Rozdział 34

2.7K 194 50
                                    

Colette

Zoey chciała znać każdy, jeden szczegół. Po lekcji zaczęłam jej więc wszystko opowiadać, ale pominęłam jednak fakt, że się z Raidenem pocałowaliśmy. Nie za bardzo chciałam jej o tym mówić w szkole. Jeszcze ktoś by usłyszał. Oczywiście powiedziała mi, żebym trochę się uspokoiła i nie myślała o tym, że Adeline może coś zrobić. A także, że nikt nie każe mi się całować z Raidenem na korytarzu, jeśli tego nie chcę, ale żebym też od niego nie odskakiwała. Miała rację. Chciałam przecież być blisko niego i spędzać razem czas nawet na niektórych przerwach.

– A co twoi rodzice powiedzieli na ten temat?

– Mama była zachwycona – odpowiedziałam z uśmiechem. – Ona go od dawna traktuje, jak swojego syna, więc wiele się nie zmieni. Wcześniej i tak spędzał u nas mnóstwo czasu. Tylko teraz będzie mógł również przychodzić, jak Liam pojedzie na wyścigi.

– A twój tata?

– Niby się cieszy, ale myślę, że trochę się boi. Moja mama w szkole też miała chłopaka. Byli w sobie zakochani, potajemnie wzięli ślub. Nawet rodzicom o tym nie powiedzieli, wyobrażasz sobie? No i rozwiedli się po kilku latach. Dopiero wtedy poznała tatę. W sumie to tuż po swojej rozprawie.

– Pieprzysz...

– Serio – powiedziałam od razu. – Myślę, że może się bać, że teraz jest między nami fajnie, a później możemy się rozstać. Nie mam pewności, czy o tym pomyślał. Tak myślę. On zawsze chce dla nas, jak najlepiej i ja to naprawdę doceniam. Tylko że niedługo będę dorosła i to ja odpowiadam za swoje życiowe wybory. On też wie, że przecież nie może mi zabronić się z kimś spotykać. I tak bym go pewnie nie posłuchała. Poza tym też dobrze zna Raidena i go lubi.

– Po prostu jesteś jego małą córeczką i się martwi. To zrozumiałe. Tylko niech nie świruje.

– Wzięłaś go na litość, Hargrove?

Usłyszałam na korytarzu głos Maxa i przełknęłam mocniej ślinę, ale Zoey od razu odwróciła się w jego stronę.

– Zoey... – szepnęłam, widząc jej bojową postawę.

– A ty co, Max? Mało ci?

– Znowu pobiegniecie się poskarżyć?

– Nie jesteś taki wyszczekany, gdy Liam jest w pobliżu. Albo Raiden. Jak potulny piesek spuszczasz teraz głowę, a teraz się odzywasz, bo ich nie ma w pobliżu? Teraz udajesz odważnego, a jedno wspomnienie o twoim ojcu i od razu milczysz. Może ja powinnam go poznać? – zapytała go. – Z chęcią bym sobie z nim porozmawiała, bo wiem, że pierwszaków też zacząłeś zaczepiać.

– Po prostu daje mu dupy, żeby tylko ją obronił.

– Co ty powiedziałeś?

Usłyszałam nagle głos Liama i w sekundzie wziął zamach, uderzając pięścią w twarz Maxa. Od razu się podniosłam i do niego podbiegłam, żeby tylko go powstrzymać przed ponownym uderzeniem.

– Liam, nie. Nie rób tego – powiedziałam, próbując go odciągnąć.

– Nie masz prawa tak o niej mówić, rozumiesz?

Krew ciurkiem lała się z nosa Maxa.

– Hargrove – rozległ się poważny głos dyrektora, który chwycił Liama za marynarkę i odciągnął od Maxa. – Do mojego gabinetu. Cała trójka!

Już wtedy wiedziałam, że nie obejdzie się bez telefonu do rodziców. Z jednej strony martwiło mnie to, z drugiej... Miałam cichą nadzieję, że dyrektor to powstrzyma, gdy dowie się o wszystkim. Może tylko on mógł sprawić, że Max zamilknie.

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz