Jestem gotowy wrócić do domu dopiero po kilku dniach spędzonych z Magdą. Teraz już jestem znacznie stabilniejszy emocjonalnie i nie mam tak silnych stanów autodestrukcyjnych. Ale i tak muszę ją piętnaście razy zapewnić, że dam sobie radę i nie zrobię sobie żadnej krzywdy. Udaje mi się ją przekonać dopiero, gdy mówię, że przecież Profesorek dobrze się mną zaopiekuje.
Szczerze mówiąc to nawet za nim trochę tęsknię. Prawie tak samo, jak za Williamem. Ciągle łapię się na tym, że chcę do niego napisać. Wysłać mu jakiegoś mema, życzyć miłego dnia czy cokolwiek innego. Jestem tak przyzwyczajony do jego ciągłej obecności i kontaktu z nim, że dosłownie czuję się jak na jakimś odwyku.
Wciąż bardzo boli mnie to, że już ze sobą nie rozmawiamy. I podejrzewam, że nigdy nie przestanie. Zawsze będę miał w sobie żal i gnijącą miłość do niego. Ciekawe, czy to kiedykolwiek minie. Czy w ogóle da się wyleczyć z miłości?
— Adam. — Magda zatrzymuje mnie w progu ganku. Odwracam się na pięcie i patrzę na nią zmęczonym wzrokiem. — Pamiętaj, że cię kocham — oznajmia stanowczo. Ciepło rozlewa się po moim ciele. — Jesteś moim najlepszym przyjacielem.
Udaje mi się zdobyć na lekki uśmiech.
— Ty też jesteś moją najlepszą przyjaciółką — odpowiadam szczerze. — Dziękuję.
— Od tego są przyjaciele, prawda? — Przyciąga mnie do siebie i czuje otacza ramionami, a ja mocno do niej przywieram. Ostatnio jakoś bardziej lubię przytulanie. — Będę dla ciebie zawsze, gdy będziesz mnie potrzebował — obiecuje, a ja jej wierzę.
— Ja też. — Odsuwamy się od siebie na odległość ramion. — A przynajmniej spróbuję, dobra?
Śmieje się cicho. Dlaczego mam wrażenie, że jest wzruszona?
— Jeszcze raz przepraszam za bycie egoistą — mówię.
Dziewczyna przewraca oczami. Przygryzam wnętrze policzka.
— Już o tym rozmawialiśmy... — Wzdycha ciężko. — Nie jesteś egoistą, a poza tym popłakaliśmy razem.
— No dobra. — Jestem prawie pewien, że właśnie się rumienię. Odwracam wzrok. Nadal jest mi tak bardzo wstyd, że płakałem. Nawet jeśli przyjaciółka w żadnym momencie nie dała mi ku temu powodów. — Mam nadzieję, że ty też czujesz się lepiej. Trochę.
Przytakuje bez entuzjazmu.
— Chciałabym tylko zrozumieć, co się stało. — Wzrusza ramionami.
Ja też bardzo chciałbym zrozumieć tę sytuację, ale nie mówię tego. Naprawdę staram się wyrzucić go z głowy, ale minęło na to za mało czasu. Rana jeszcze się dobrze nie zasklepiła. Nawet jeśli już nie płaczę. Cóż, tak naprawdę to chyba jestem na to po prostu zbyt zmęczony.
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę, nim wreszcie nadchodzi ten moment, że muszę iść.
Mam w głowie zupełną ciszę, która mnie dziwi. Nigdy tak nie jest, zawsze szaleje tam ich cała chmara, jak rój pszczół. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Moje leki uspokajające nie działają na mnie aż tak mocno, a ja zdecydowanie nie jestem spokojny. Raczej ogarnia mnie niewyjaśniony niepokój, którego źródła nie umiem zlokalizować. Jest jak takie swędzenie pod skórą, do którego nie można się dobrać.
Od tego wszystkiego boli mnie głowa.
Chwytam za klamkę. Drzwi na szczęście są otwarte, bo ja nie mam przy sobie kluczy. I niespecjalnie chce mi się ich szukać w skrytce.
Wchodzę do domu i od razu słyszę głośne, stęsknione miauczenie Ramzesa. Zaraz potem widzę Profesorka, który schodzi ze schodów i na mój widok szeroko się uśmiecha. Wzrusza mnie to, jak obaj cieszą się, że wracam. Zaskakuje mnie to i cieszy tak bardzo, że mam ochotę się rozpłakać. Jednak powstrzymuję się przed tym. Ostatnio i tak robię to zdecydowanie zbyt długo.
CZYTASZ
Aż do końca [16+] ✓
Novela JuvenilAdam: Chce zapomnieć o swojej bolesnej przeszłości. Szczelnie zamyka ją w pudle na samym dnie swojej duszy i ma nadzieję, że już nigdy się nie wydostanie. William: Szuka nowego miejsca, gdzie poczuje się bezpieczny i mile widziany. Marzy o tym, żeby...