Cień istnienia

19 6 2
                                    

Wśród żywych chodziłam, ciałem swym obecna, 
Lecz dusza moja była jak zgnilizna, zmęczona i bledna. 
Cienie otaczały mnie, mrok w sercu wschodził, 
Każdy krok ciężki, jakby na wieki uwięziony.

W oczach blask gasł, uśmiech zamierał w kącikach ust, 
Serce biło, lecz jakby bez celu, bez pulsu, bez tchnień nut. 
Słowa, które szeptałam, w próżni ginęły, 
I w tej ciszy samotności, jak trup się czułam, w bezdnie błądziły.

Świat wokół tętnił życiem, a ja w nim martwa, 
W gąszczu ludzi zagubiona, lecz jakby nieobecna. 
Każdy dzień podobny, szary, bez barw i dźwięku, 
W zgiełku tego świata tkwiłam, bez nadziei, bez lęku.

Czy znajdę kiedyś ścieżkę, by z martwoty wyjść? 
Czy wróci miłość do życia, czy serce zacznie bić? 
Póki co, na świecie jestem, ale jak trup się czuję, 
Lecz iskra nadziei tli się, że kiedyś się obudzę.

Z serca i umysłuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz