Rozdział 21

3.2K 190 21
                                    

Colette

Krążyłam zestresowana po gabinecie wujka Theo, który razem z tatą zajmował się firmą. Wiedziałam, że go tym irytuję, ale nie usiedziałabym w miejscu. Zastanawiałam się cały czas, jak idzie rozmowa Raidena z mamą. Nie chciałam, żeby był na nią zły. Robiła w końcu wszystko dla niego.

– Colette Hargrove – odezwał się swoim stanowczym głosem wujek, odrywając wzrok od laptopa. Zamknął go i odwrócił się w moją stronę. – Uspokój się.

– Nie potrafię. Stresuję się.

– Hayden pojechał do pracy?

– Tak – westchnęłam, próbując się uspokoić. – Przyjedzie do mnie wieczorem – odpowiedziałam, w końcu opadając na fotel naprzeciwko biurka wujka. Czułam, jak napięcie powoli opuszcza moje ciało, ale wciąż nie mogłam całkowicie się zrelaksować.

Wujek sięgnął do kieszeni i wyjął z niej skórzany portfel, z którego wyciągnął pieniądze, kładąc je przede mną.

– Weź Raidena później na pizzę. Albo zamówcie sobie do domu. Albo coś innego. Byle byś coś zjadła.

– Dzięki. Jesteś moim ulubionym wujkiem, wiesz?

– Powiem to Eastonowi – zaśmiał się, rozluźniając nieco krawat. – Do końca życia będzie ci to wypominał.

– Nie mów mu. Niech to będzie nasza tajemnica.

– Jesteś niemożliwa. Tylko nie rób głupot, Collie, bo twój ojciec mnie zabije.

– To znaczy? – Uniosłam brew, wpatrując się w blondyna w ciemnym garniturze.

– Wiesz, co mam na myśli, Colette. Będziecie sami w domu... Hayden przyjedzie dopiero wieczorem. Mam tam wpaść po południu?

– Nic mnie nie łączy z Raidenem. Jakbyś nie wymyślił tej pizzy, to wróciłby od razu do siebie, a ja pojechałabym do domu.

Przerwało nam pukanie do drzwi. Odwróciłam się i spojrzałam na panią Lacey i Raidena, którzy weszli do środka.

– Dzień dobry – przywitał się z moim wujkiem, który podniósł się z fotela i podszedł do niego, podając mu dłoń.

– Cześć, młody. Porozmawialiście sobie?

– Tak. Wszystko sobie wyjaśniliśmy – powiedziała pani Lacey.

Raiden w końcu na mnie spojrzał. Nie odwróciłam wzroku, kiedy to zrobił. Próbowałam coś z niego wyczytać, ale było ciężko. Nie dało się określić, czy poszło dobrze, czy fatalnie.

– Możemy już iść? – zapytał Raiden, dlatego kiwnęłam głową. – Nie będziemy przeszkadzać.

– Jasne.

– Odwiozę was – zaoferował wujek. – Po co macie czekać na taksówkę albo jechać autobusem z przesiadkami. Zimno jest, jeszcze się rozchorujecie. Chodźcie.

– Jasne, dzięki.

– Tylko skoczę na sekundę do mojej sekretarki – powiedział wujek, otwierając drzwi od gabinetu i wychodząc na korytarz. – Poczekajcie na mnie na dole, dobrze?

– Pewnie.

W ciszy skierowaliśmy się z Raidenem w stronę windy. Wcisnęłam przycisk i spojrzałam na chłopaka, który spuścił wzrok na podłogę.

– Pojedziemy do mnie? – odezwałam się cicho. – Zamówię później pizzę.

– Nie musisz... Mogę wrócić do domu.

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz