Rozdział 15

1.2K 134 59
                                    

Wczoraj tak ładnie komentowaliście, a ja postanowiłam Wam dzisiaj wrzucić kolejny rozdział, więęęęęc może jakaś powtórka? Poza tym uwielbiam czytać Wasze komentarze i reakcje na różne sceny. Nic mi tak humoru nie poprawia

_________________________________________________

Colette

Zagryzłam wargi, jak tylko uciekłam do pokoju po tym, jak wpadłam na Raidena. Oparłam się o drzwi, oddychając szybko. Czułam, jak mocno bije mi serce, gdy podtrzymywałam ręcznik, żeby mi nie spadł. Policzki płonęły ze wstydu i nie wiedziałam, jak spojrzę mu później w oczy.

Muszę go unikać, pomyślałam, otwierając szafę.

Nie byłam pewna, czy mi się to uda. W końcu był najlepszym przyjacielem Liama. Spędzał u nas w domu mnóstwo czasu. W szkole unikanie go szło by mi pewnie lepiej, gdyby nie Zoey. Miałam świadomość, że dziewczyna będzie mnie do nich ciągnęła, żeby móc pogadać trochę z Liamem.

– Nad czym tak myślisz? – zapytałam, gdy zeszłam na dół, a mama wpatrywała się w kubki z herbatą, trzymając w dłoni cukierniczkę.

– Nie pamiętam, ile Raiden słodzi. Liam, zapytasz go, skoro idziesz na górę? – zwróciła się do mojego brata.

– Łyżeczkę – odpowiedziałam automatycznie, ziewając głośno. Nawet nie musiałam się zastanawiać nad odpowiedzią. – Też sobie zrobię.

– Woda dopiero się zagotowała, to zalej sobie, kochanie.

Wpatrywałam się w okno, gdy Liam z Raidenem zeszli na dół. Słyszałam tylko, że Vivi od razu się na niego rzuciła. Nie chciałam na niego nawet zerknąć. Marzyłam o tym, by jak najszybciej uciec do swojego pokoju, albo znaleźć sobie jakiekolwiek zajęcie. Z dala od nich.

– Może pogramy w planszówki? – zapytała Vivi. – Coco, ty też chciałaś ostatnio grać. Mamy okazję.

– Nie chce mi się – odpowiedziałam, marząc o tym, by Liam też powiedział, że nie chce grać lub że idą pograć na konsoli.

– Pograjcie w chińczyka. Akurat jest was czwórka – odezwał się tata. – Collie, graj z nimi.

– Ja...

– Rozłożę! – krzyknęła podekscytowana Vivi.

Chyba już nie miałam wyjścia.

Siedziałam naprzeciwko Raidena. Czułam czasem na sobie jego wzrok, ale nie zerkałam na niego. Bardzo szybko miałam okazję zbić jego pionek, co oczywiście wykorzystałam.

Wypuścił głośno powietrze, a na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. Rzuciłam na niego okiem i wyglądał na sfrustrowanego.

I bardzo dobrze.

– Przyzwyczaisz się, Raiden – zaśmiała się Vivi. – Tata już na przykład z nią nie gra, bo ma dość.

– Nie dziwię mu się. Ja też gram z nią po raz ostatni – mruknął i nasz wzrok w końcu się spotkał. – Nigdy więcej, Hargrove.

– Naucz się przegrywać, Lacey.

– Jeszcze zobaczymy, kto przegra. Bo na pewno nie ja.

Ta gra sprawiała mi wiele przyjemności. Szczególnie gdy mogłam go zbić. Tata co chwilę śmiał się, słysząc narzekanie Raidena. Oczywiście mnie też Vivi zbijała przy każdej możliwej okazji i miała przy tym wiele satysfakcji, ale to mi akurat nie przeszkadzało. Przynajmniej dopóki byłam lepsza od bruneta.

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz