Rozdział 10

3.4K 169 62
                                    

Raiden

Praktycznie zamarłem, kiedy podczas burzy Collie złapała mnie za rękę i zaczęła szeptać, żebym jej nie zostawiał. Zdziwiłem się. Dlaczego to właśnie do mnie podeszła? Mogła podejść do każdej innej osoby z rodziny. A podeszła właśnie do mnie.

Jednak po chwili dotarło do mnie, że to nie do mnie chciała podejść. Musiała mnie pomylić zapewne z Liamem. I utwierdziłem się w tym, kiedy jej tata ją objął, Liam wrócił ze świeczkami, a ona zdezorientowana zaczęła rozglądać się po salonie. Nie patrzyłem na nią. Bałem się, że moje spojrzenie sprawi, że będzie czuła się jeszcze bardziej niekomfortowo. Nie chciałem tego. Wyglądała wtedy na naprawdę przerażoną. Nie miałem pojęcia, że aż tak boi się burzy.

Widziałem po niej, że zastanawia się, co powinna zrobić, gdy siedziała na kanapie. Spojrzeliśmy sobie w oczy i już miałem zapytać, czy wszystko w porządku, ale akurat w tym momencie Vivi opadła na kanapę między nami. Od razu odwróciłem wzrok od Colette i przeniosłem go na Liama i panią Hargrove, którzy zapalali świeczki.

– Raiden? – zwrócił się do mnie pan Clyde. – Pisałeś do rodziców, że jesteś u nas? Żeby się o ciebie nie martwili.

– Tak, dałem im znać.

Na szczęście z pięć minut później światło znów się zaświeciło.

– Dzięki Bogu – szepnęła Colette.

Zerknąłem na nią, jak tylko Genevieve wstała po pilota od telewizora. Collie wyglądała, jakby od razu się zrelaksowała. Musiała wyczuć na sobie mój wzrok, bo na mnie zerknęła, ale bardzo szybko odwróciła wzrok. Dostrzegłem jej zaróżowione policzki.

Czy ona też myślała o tym, jak nasze dłonie były złączone? Podobało jej się to?

Czy mi się to podobało? Tak, ale nie powinno. Colette to młodsza siostra mojego przyjaciela. Irytująca blondynka, która wręcz ubóstwia mnie drażnić.

Chociaż ja też lubię drażnić ją.

Zawsze lubiłem, kiedy się odgryzała albo tak śmiesznie irytowała, mrużąc przy tym oczy.

– Idę do siebie – powiedziała nagle, podnosząc się z kanapy, gdy Vivi przysunęła się do mnie i objąłem ją ramieniem.

– Oglądasz dzisiaj za mną – zarządziła ich młodsza siostra.

– Zapomnij, młoda – wtrącił Liam. – Będziemy grać.

– Codziennie gracie. Nie oddam ci go.

Zaśmiałem się cicho i rozczochrałem jej włosy. Lubiłem to dziecko i traktowałem ją trochę, jak własną siostrę. Cieszyłem się, że miałem tak dobry kontakt z rodziną Liama. Jego rodzice też mnie chyba lubili... Nie lubiła mnie tylko jedna osoba. Colette.

– Vivi, nie męcz Raidena.

– Wcale go nie męczę, tato... Męczę cię? – Spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami, a ja od razu pokręciłem głową. – Widzisz?! Nie męczę go.

Rano, po wejściu do szkoły, od razu dostrzegłem Logana, siedzącego na ławce i wpatrującego się w Iana, który rozmawiał z jakąś dziewczyną przy ścianie.

Usiadłem obok niego i szturchnąłem go lekko ramieniem. Nawet się nie zorientował, że obok niego usiadłem, dopóki tego nie zrobiłem.

– Kolejna? – zapytałem, a on prychnął śmiechem.

– Dzisiaj to dopiero pierwsza. Za godzinę będzie następna. Nie wiem, skąd on ma ten urok, który działa na laski. Mógłby zdradzić nam tę tajemnicę. A ty z nią pogadasz? – zapytał cicho i kiwnął głową na Colette, która wchodziła po schodach.

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz