Rozdział 28

3K 200 89
                                    

Colette

Siedziałam na podłodze w salonie i dmuchałam balony na urodziny Raidena i Liama. Czekałam tylko, aż mój brat się pojawi w zasięgu mojego wzroku. Nie mogłam się doczekać, aż przejmie ode mnie tę żmudną robotę.

Tristan z Haydenem mieli dołączyć do nas dopiero koło szesnastej, a czułam, że do tego czasu już zdążę wszystko przygotować i udekorować dom.

Nie byłam zbyt pozytywnie nastawiona do tej imprezy. Głównie przez to, że Zoey znów się rozchorowała i nie była w stanie przyjść. Stwierdziłam, że najwyżej szybko zamknę się w swoim pokoju.

Chłopcy zaprosili dość sporo osób, co budziło we mnie obawy, czy ich impreza nie wymknie się spod kontroli. Mówiłam już Liamowi, że mogę mu pomóc w przygotowaniach, ale na pewno nie będę sprzątała po tej imprezie.

W domu rozległ się dzwonek do drzwi. Zawołałam Liama, ale nie usłyszałam odpowiedzi, dlatego dmuchając różowy balon, podniosłam się z podłogi i poszłam otworzyć.

– Cześć, Collie – przywitał się Raiden, uśmiechając się szeroko i ukazując przy tym dołeczek w policzku. – Tęskniłaś?

– Nie za bardzo, ale cieszę się, że jesteś. Ktoś musi dmuchać balony. Mnie już płuca bolą. Mam dość.

– Gdzie masz Liama?

– On zawsze próbuje się wymigać od jakichkolwiek przygotowań.

– Dobra, to zadzwonię jeszcze po Logana i Iana – powiedział, wchodząc do środka i zdejmując kurtkę. – Każda para rąk się przyda, prawda? A raczej każde płuco – zaśmiał się.

– Powiedz im, że mają przyjść, bo będę robiła takie roladki z tortilli. Z serkiem, szynką, serem i innymi takimi. A Liam je kocha, więc jak nie przyjdą, to im wszystko zje. Powiedz, że zrobię im takie od serca.

– A mi też zrobisz?

– Musisz najpierw nadmuchać z dziesięć balonów, Lacey. – Puściłam mu oko i wróciłam do salonu, zawiązując balon, który miałam w rękach.

– Mogę nawet i dwadzieścia, jak też zrobisz mi takie od serca, Hargrove.

W domu grała muzyka, więc wróciłam do podśpiewywania. Nie byłam już taka skrępowana przy Raidenie. W końcu słyszał mnie już nie jeden raz.

Zostawiłam mu te balony i poszłam do kuchni, zerkając na telefon, czy nikt do mnie nie dzwonił.

– Liam, rusz dupę i zejdź na dół! – zawołał go Raiden. – Nie będziemy wszystkiego robili sami! Masz minutę i wyjdę po ciebie na górę! Siłą cię zniosę na dół!

– Jakbym tatę słyszała – zaśmiałam się, kiedy na mnie spojrzał. – Ugh! – zirytowałam się, jak tylko usłyszałam dzwonek do bramy. – Kto tym razem? Nikt z bliskich nam ludzi, bo ty masz kluczyk, to sobie wszedłeś.

Spojrzałam w kamerę i zdziwiłam się, widząc rudowłosą dziewczynę.

– Jasny gwint, nie spodziewałam się, że ją zaprosi – szepnęłam i otworzyłam jej bramkę.

– Kto to?

– Antoinette Ferreira.

– Pieprzysz! Liam oszaleje! – Raiden wybuchnął śmiechem, tak głośnym i zaraźliwym, że nie mogłam się nie uśmiechnąć.

– Nie zaprosił jej?

– Nie.

– Dobra, ale nie obchodzi mnie to – powiedziałam od razu. – Musi zostać. Uwielbiam ją. Będzie moim wsparciem emocjonalnym na tej imprezie. Stara! – zawołałam ją, gdy otworzyłam drzwi. – Co ty tu robisz, wariatko?!

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz