam nadzieję, że nie będzie tęsknił za bardzo i Profesorek dotrzyma mu towarzystwa.
Zimne, nocne powietrze mnie orzeźwia i na chwilę zapominam o senności. Dostrzegam niewiele gwiazd na szaroniebieskim niebie, które dopiero zaczyna się budzić.
Antoni odwozi mnie na stację, na którą docieramy w niespełna pięć minut. Na parkingu dostrzegam samochód Aleksa i stąd wiem, że on i Magda już są na miejscu. Dziewczyna spędziła noc u swojego chłopaka, więc to oczywiste, że na peron przybywają razem. Zatem brakuje jeszcze tylko Williama. Mam nadzieję, że się nie spóźni.
Wyjmuję walizkę z bagażnika. Profesorek podchodzi do mnie i opiera dłonie na biodrach. Zauważam pajęczynki uśmiechu w kącikach jego oczu, w nich zaś cień wzruszenia. Nie do końca rozumiem, co właściwie się dzieje. Przecież nie wyjeżdżam na długo ani tym bardziej na zawsze. Bo to chyba o to chodzi, prawda?
— Uważaj na siebie, dobrze? — mówi półszeptem.
Nie jestem pewien, jak mam się zachować w tej sytuacji. Jakby automatycznie rozkładam ramiona i pozwalam mu się przytulić. Jego ramiona są silne i przyjemnie ciepłe. Wdycham jego znajomy zapach, który sprawia, że czuję się bezpiecznie.
CZYTASZ
Aż do końca [16+] ✓
Teen FictionAdam: Chce zapomnieć o swojej bolesnej przeszłości. Szczelnie zamyka ją w pudle na samym dnie swojej duszy i ma nadzieję, że już nigdy się nie wydostanie. William: Szuka nowego miejsca, gdzie poczuje się bezpieczny i mile widziany. Marzy o tym, żeby...