Powoli otwieram oczy. Niemal natychmiast na powrót zaciskam powieki, bo razi mnie biel ścian i zbyt intensywny blask lamp sufitowych. Oczodoły zalewa mi przerażający ból, który rozchodzi się na całą czaszkę. Jest kłujący i ostry, parzy jakby każda moja pojedyncza komórka nerwowa płonęła żywym ogniem.
Podnoszę zaskakująco ciężkie ręce i wciskam palce w skronie. Zasłaniam sobie oczy ramionami z nadzieją, że to pomoże mi uciec przed cierpieniem. Rzeczywiście czuję odrobinę ulgi, lecz wciąż nie jestem w stanie patrzeć na światło. Jeszcze jak na złość lampa punktowa jest centralnie nade mną. Co za koszmar.
Czuję się, jakby ktoś napchał mi waty do głowy, a ciało zamienił w mięsny wór węgla kamiennego. Tak naprawdę to nie wiem, czy on jest ciężki. Po prostu tak mi się kojarzy, skoro ma w nazwie kamień... W każdym razie, nie mam siły się ruszyć ani myśleć. W ogóle jestem taki jakiś nijaki, wyprany z emocji i pozbawiony czucia. Przez chwilę nawet nie wiem, gdzie jestem ani jak się tu znalazłem. Dopiero pikanie aparatury medycznej mi to uświadamia. Gdy uchylam powiekę, widzę fioletowy wenflon wbity w moją prawą dłoń. Na ten widok robi mi się słabo i natychmiast zaczyna mnie swędzieć skóra. Walczę z pragnieniem, żeby siłą wyrwać tę igłę. Zaciskam usta i bardziej zapadam się w miękkiej poduszce. Chwytam kołdrę i przykrywam się nią po sam nos. Jest już prawie lato, a jednak mnie ogarnia chłód. Chyba tylko cudem jeszcze nie drżę z zimna.
Ponownie próbuję otworzyć oczy. Jasność szpitalnej sali nadal nie jest dla mnie przyjemna, lecz teraz przynajmniej mogę zorientować się w otoczeniu. Nie jest szczególnie piękne. Po prostu sterylne i czyste. A jedynym, na czym rzeczywiście mogę zawiesić oko, jest wazon z błękitnymi goździkami. Są tak przepiękne, że aż zapierają mi dech w piersi. Od razu wiem, że to prezent od mojej siostry. Wydaje mi się, że tylko ona jedna wie, że to moje ulubione kwiaty. Nie potrafię sobie przypomnieć, kto jeszcze może to wiedzieć. Zresztą, nieważne. Co za różnica?
Trochę żałuję, że nie jestem w tym pomieszczeniu sam. Na trzech pozostałych łóżkach leżą dwie młode kobiety i mężczyzna w podeszłym wieku. Siedzą na nich i rozmawiają ze sobą półszeptem. To dlatego dopiero teraz ich niewyraźne słowa docierają do moich uszu. Nie mam pojęcia, o czym rozmawiają, ale nie zamierzam się przysłuchiwać. Nawet mnie to jakoś nie ciekawi.
Natomiast dziadek czyta jakąś książkę, która wygląda na bardzo starą i przeczytaną wiele razy. Potrafię sobie wyobrazić ten przepiękny zapach starego papieru. Zastanawiam się, czy w tym szpitalu jest jakaś biblioteka, z której ewentualnie mógłbym skorzystać. Zakładając, że w ogóle zostanę tu na tyle długo, żeby to było konieczne. Bo ja nawet nie jestem pewien, dlaczego tu jestem. Jak przez mgłę pamiętam moment, gdy zakręciło mi się w głowie, a wzrok przysłoniły mroczki. I tyle, potem urywa mi się film. Jednak to musi mieć coś wspólnego z tym, że jestem podłączony do kroplówki, mam nogę w bandażu elastycznym i siniaki na rękach.
Mija długa chwila, zanim jestem wybudzony już prawie całkowicie. Nie jestem już tak zamulony jak wcześniej. Lecz to niestety oznacza także, że pojawia się ból całego ciała, od którego się krzywię, oraz okropne nudy. Nie mam przy sobie telefonu ani tak naprawdę niczego, czym mógłbym się zająć i zapomnieć o dyskomforcie. Nie wiem, gdzie jest mój telefon, z obcymi ludźmi nie mam szczególnej ochoty rozmawiać. Nawet nie mogę patrzeć przez okno, bo za nim nie ma niczego interesującego. Oczywiście jeśli nie liczyć jakichś kontenerów i wychudłego psa, który wyjada śmieci z jednego z nich. Muszę przyznać, że to trochę obrzydliwe.
Słyszę dźwięk otwieranych drzwi, dlatego odwracam głowę w ich stronę. Moja nadzieja na zobaczenie znajomej twarzy rozwiewa się jak płomień świecy na wietrze. To tylko ktoś do tego mężczyzny z książką. Od razu zaczynają głośno rozmawiać i śmiać się z żartów, które rozumieją tylko oni. Nietrudno się domyśleć, że są przyjaciółmi. Widząc tę dwójkę w głowie mam pełno pomysłów na to, jaka jest ich historia. Myślę sobie, że kiedy będę już stary i zmarszczony, też chcę mieć przy sobie kogoś takiego. Przyjaciela, z którym będę dziergał swetry na szydełku, rozmawiał o telenowelach i narzekał na ból stawów.
CZYTASZ
Aż do końca [16+] ✓
Roman pour AdolescentsAdam: Chce zapomnieć o swojej bolesnej przeszłości. Szczelnie zamyka ją w pudle na samym dnie swojej duszy i ma nadzieję, że już nigdy się nie wydostanie. William: Szuka nowego miejsca, gdzie poczuje się bezpieczny i mile widziany. Marzy o tym, żeby...