Rozdział 36

2.9K 202 59
                                    

Czerwiec

Colette

Nie wiedziałam, kiedy przeleciały te wszystkie miesiące. Nim się obejrzałam, nadszedł czerwiec, a co za tym idzie... Bal. Byłam odrobinę zestresowana, ale i szczęśliwa, bo wybierałam się na niego z Raidenem. Wydawało mi się, że z dnia na dzień jestem przy nim szczęśliwsza. Miałam wrażenie, że nic nie może nas rozdzielić. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, rozmawialiśmy do późna w nocy, dzieliliśmy się marzeniami i obawami. Cały czas się do siebie zbliżaliśmy, choć jeszcze ani razu nie padły te magiczne dwa słowa.

Ale kochałam go.

Po tych kilku miesiącach razem mogłam to szczerze i otwarcie wyznać.

Kochałam Raidena.

Wydawało mi się, że nikt nie rozumie mnie tak, jak właśnie on. Wiedziałam, że mogę z nim o wszystkim porozmawiać, a on zawsze mnie wysłucha. Czasem oczywiście się sprzeczaliśmy, ale to tylko umacniało naszą więź.

Miałam na sobie długą, jasnoróżową sukienkę z rozcięciem na nodze. Sukienka była na ramiączkach, a jej tiulowa spódnica była zdobiona subtelnym kwiatowym wzorem, który delikatnie mienił się w świetle. Czułam się w niej, jak księżniczka. Raiden nie wiedział, co planuję założyć. Znał tylko jej kolor. Byłam bardzo ciekawa, czy mu się spodoba.

Jednak kilka minut przed jego przyjściem chodziłam zestresowana i pytałam wszystkich, czy ta sukienka to nie przegięcie i czy na pewno mogę w takiej wyjść.

– Wszystkie loki zaraz ci się wyprostują, Colette. Uspokój się – powiedziała mama, stając przede mną i poprawiając mi fryzurę. – Wyglądasz przepięknie i na pewno mu się spodobasz. Zobaczysz, że aż go zatka z wrażenia, jak otworzysz mu drzwi.

– Oby.

– Ale będę mogła zrobić wam zdjęcie, zanim pojedziecie?

– Tak. Chcę mieć na pamiątkę – odpowiedziałam, a ona spojrzała w okno. – Miał być za kilka minut dopiero. Już jest? Nie mam błyszczyka. Ani torebki.

– Vivi ci przyniesie – powiedziała i spojrzała na moją młodszą siostrę. – W pokoju masz?

– Tak. Na łóżku.

– Wyglądasz przepięknie, Collie – odezwał się tata, podchodząc do nas.

– Dzięki.

Przełknęłam ślinę, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Powoli ruszyłam w ich stronę. Słyszałam tylko stukot moich obcasów i serce, które dudniło mi w klatce piersiowej.

Mogłam łyknąć coś na uspokojenie, pomyślałam, ale pociągnęłam za klamkę i spojrzałam na Raidena, ubranego w czarny garnitur. Wyglądał naprawdę olśniewająco, jakby właśnie wyszedł z okładki magazynu mody.

On też wyglądał, jakby zaniemówił. Patrzył na każdy fragment mojego ciała, dlatego okręciłam się lekko i uśmiechnęłam do niego.

– Podoba ci się?

– Zapierasz dech w piersiach, Colette Hargrove – odpowiedział, jego głos był pełen szczerego podziwu. – Wyglądasz ślicznie.

Poczułam ciepło rozlewające się po całym ciele.

– Ty też wyglądasz bardzo przystojnie – powiedziałam, wyciągając rękę w jego stronę. – To będzie magiczny wieczór.

– Jestem pewny, że taki będzie.

Mama pojawiła się w drzwiach, trzymając telefon, gotowa uchwycić ten moment.

– Mama chce nam zrobić zdjęcie – uprzedziłam go cicho. – Tato, a ty jesteś już gotowy, żeby nas odwieźć?

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz