Rozdział 26

3.1K 187 32
                                    

Colette

– Ani trochę go nie lubisz?

Tristan drążył temat Raidena przez całą podróż do Golden Creek. Ja nawet nie wiedziałam, co mu odpowiadać. Byłam już zmęczona tymi pytaniami. Z jednej strony brakowało mi Tristana, ale z drugiej miałam go już serdecznie dość. Co chwilę groziłam mu, że pójdę spać do wujka Eastona albo do dziadków, ale nic sobie z tego nie robił.

– Nie mam nic przeciwko niemu, Tristan.

– Czyli go lubisz – powiedział z triumfalnym uśmiechem.

– Spadaj – mruknęłam, co tylko wywołało jego śmiech. – Nasza relacja jest skomplikowana. Lubię go irytować, lubię, jak się tak śmiesznie wkurza i drga mu przy tym lewa powieka, ale lubię też z nim rozmawiać i wydaje mi się, że mnie rozumie.

– To wy potraficie normalnie rozmawiać?

– Nauczyliśmy się. Potrafi dobrze słuchać.

– Ale podoba ci się?

Wywróciłam oczami, jak tylko usłyszałam jego pytanie.

– Jest bardzo przystojny.

– A co, jakby to on zrobił pierwszy krok?

– Co? To znaczy... Jakby mnie chciał pocałować? Po pierwsze, na pewno nie zrobiłby tego bez pytania – powiedziałam, a on powoli pokiwał głową. – A ja... Mam jeszcze czas na chłopców. Z nikim się nawet nie całowałam. Ja nawet nie potrafię się całować. W życiu bym mu już nie spojrzała w oczy. On pewnie też od razu by stracił zainteresowanie, jakby jakieś miał. Poza tym! Jesteś moim starszym bratem! Powinieneś powiedzieć mu, że ma się trzymać ode mnie z daleka.

– Nie... Lubię was razem. Mógłby być moim szwagrem.

– Tristan!

– Co? Ja tylko mówię – wzruszył ramionami, wjeżdżając na podjazd przed naszym domkiem. – Wysiadamy, młoda. Zapytać Haydena, czy jest w mieście?

– Nie! Na bank tu przyjedzie. Nawet jeśli jest teraz w Holloway. Później oboje będziecie mnie męczyć tematem Raidena. W ogóle to poznaliśmy dzisiaj siostrę chłopaka, z którym się biłeś.

– Naprawdę?

– Bardzo miła dziewczyna. Przeprosiła nas za brata i mówiła, że jest czarną owcą w rodzinie – zaśmiałam się i wysiadłam z samochodu.

Spojrzałam w czyste niebo i nawet zdołałam dostrzec kilka gwiazd. Pomyślałam o Raidenie, patrząc w nie, a myśli o nim wciąż krążyły mi po głowie. Byłam zdziwiona, że w aucie, w drodze na mecz, Liam usiadł tak, żebyśmy siedzieli z Raidenem obok siebie. Wspomnienie tej chwili wywołało we mnie mieszane uczucia. Mnie nie zależało jakoś, żeby siedzieć obok niego, ale też nie chciałam się zamieniać z Vivi miejscami. Sama nie byłam pewna, dlaczego tak postąpiłam. Może to była czysta wygoda, a może coś innego...

Może po prostu chciałam obok niego siedzieć?

– Torba, Collie.

Zabrałam ją od brata i w ciszy weszliśmy do domu.

Kochałam to miejsce. Już dawno powiedziałam rodzicom, że mają nie sprzedawać tego domu, bo chcę w nim kiedyś mieszkać. Mama nie była zadowolona, ale chyba myślała, że zmienię szybko zdanie. Jeśli faktycznie poszłabym na medycynę, to mogłabym pracować w Golden Creek. Albo nawet gdzieś w okolicy i po prostu mogłabym dojeżdżać.

Od razu poszłam do swojego dawnego pokoju, żeby zanieść torbę. Zaświeciłam światło i momentalnie rzuciła mi się w oczy czarna, delikatna bransoletka. Nigdy jej nie widziałam, ale pamiętałam, że to Raiden nocował w moim pokoju. Zrobiłam jej zdjęcie i wysłałam chłopakowi.

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz