Rozdział 8

3.9K 201 56
                                    

Colette

– Wolne?

Usłyszałam nad głową w poniedziałkowy poranek i spojrzałam na dziewczynę, którą zdecydowanie widziałam po raz pierwszy w swoim życiu. Nie wiedziałam, co ona robiła w naszej klasie. Była piękna. Jej długie, ciemne włosy delikatnie kręciły się na końcach, a brązowe oczy wpatrywały we mnie, wyczekując odpowiedzi.

– Nie pomyliłaś klas? – zapytałam cicho, a ona pokręciła lekko głową i usiadła na krześle obok mnie. – Ummm... Chyba nie chcesz ze mną siedzieć. Będzie lepiej dla ciebie, jeśli usiądziesz w innej ławce.

– Czemu?

– To twój pierwszy dzień w nowej klasie i siadasz z największym przegrywem?

Usłyszałam za sobą śmiech Maxa, ostry i pełen złośliwości. Cała się spięłam, czując jego obecność za moimi plecami. To był ten moment, kiedy serce zaczyna bić szybciej, a umysł podpowiada wszystkie możliwe scenariusze, jak źle może się to skończyć.

– Jak to? – odezwała się dziewczyna. – Przecież nie usiadłam z tobą – odgryzła mu się, a w jej głosie nie było ani cienia lęku.

Czułam, jakby każda osoba, znajdująca się w klasie, wstrzymała oddech. Dziewczyna spojrzała na mnie z uśmiechem, jakby nic się nie stało. Jej oczy błyszczały pewnością siebie, której mi brakowało.

– Czyli jesteś tak samo ładna, jak i głupia.

– Nie warto – szepnęłam, gdy otworzyła usta, żeby mu coś odpowiedzieć. – Może faktycznie lepiej będzie, jak się przesiądziesz.

– Nie, dzięki. Tu mi dobrze. Nie z takimi debilami miałam już do czynienia. Nie musisz się martwić. Zoey.

– Colette. Ale wiedz, że w każdej chwili możesz się przesiąść.

– Czemu cię nie lubi? – zapytała cicho, a ja tylko wzruszyłam ramionami.

Nie zamierzałam jej opowiadać tej historii. Nie znałyśmy się i nie wiedziałam wtedy, czy kolejnego dnia nie zostanie nagle koleżanką Maxa i sama nie zacznie mi dokuczać. Potrzebowałam czasu, żeby zaufać ludziom.

– Słyszałam, że dzisiaj macie tu jakiś mecz w kosza. Wybierasz się?

– Nie. Nie chodzę na takie imprezy – odpowiedziałam cicho, bawiąc się nerwowo długopisem.

– No coś ty? Takie mecze są najlepsze. Ze mną nie pójdziesz?

– Co ty tu tak właściwie robisz? – zapytałam, chcąc zmienić trochę temat.

– Och... Zapomniałam powiedzieć przez tego frajera. Rodzice dostali tu pracę, więc ja musiałam zmienić szkołę. To mój pierwszy dzień. Nikogo tu jeszcze nie znam poza tobą. Oprowadziłabyś mnie później? Wiem tylko, gdzie jest gabinet dyrektora i sekretariat.

– Tak... Dobrze. Oprowadzę cię.

Wydawała się bardzo otwartą osobą i czułam, że szybko znajdzie sobie bardziej popularnych znajomych. Jednak chciałam być miła i pokazać jej szkołę. Nic na tym nie traciłam. Wolałam chodzić po szkole, niż siedzieć pod salą i zastanawiać się, czy Max mnie zaczepi, czy ukradnie mi jedzenie...

Lekcja minęła dość spokojnie. Starałam się nie wychylać, gdy nauczyciel o coś pytał, żeby nie ściągać na siebie niepotrzebnej uwagi, choć znałam odpowiedzi na pytania, które zadawał.

Na przerwie pokazywałam Zoey szkołę. Na końcu korytarza, którym szłyśmy, zobaczyłam Raidena, mojego brata, Iana i Logana. Nie mogłyśmy już zawrócić. Oni też nas zauważyli. A brunetka też się w nich wpatrywała.

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz