Rozdział 13

3.3K 175 31
                                    

Colette

Raiden wyglądał na nieco zaskoczonego, gdy wpatrywał się w ciasto, które przed nim leżało. Nie wiedziałam, czy podejrzewał, że czegoś mu tam dosypałam i chcę go otruć, czy o co chodziło. Tak naprawdę to ja miałam ochotę na ciasto, a dziwnie by było, gdybym jadła je sama. Dla mnie to oczywiste, że jemu też dam.

– Już zapłaciłam, więc nie masz wyjścia i musisz zjeść – odezwałam się, sięgając po widelczyk. – Chyba że nie lubisz takich ciast, to chętnie zabiorę sobie do domu.

– Lubię. Po prostu się zdziwiłem. Oddam ci pieniądze.

– Nie musisz. Smacznego.

– Przeżyję? – zapytał, patrząc na mnie niepewnie.

– Nie wiem, kto dzisiaj piekł, ale ja za to nie odpowiadam.

– Skoczę sobie do toalety, żeby umyć ręce.

– Nie musisz mi mówić, po co tam idziesz – mruknęłam, wywracając oczami.

– Siedź grzecznie i nie uciekaj, Hargrove.

– Ucieknę z twoim ciastem, jak będziesz tyle gadał.

Raiden zaśmiał się w drodze do toalet. Zaczęłam jeść, nie myśląc nawet o tym, żeby na niego poczekać. Czułam, że niedługo zrobi się bardzo niekomfortowo, dlatego chciałam zjeść, wypić kawę i wrócić do domu.

Napisałam przy okazji do mamy, żeby jej powiedzieć, żeby nie czekały na mnie z obiadem i później go sobie podgrzeję.

Chłopak wrócił na miejsce z pewnym siebie uśmieszkiem i ukroił sobie kawałek ciasta z morelami, które tata uwielbiał. W ciszy spróbował pierwszego kęsa, a potem zamknął oczy, delektując się smakiem. Patrzyłam na niego z niecierpliwością, z nadzieją, że mu zasmakuje.

– Boże, twoja mama kiedyś mnie nim poczęstowała. Nawet dała mojej przepis, ale nigdy jej takie nie wyszło.

Nie mogłam się powstrzymać od drobnej złośliwości.

– Pewnie twoja mama zapomniała dosypać środków przeczyszczających – szepnęłam z przekąsem, a on głośno się roześmiał.

– Ale jednak ty też jesz.

– Ale dosypałam tylko do twojego.

– Boże, Boże... – westchnął cicho. – Ile ty masz lat, Hargrove?

– Kobiet się o wiek nie pyta.

– Na szczęście znam odpowiedź na swoje pytanie.

– To po co w ogóle się pytasz?

Widać było, że chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie postanowił ugryźć się w język i niczego nie dodawać.

W ciszy dojadłam więc ciasto i oparłam się wygodniej o krzesło. Wzięłam do rąk kawę, przyglądając mu się, gdy obrócił wzrok w kierunku okna, patrząc przez chwilę na przejeżdżające samochody.

– Masz jakieś ulubione miasto? – zapytałam nagle, a on spojrzał na mnie zdziwiony. Raczej nie spodziewał się takiego normalnego pytania. – Jakieś, do którego lubisz wracać? Albo które ci się podobało... Na przykład na wakacjach.

– Podobało mi się wiele, ale tylko do jednego lubię wracać. Bo jak jeździmy gdzieś na wakacje, to już później nie lubię wracać w to samo miejsce. Wolę coś nowego, gdzie jeszcze nie byłem.

Ja najbardziej lubiłam chyba wracać do Golden Creek. Niby nic szczególnego w nim nie było, ale kochałam to miejsce. Mogłabym w nim mieszkać. Zdecydowanie.

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz