II

578 14 0
                                    

*Kilka miesięcy później*

Wstałam rano o godzinie 7 żeby na spokojnie się ogarnąć i pojechać do Warszawy. Mamy tam być na godzinę 13 więc planowaliśmy wyjść z domu około 9:30. Zeszłam na dół gdzie byli już moi rodzice.
- Cześć słońce! Wyspałaś sie? - zapytała mnie mama jak tylko zobaczyła mnie na schodach.
- Nie do końca, ale najwyżej jeszcze pośpię w aucie.
- Stresujesz się? - rzucił tata kiedy skończyłam mówić.
- Trochę, co jeśli nie polubię się z resztą uczestników? Co jeżeli widzowie mnie nie polubią?
- Na pewno cie polubią - rzucił mój brat schodzący po schodach - ciebie nie da się nie lubić, taka twoja natura haha.
Nie powiem, zrobiło mi się miło kiedy to powiedział. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
- Będę za tobą tęsknić - powiedziałam wtulając się w niego - za wami wszystkimi.
- My też będziemy tęsknić Santi - odpowiedział odwzajemniając przytulasa.
- Dobra, koniec tego! Zaraz się tu popłacze haha. Zjadajcie śniadanie i leć się ogarnąć Santia - przerwała nam mama.
Puściłam Natana z mojego uścisku i kierowałam się w stronę kuchni aby zrobić sobie tosty. Kiedy moje śniadanie było już gotowe usiadłam przy stole obok mojej mamy, która robiła coś na laptopie a Natan z tatą siedzieli na kanapie i oglądali telewizje. Kiedy usiadłam mama przymknęła laptopa i zaczęła mnie pytać czy na pewno wszystko spakowałam. Na szczęście zawsze byłam mistrzem pakowania się więc nie było najmniejszej szansy ze czegoś zapomniałam.
Gdy zjadłam wstałam od stołu i poszłam do swojego pokoju się wyszykować. Ubrałam się, wyprostowałam włosy i zrobiłam makijaż ale nie tuszowałam rzęs bo wiedziałam, że kiedy będę się żegnać z rodzicami i bratem na pewno się popłacze. Kiedy byłam już gotowa spakowałam ostatnie rzeczy i zawołałam tatę żeby pomógł mi z walizkami. Miałam dwie dość duże walizki, ponieważ wzięłam dość sporo ubrań. Kiedy moje walizki były już w samochodzie ostatni raz popatrzyłam na swój pokój i wyszłam z niego zamykając za sobą drzwi. Na dole czekali na mnie rodzice i mój brat.
- Słuchaj Santi - zaczął Natan smutnym głosem - nie dam rady cie odwieźć do Warszawy z rodzicami, muszę cos szybko załatwić.
Po usłyszeniu tego już powoli zaczęły mi się szklić oczy. Widziałam że pożegnanie z nim będzie ciężkie ale nie wiedziałam że aż tak. Podeszłam do niego bliżej i przytuliłam go z całej siły jakby to miał być nasz ostatni przytulas.
- Nic nie szkodzi - chciałam to powiedzieć normalnie ale głos mi się złamał - Kocham cię Natan.
Jeszcze chwilę spędziłam w jego objęciach po czym powiedział:
- Musicie już jechać. Słuchaj Santia, musisz być silna rozumiesz. Wszystko będzie dobrze, będę cie odwiedzał, obiecuję. Kocham cie bardzo mocno siostrzyczko. A teraz już lećcie i napiszcie jak już dojedziecie.
- Dobrze. Tak zrobię - powiedziałam po czym na siłę spróbowałam się do niego uśmiechnąć.
- Santia.. - powiedziała mama - musimy jechać, chodź.
- Papa Natan - ostatni raz popatrzyłam na brata. Nie płakał ale po wyrazie jego twarzy widziałam że też mu przykro.
Wyszliśmy z domu. Usiadłam na tylnym siedzieniu. Wiedziałam że te parę godzin jazdy będą mi się strasznie dłużyć. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam swoją ulubioną playlistę. Ruszyliśmy. Znowu zachciało mi się płakać jednak tym razem się powstrzymałam. Nie rozumiałam dlaczego to jest dla mnie tak emocjonalne. W końcu nie wyprowadzam się na zawsze, ale z drugiej strony jestem pieprzoną 15- latką wyprowadzająca się od rodziny żeby zamieszkać z szóstka osób z czego pięciu nie znam.
*Parę godzin później*
Zbliżaliśmy się już do domu w którym będę mieszkać. Dosłownie dzieliło nas od niego jakieś 15 minut. Szybko wyciągnęłam z torebki tusz do rzęs i lusterko aby dokończyć swój makijaż.
- Dobra, dojechaliśmy - rzucił tata.
Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam piękny, duży dom. Na podjeździe stały już dwa samochody więc widziałam że nie jestem pierwsza. Wysiedliśmy z samochodu a tata wyjął moje walizki z bagażnika. Z domu wyszedł jakiś mężczyzna i zaczął kierować się w naszą stronę.
- Dzień dobry, Santia Kozłowska? - zapytał i podał mi rękę.
- Tak, to ja - powiedziałam odwzajemniając uścisk dłoni.
Mężczyzna przywitał się z moimi rodzicami i zaczął mówić.
- Dobrze, ja jestem menadżerem projektu. Bardzo miło mi cie poznać. Zapraszam państwa do środka. Są już dwie osoby więc od razu je poznasz.
Weszliśmy do wielkiego domu. W środku również był ładny i robił wrażenie.
- Zapraszam do salonu, tam siedzą już osoby które przyjechały wcześniej.
Kierowaliśmy się w stronę dużego pomieszczenia. Gdy dotarliśmy zobaczyłam na kanapie dwójkę osób, chłopaka i dziewczynę. Od razu wstali i ruszyli w moją stronę.
- Hejkaa, ja jestem Emilka i mam 18 lat a to mój chłopak - przytuliła mnie na przywitanie a ja odwzajemniłam.
- Siema, jestem Wiktor, ja mam 19 lat (nie jestem pewna czy Wiktor ma 19 czy 20 ale to nie istotne).
- Hejj, ja jestem Santia i mam 15 lat haha, ale w grudniu mam 16 urodziny.
Trochę się przeraziłam kiedy dowiedziałam się o ile starsi są ode mnie inni uczestnicy. Myślałam że będą bardziej w moim wieku, ale starałam się o tym nie myśleć.
- Dobra Santia, my już będziemy lecieć - powiedziała moja mama stojąca kilka metrów za mną.
Znowu zrobiło mi się przykro ale nie chciałam dać tego po sobie poznać więc uśmiechnęłam się i odpowiedziałam.
- Dobrze - podeszłam do nich i mocno ich przytuliłam - Kocham was bardzo mocno.
- My ciebie też. Zadzwoń jak będziesz miała trochę czasu, dobrze?
- Pewnie - puściłam ich a oni zaczęli iść w stronę wyjścia. Chwilę patrzyłam przez okno na odjeżdżające auto ale menadżer mi przerwał.
- Chodź, pokaże ci twój pokój.
Ruszyłam za nim na górę zostawiając moje walizki na dole, stwierdziłam że wrócę po nie za chwilę. Weszliśmy do pokoju. Był mały, nie oszukujmy się że trochę się zawiodłam ale przynajmniej miał dużo szafek więc nie martwiłam się że nie zmieszczę swoich wszystkich ubrań.
- Przykro mi ze jest taki mały, ale to nie zależało odemnie.
- W porządku, rozumiem.
- Dobrze, pomóc ci z walizkami czy poradzisz sobie sama?
- Dam radę, dziękuję.
- W porządku, jak już je zaniesiesz to zejdź do nas na dół.
Nic nie odpowiedziałam, pokiwałam tyko głową. Menadżer wyszedł z mojego pokoju a ja odsłoniłam rolety w oknach i zeszłam na dół po walizki. Jedną, tą mniejszą, wniosłam bez większego problemu, jednak z drugą większą i cięższa nie dawałam sobie do końca rady.
- Może Ci pomóc? - odezwał się nieznany mi głos za moimi plecami.

please stay for meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz