Rozdział 4

4K 210 36
                                    

Colette

Wyszłam ze szkoły po czternastej. Zatrzymałam się na chwilę na szczycie schodów, żeby poprawić ramię plecaka i rzuciłam okiem na Raidena, który stał na dole i rozmawiał z jakimś chłopakiem. Odwróciłam jednak wzrok, gdy na mnie zerknął. Zaczęłam schodzić powoli na dół, a moją uwagę przykuł wtedy czarny samochód, stojący po drugiej stronie ulicy. A raczej jego właściciel, który w czarnej, skórzanej kurtce się o niego opierał. Miał skrzyżowane ręce na klatce piersiowej i założone okulary przeciwsłoneczne.

Od razu go rozpoznałam.

Podeszłam do niego dość szybko i rzuciłam mu się na szyję, jak tylko rozłożył ramiona.

– Hayden, tęskniłam – przywitałam się z kuzynem, jak tylko się od niego odsunęłam. – Co ty tu robisz? Myślałam, że zobaczymy się dopiero w piątek, jak pojedziemy do Golden Creek.

– Wiem, ale byłem u twojego taty w firmie i poprosił mnie, żebym cię odebrał i zabrał do domu, bo on musi coś jeszcze załatwić. Nie cieszysz się?

– Oczywiście, że się cieszę. Nie mogę się doczekać weekendu. Szkoda, że jeszcze nie jestem pełnoletnia, to byśmy poszli z Mallory trochę potańczyć w Golden Creek.

– Jeszcze musisz trochę na to poczekać – odpowiedział i obszedł samochód, żeby otworzyć mi drzwi. – Pakuj się. Ale jak będziesz miała urodziny, to zabieramy cię na picie i tańce, przysięgam. Twoja mama już się o to boi.

– Nie dziwię się jej. Też bym się bała puścić gdzieś z tobą moją córkę – powiedziałam, wsiadając na miejsce pasażera.

– Twoi rodzice mnie uwielbiają. Jestem dla nich, jak ich kolejne dziecko. Adoptowane.

– Dużo już ich mają. Pewnie już nawet nie potrafią nas doliczyć.

Hayden się zaśmiał i zamknął mi drzwi. Obszedł samochód i po chwili wsiadł za kierownicę, odjeżdżając spod budynku z piskiem opon.

Obróciłam głowę w stronę blondyna, gdy zdjął okulary i podał mi je, żebym mu je przytrzymała.

– Aha, a nie miałem jeszcze odebrać Liama? – zapytał nagle.

– Nie, bo ma trening w kosza.

– On gra?

– Nie gra w drużynie, ale lubi sobie pograć po szkole. Później pewnie przyjedzie razem z Raidenem. Tym takim wysokim brunetem – powiedziałam, gdyby nie skojarzył po imieniu.

– Aha, wiem. – Pstryknął kilka razy palcami. – To ten, który cię irytuje.

– Dokładnie.

– Kto się lubi, ten się czubi. Na odwrót? Kto się czubi, ten się lubi?

Zaśmiałam się głośno.

– No jakoś tak to leciało, nie śmiej się. A ładnie byście razem wyglądali.

– Coś piłeś, Hayden? Bo jak tak, to ja jednak nie chcę z tobą jechać. Boję się o moje życie – zażartowałam, patrząc na niego z udawaną powagą. – Aż mi się niedobrze zrobiło na samą myśl. Nie mów mi takich rzeczy, okej?

– A podoba ci się ktoś teraz?

– Nie – odpowiedziałam szczerze. – Wiesz, jacy są chłopcy w moim wieku, których znam? Niedojrzali. Wolę poczekać na kogoś wyjątkowego.

– Dobra decyzja. Dalej oglądasz te swoje Bollywoody?

– Oczywiście. I to z mamą. Dawno w sumie nie oglądałyśmy. Dzięki za przypomnienie. Tata ci raczej nie podziękuje, gdy się dowie, że to przez ciebie będziemy dzisiaj oglądać.

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz