Rozdział 14

3.3K 184 142
                                    

Colette

W poniedziałek rodzice pozwolili Liamowi dłużej pospać i iść dopiero na drugą lekcję, a przez to ja musiałam jechać do szkoły autobusem. Nie dość, że był poniedziałek, musiałam jechać autobusem, to tym samym autobusem jechał Max i spółka. Ja już wtedy wiedziałam, że ten dzień będzie fatalny. Specjalnie nawet usiadłam po drugiej stronie autobusu, ale widziałam, że szeptali między sobą, patrząc wprost na mnie. Jedyny plus był taki, że autobus był pełen ludzi i czułam, że nic przy nich nie powiedzą. Byłam jednak przygotowana na ich teksty, gdy tylko wysiądziemy z pojazdu.

Do: Zoey

Idziesz dziś do szkoły?

Zoey: Oczywiście. Zaraz będę

Zoey: Poczekam na ciebie pod szkołą

Zoey: Chyba że będziesz pierwsza, to ty czekaj

Schowałam telefon do kieszeni, kiedy zbliżaliśmy się do budynku szkoły. Bałam się, że jak będę niosła go w ręce, to mi go wyrwą i rzucą nim ponownie o chodnik.

Chwyciłam mocno plecak podczas wychodzenia z autobusu. Tak, jak myślałam, Max od razu pojawił się obok mnie. I gdy już miał się odezwać, przed nami pojawiła się Zoey.

– Hej, Max! Myślisz, że twoja głupota jest zaraźliwa? – zapytała go. – Bo jeśli tak, to wolałabym, żebyś za blisko nie podchodził. Collie ma zbyt dobre oceny, by się zarazić, a ja też boję się o siebie.

– Powinnaś znać swoje miejsce w hierarchii, Thatcher – zwrócił się do niej, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Widziałam jednak cień uśmiechu na jego twarzy. Jakby mu się to podobało.

– Och, znam. Nie musisz się martwić. Wiem doskonale, że ty zawsze jesteś na dnie. Narka. – Uśmiechnęła się do niego sztucznie i chwyciła mnie pod ramię, odciągając od nich i ciągnąc w kierunku szkoły.

Byłam zdziwiona tym, że Max nie chciał mieć ostatniego słowa. Znałam go już dość długo, by wiedzieć, że zawsze chce je mieć. A przy Zoey by odpuszczał?

– Może ty mu się podobasz? – zapytałam, a ona prychnęła śmiechem.

– Po pierwsze, no nie dziwię mu się. Widziałaś mnie?

– Kocham twoją pewność siebie.

– Wiem. Nauczę cię tego. A po drugie, zwymiotuję, a jeszcze nie jadłam śniadania. O wiele bardziej wolałabym, żeby to twój brat się przy mnie kręcił, a nie ten dupek. Będzie dzisiaj w szkole? – Spojrzała na mnie zaciekawiona, dlatego kiwnęłam od razu głową.

Nie mogłam się skupić na lekcjach. W mojej głowie zbyt często pojawiał się Raiden, to jak siedzieliśmy w kawiarni, jak odprowadził mnie na przystanek... Nie myślałam jednak tylko o nim, ale i o jego mamie. Byłam ciekawa, czy mama porozmawia na ten temat z tatą.

Dostrzegłam go, gdy wyszłyśmy z Zoey z sali po lekcji biologii. Stał pod oknem razem z Loganem i Ianem, ubrany w nasz szkolny mundurek, który składał się z ciemnych spodni, eleganckiej marynarki, białej koszuli i czerwono-niebieskiego krawata. To on zobaczył nas jako pierwszy. Logan był zbyt zajęty rozmową z Ianem. A Zoey od razu pociągnęła mnie w ich stronę.

– Cześć, chłopcy – przywitała się, co sprawiło, że Logan z Ianem nas zauważyli. – O czym tak plotkujecie?

Uśmiechnęłam się do Logana, gdy nasz wzrok się spotkał. Czułam na sobie wzrok Raidena, jednak nie chciałam na niego nie zerknąć. Nie, gdy był tak blisko. W domu już pewnie rzuciłabym w jego stronę jakimś tekstem, żeby przestał się na mnie gapić, ale nie byliśmy wtedy sami.

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz