Rozdział 37

3.9K 238 51
                                    


Colette

Zbliżała się północ, gdy postanowiliśmy z Raidenem wyjść do ogrodu i się trochę przewietrzyć. Nogi delikatnie zaczynały mnie boleć, dlatego podeszliśmy do drewnianej, ogrodowej huśtawki, na której usiedliśmy. Spojrzałam w rozgwieżdżone niebo i uniosłam lekko kącik ust, chwytając dłoń chłopaka.

– Spójrz, jakie piękne – powiedziałam cicho.

Wyglądało to wręcz magicznie. To była idealna chwila, by wyznać mu swoje uczucia. Byliśmy tylko my, nikt nam nie przeszkadzał, a gwiazdy migotały nad naszymi głowami. Idealny moment.

Obróciłam głowę w stronę Raidena, ale on już się we mnie wpatrywał.

– Kocham cię, Colette – wyznał, zanim ja zdążyłam to powiedzieć.

I byłam tak zszokowana, że przez chwilę po prostu się na niego patrzyłam.

– Naprawdę cię kocham – kontynuował i jego głos zadrżał nieznacznie. – Wiem, że sobie poradzimy, jak skończę tę szkołę i pójdę na studia. Przecież nawet nie wyjeżdżam z miasta. Kocham to, jaka jesteś. Kocham to, że uwielbiasz pomagać innym i jesteś taką rodzinną osobą. Kocham twój uśmiech, który zawsze poprawia mi humor, i twoje błyszczące oczy, które mówią więcej niż słowa.

Oczy mi się zaszkliły, słuchając go. Raiden podniósł moją dłoń i przyłożył sobie do ust, składając na niej kilka pocałunków.

– Nie wyobrażam sobie dnia bez ciebie. Bez zobaczenia cię, czy chociaż bez usłyszenia twojego głosu. Chciałem ci to powiedzieć już wcześniej, ale chciałem też być pewny swoich uczuć. I jestem. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nawet kiedy źle się czuję, nie muszę ci o tym mówić, bo ty już to wiesz. Jesteś moim największym wsparciem i motywacją. Nie płacz – wyszeptał i starł łzę z mojego policzka. – Czemu płaczesz?

– Wiesz, że też chciałam ci dzisiaj powiedzieć, że cię kocham?

– Naprawdę? – zapytał, jego spojrzenie było pełne ciepła i zaskoczenia.

– Tak, naprawdę – potwierdziłam, pociągając lekko nosem, by zatrzymać łzy. – Bo ja też cię kocham, Raiden. Łączy nas coś naprawdę wyjątkowego. Każdego dnia chcę się starać. Chcę być dla ciebie wtedy, gdy będziesz tego potrzebował, bo ty zawsze jesteś dla mnie, gdy ja tego potrzebuję. Wierzę, że możemy stworzyć coś naprawdę pięknego i wyjątkowego.

Chłopak ostrożnie wciągnął mnie na swoje kolana, uważając na moją sukienkę. Położył dłonie na moich policzkach i czule pocałował.

Nie mogłam sobie lepiej wymarzyć tej chwili. Ciągle myślałam o tym, co powiedział i o tych dwóch słowach, które tak pięknie brzmiały z jego ust.

Dało mi to też wiele nadziei na przyszłość.

Może i byliśmy młodzi i nie wiedzieliśmy, co przyniesie los, ale chciałam pozytywnie patrzeć w przyszłość. Bez żadnego zastanawiania się, co zrobimy, jeśli nam nie wyjdzie. W ogóle nie chciałam w tym przypadku myśleć negatywnie.

Kochaliśmy się. To było najważniejsze.

– Powiedz to jeszcze raz – wyszeptałam, jak tylko minimalnie się od siebie odsunęliśmy i oparłam czoło o jego.

– Kocham cię. Nie płacz, wariatko... No i po co kolejny raz to mówiłem? Żebyś się popłakała i rozmazała sobie makijaż? – Jego głos był pełen troski, a zarazem rozbawienia.

– Pieprzyć makijaż – szepnęłam, wciąż czując, jak łzy spływają mi po policzkach. – Chyba że źle wyglądam.

– Zawsze wyglądasz pięknie. No tylko raz wyglądałaś źle, jak się czymś zatrułaś i połowę dnia spędziłaś nad kiblem, a ja razem z tobą, trzymając ci włosy. Wciąż mi za to nie podziękowałaś.

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz