Rozdział 64 - William

22 4 2
                                    

Jest coś niezwykle relaksującego i jakby hipnotyzującego w tym stukocie kół pociągu i warkocie jego silnika. Czuję, że mógłbym siedzieć tu nawet i cały dzień, a w tym czasie z zamkniętymi oczami wsłuchiwać się w otoczenie. I może spoglądać w widoki za oknem, które są niesamowite. Trasa wiedzie głównie przez obrzeża niedużych miast i wsie. Myślę, że jest coś uroczego w podróżowaniu w ten sposób. Szczególnie, kiedy ma się obok swoich najlepszych przyjaciół. Staram się za dużo nie myśleć o tym, jak wdzięczny jestem losowi za tę chwilę. Nie chcę zacząć płakać w środku rozmowy i musieć tłumaczyć, dlaczego to robię.

Sięgam po bagaż podręczny i wyjmuję pudełko śniadaniowe. Dzielę się z przyjaciółmi brownie, które upiekła moja siostra. Wszyscy z chęcią się częstują i z pomrukami radości zajadają tę kakaową pyszność.

Nawet Adam nie odmawia kawałka ciasta. I nie byłoby w tym zupełnie niczego niezwykłego, gdyby nie to, że chyba po raz pierwszy widzę, jak je. Buzia sama mi się uśmiecha, gdy widzę na jego twarzy czystą rozkosz i błogość spowodowaną smakiem. To jest absolutnie rozczulające i mam wielką ochotę zachwycać się nad każdym detalem tego człowieka. Szczególnie teraz, gdy ma na głowie kocie uszy, dodające mu uroku. Wygląda w nich przesłodko.

Muszę się powstrzymywać przed gapieniem się na niego i sposób, w jaki porusza się jego szczęka, gdy przeżuwa. Przecież nie chcę, by poczuł się niekomfortowo. Już sam fakt, że przełamał się do zjedzenia czegoś przy nas, musi być dla niego wystarczająco stresujący. Jestem z niego taki dumny, że niewiele dzieli mnie od rzucenia mu się na szyję i ucałowania go w policzek.

Później Adam opiera głowę na moim ramieniu, a ja obejmuję go i zaczynam delikatnie drapać po głowie. Wydaje z siebie ciche mruknięcie, które słyszę chyba tylko ja. Zgryzam wnętrze policzka, żeby ukryć cisnący mi się na usta uśmiech. Staram się skupić na kartach, które mam przed sobą. Chłopak także na nie zerka, choć nie jest szczególnie zainteresowany grą.

— Uno! — krzyczę podekscytowany i wyrzucam na niewielki stolik kartę z oznaczeniem "+4". Unoszę wyzywający wzrok w stronę Magdy. — I co teraz? — Śmieję się.

— Ja ci dam uno — burczy. Mruży oczy i dokłada kartę "+2", a następnie Aleks dokłada drugą taką samą. — Ja ci dam, kurwa, uno.

— Łeee...! — jęczę zrozpaczony. Moja ostatnia karta nie pasuje, więc muszę dobrać aż osiem kart. Przewracam oczami. — To nie fair, wy się zmówiliście! — Układam moją nową, nieszczęsną talię kolorystyczne. — Para przeciwko... — Urywam. Adam niestety z nami nie gra. — Przeciwko jednej osobie!

— Nieprawda — dziewczyna oburza się i ostentacyjnie wydyma policzki. — Po prostu tak wyszło. — Niewinnie wzrusza ramionami. — Nie nasza wina, że jesteś w to tragiczny.

Znowu przewracam oczami.

Słyszę zmianę w oddechu Adama i nagle zdaję sobie sprawę, że zasnął. Zerkam na niego i uśmiecham się szeroko jak dziecko na widok świętego Mikołaja. Nie przestaję głaskać go po głowie, mimo tego, jak trudno jest mi grać jedną ręką. Przecież nie zamierzam go budzić. Znam go już na tyle długo, by domyślić się, że ma za sobą bardzo krótką, nieprzespaną noc. Zresztą, wszyscy wstaliśmy dziś bardzo wcześnie, więc zupełnie mu się nie dziwię.

Pozostali też to zauważają i postanawiają być nieco ciszej. Przynajmniej przez kilka minut, zanim zdążą o tym zapomnieć.

Kończymy grę w momencie, gdy Aleks pozbywa się wszystkich kart. Magda udaje wkurzoną, oskarża go o oszustwo i dźga palcem w policzek. On zaś z trudem zachowuje powagę i powtarza jej słowa na temat mojego bycia tragicznym w Uno. Magda oczywiście nie zamierza mu tak łatwo odpuścić, nawet jeśli chłopak ma rację.

Aż do końca [16+] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz