Razem z tatą siedzę w szpitalnym korytarzu. Pije kawę z automatu, ale ja nie mogę nic przełknąć. Denerwuję się i przez to boli mnie brzuch, a gardło mam ściśnięte. Mieszające się ze sobą wrzaski dzieci i rodzących matek wcale mnie nie uspokaja. Zastanawiam się, czy jeden z głosów może należeć do mojej siostry.
Wczoraj wieczorem Abigail odeszły wody, więc wszystko wskazuje na to, że dziecko urodzi się pierwszego stycznia. Tylko, że skurcze szybko stały się dla niej nieznośnie bolesne, a potem okazało się, że są jakieś komplikacje. Przez to nie jest w stanie urodzić dziecka w sposób naturalny i potrzebna jest cesarka. Gdy Feliks nam o tym powiedział, ja i tata przyjechaliśmy do szpitala tak szybko, jak to było możliwe.
Mam już dość moich podrygujących nóg, dlatego wstaję i zaczynam dreptać tam i z powrotem. Bardzo się denerwuję, boję o moją kochaną siostrę. To, że moja matka jest kardiochirurgiem, wcale nie oznacza, że jakkolwiek znam się na medycynie. Nie mam pojęcia, co się dzieje i czy Abigail coś zagraża. Wiem tylko, że bardzo cierpi.
— Dobrze pamiętam jak to było, gdy się rodziliście — odzywa się Edward, a ja przystaję w miejscu. Patrzę na niego zaintrygowany. — Byłem przerażony, ale przez cały czas trzymałem Aśkę za rękę. A jak wziąłem Abigail na ręce, to o mało co nie zacząłem płakać ze wzruszenia. Była taka śliczna, a jaka silna. Jak złapała mój kciuk, to prawie zabolało. — Uśmiecha się z rozmarzeniem. — Abigail była silnym dzieckiem, ale jak urodziłeś się ty, to byłeś taki delikatny i kruchy, że bałem się, że mogę zrobić ci krzywdę.
Na powrót siadam na niezbyt wygodnym krześle obok taty. Opieram głowę na jego barku, a on otacza mnie ramieniem. Czuję zapach jego perfum i kremu do golenia. Kojarzy mi się z bezpieczeństwem, co mnie rozczula.
— Byłeś wcześniakiem — oznajmia. — Taki malutki i śliczny. Nie odwróciłeś się głową w dół i dlatego potrzebna była cesarka. — Zastanawiam się, czy tak samo jest teraz z dzieckiem Abigail. czy właśnie tak się dzieje? Nie odwróciło się? — Ale wszystko skończyło się dobrze. A potem... Dużo płakałeś i nie mogłeś zasnąć, jeśli ktoś nie pocałował cię w czoło. Dosłownie najbardziej przytulaśne i pocieszne dziecko na świecie. — Śmieje się, a od tego dźwięku uśmiecham się nieśmiało. Myślę sobie, że wciąż jestem dokładnie taką osobą, jak po urodzeniu. Słabą i płaczliwą. — Urosłeś na wspaniałego człowieka. — To stwierdzenie wywołuje u mnie rumieniec. — Jesteś piękny i silny, William. Matko, przecież ja mam najcudowniejsze dzieci na świecie. — Wzdycha długo. — Jestem pewien, że dziecko Abigail też będzie takie wspaniałe jak wy. W końcu ma jej geny.
Milczę przez chwilę. Pozwalam, by ta opowieść wygodnie ułożyła się w mojej głowie, jak kociątko. Nie jestem pewien, dlaczego właściwie tata mi to mówi, ale jest w tym coś kojącego. Słyszę w jego głosie, jak bardzo jest szczęśliwy. To takie miłe wiedzieć, że ktoś jest zadowolony z samego faktu, że po prostu istnieję.
Z najbliższej sali wychodzi lekarz ubrany w typowy kitel, a na szyi ma przewieszony stetoskop. Podchodzi do nas, a ja zauważam, że jest bardzo zmęczony. Oczy ma podkrążone, a twarz orają mu zmarszczki.
— Państwo są rodziną Abigail Harrison... — Marszczy oczy, jakby próbując sobie przypomnieć jej drugie nazwisko.
Jednak ani mnie, ani taty, nie obchodzi, czy poprawnie wypowie "Górniak". Zrywamy się z naszych miejsc i stajemy przed lekarzem. Serce wali mi jak młot.
— Możecie wejść, byle nie na długo — oznajmia, a ja już się uśmiecham. — Musi odpocząć po rodzeniu.
Mężczyzna odchodzi, więc my wchodzimy do jej sali. Najpierw zauważam moją siostrę. Na wpół leży, przykryta kołdrą po szyję. Jest blada i zdecydowanie wyczerpana, ale jednocześnie niezmiernie szczęśliwa. Patrzy na swojego męża, który stoi przy łóżku i uśmiecha się do trzymanego w rękach noworodka. Dziecko jest owinięte w becik i ma na sobie takie śmieszne żółciutkie śpioszki w króliczki.
Gdy dziewczyna nas zauważa, macha słabo.
— Cześć! — witam się zduszonym z ekscytacji głosem.
— Jak się czują świeżo upieczeni rodzice? — pyta Edward. Podchodzi do Feliksa i delikatnie głaszcze noworodka po nosku.
Na twarz mojej siostry wpływa rozbawiony uśmiech.
— Mam lepsze pytanie. — Uderza mnie to, jak zachrypnięty jest jej głos. — Jak czuje się świeżo upieczony dziadek?
Tata prycha i rzuca swojej córce udawanie oburzone spojrzenie.
Siadam na skraju łóżka Abigail i zerkam na nią z uśmiechem. Odwzajemnia to i chwyta mnie za dłoń.
— Wszystko w porządku? — pytam szeptem.
W odpowiedzi tylko uśmiecha się serdecznie i kiwa głową. Zsuwa się niżej na materacu i przymyka oczy. Domyślam się, że teraz marzy jedynie o chwili spokoju, o drzemce po tych kilku wyczerpujących godzinach. I być może momencie sam na sam z...
Zaraz, jakiej jest płci?
— To dziewczynka — odpowiada Feliks, gdy o to pytam. — Dostała od nas imię Genevieve Beatrice Harrison-Górniak.
Właśnie zdaję sobie sprawę z tego, że właściwie każdy w naszej rodzinie ma imię o takim trochę szlachetnym wydźwięku. Bo na przykład moja siostra to Abigail Elizabeth Harrison-Górniak, a ja na drugie mam Charles. Chyba jedynie małżonkowie nie zostają ochrzczeni w ten sposób.
— Jest naprawdę piękna — mówi mój tata. — Podobna do mamusi, ale oczy to ma po tacie — stwierdza.
Nie mam odwagi zbliżyć się do Genevieve, żeby jej się przyjrzeć. Ale potrafię to sobie wyobrazić. Wiem, że na pewno będzie w przyszłości naprawdę przepiękną osobą, bez względu na to, jakie zaimki wybierze. A ja chcę być dla niej tym fajnym, gejowym wujkiem, do którego zawsze może zwrócić się o radę.
CZYTASZ
Aż do końca [16+] ✓
Teen FictionAdam: Chce zapomnieć o swojej bolesnej przeszłości. Szczelnie zamyka ją w pudle na samym dnie swojej duszy i ma nadzieję, że już nigdy się nie wydostanie. William: Szuka nowego miejsca, gdzie poczuje się bezpieczny i mile widziany. Marzy o tym, żeby...