Rozdział 59 - Adam

34 5 4
                                    

Budzę się wyspany i w tak dobrym humorze, że aż trudno jest mi uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Najpierw mocno się przeciągam przy akompaniamencie strzelania moich kości. Potem muszę uszczypnąć się w ramię, żeby przekonać się o tym, że rzeczywiście już nie śpię i ból twarzy od szerokiego uśmiechu jest jak najbardziej prawdziwy.

Zrzucam z siebie kołdrę i prawie nadeptuję na ogon Ramzesa. Na szczęście w porę się orientuję i nie robię mu krzywdy. Za to tracę równowagę i z impetem wpadam w szafę. Rozcinam sobie dłoń na jej krawędzi. Zaraz czuję nieprzyjemne pieczenie w miejscu, gdzie pojawia się stróżka krwi.

Ale nawet to dziś nie jest w stanie zniszczyć mojej potężnej radości. Po prostu wycieram rękę w koszulkę i udaję, że moja akrobacja nie miała miejsca. Nie ma świadków, nie ma zdarzenia. Ramzes nikomu nic nie powie, to dobry kot.

Idę do łazienki i spędzam tam znacznie więcej czasu, niż zazwyczaj. Niedbale układam włosy, zaczesując je palcami do tyłu. Parę kosmyków i tak opada mi na czoło. Przyznaję, że odrobinę mnie to wkurza. Jednak nie na tyle, bym zniżył się do użycia spinek do włosów Magdy. Nawet nie jestem pewien, skąd się tu wzięły i dlaczego nadal tu są. Ale z drugiej strony, skoro mam w szafie kilka jej bluzek, a w łazience podpaski, to czemu by nie spinki?

Doprowadzam się do porządku, ubieram tank top z dekoltem w serek i standardowo czarne, przetarte dżinsy. Przeglądam się sobie i nagle zauważam, że coś wystaje z kieszeni spodni. Zerkam w dół i widzę jakiś rzemyk, którego nie kojarzę zupełnie z niczym. W końcu nie mam w zwyczaju nosić biżuterii innej niż piercingi.

Ciągnę za niego, a na widok półprzezroczystego i nierównomiernego kamienia mój żołądek robi salto. Serce podchodzi mi do gardła i teraz jest mi strasznie słabo. Chyba zaraz zemdleję.

Nagle znajduję się na podłodze ze świadomością, że dżinsy, które mam na sobie, nie są moje. Podobnie jak wisiorek, który nigdy nie należał do mnie. Nie tak naprawdę.

Zaciskam powieki i czuję ciepłe łzy na policzkach. Cały drżę i nie potrafię zatrzymać tego, co teraz dzieję się w moim wnętrzu. Istny huragan emocji, które od tak dawna od siebie odpycham. W tym momencie są zbyt silne i w żaden sposób nie jestem w stanie ich okiełznać, odepchnąć. Pozwalam im przejąć nade mną kontrolę. Chyba właśnie tego teraz potrzebuję.

Przytulam kamień do piersi. Jego chłód i chropowata faktura, która wbija mi się w ciało, sprawia, że znów czuję się tak jak wtedy w szpitalu. Przypomina mi się widok tamtego ptaka, który ani na chwilę nie spuścił ze mnie wzroku. I to dziwne, nieodparte wrażenie obecności mojego nieżyjącego starszego brata.

Nie wierzę w żadnego boga i nie wiem, czy naprawdę istnieje jakakolwiek forma zaświatów lub życia po śmierci. Mimo to, od tamtej chwili nie opuszcza mnie przeczucie, że Michał jest przy mnie. Że był ze mną zawsze, choć nie zdawałem sobie z tego sprawy. Trzymam w rękach kolejny dowód.

A może to wszystko bujda i zwyczajnie postradałem zmysły. Jednak czy to takie złe mieć nadzieję? Bo naprawdę chciałbym, aby Michał, gdziekolwiek teraz właściwie jest, jeśli w ogóle, był szczęśliwy i bezpieczny. Żeby nie musiał już znosić bólu zadawanego przez ojca tyrana ani ciągłej troski o młodszego brata, który nie potrafi sam o siebie zadbać. Żeby nikt nigdy więcej nie próbował wmówić mu, że jest tylko ścierwem, który zasługuje jedynie na długą śmierć.

Chciałbym, żeby mój starszy brat teraz cieszył się tym wszystkim, co od losu dostałem ja.

***

Nie mam w sobie już ani jednej łzy. Za to teraz ich miejsce zajmuje zmęczenie i niczym niezmącony spokój jak po potężnej burzy. Przyznaję to z trudem, ale rzeczywiście czuję niesłychaną ulgę. To trochę tak, jakbym został oczyszczony z całego mroku i napięcia, które aż dotąd cały czas w sobie duszę. Moja wewnętrzna tama pękła po raz kolejny, lecz tym razem na dobre. Gdybym był Williamem z całą tą jego poetyckością, powiedziałbym, że teraz jestem wyzwolony z emocjonalnego więzienia, które sam sobie budowałem przez te wszystkie lata. No ale nie jestem nim, więc tak na dobrą sprawę, nieszczególnie zastanawiam się nad zmianami, które we mnie zachodzą. Owszem, czuję się jakoś inaczej. Lepiej. Ale nie jestem zainteresowany analizą mojej duszy i tego, co dokładnie jest inne. Od tego mam moją terapeutkę.

Aż do końca [16+] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz