37.

29 10 1
                                    

Mick odetchnął z ulgą, gdy późnym popołudniem wrócili do apartamentu. Ten dzień był dla niego niekończącą się torturą i marzył tylko o tym, by jak najszybciej się skończył. Ponad dwie godziny ćwiczeń z Drake'em na siłowni okazały się prawdziwą drogą przez mękę. Chociaż Pan bardziej skupiał się na sparingu z Misaki'm, Mick i tak odczuwał nieustanną presję z jego strony. Ochroniarz wyraźnie dawał Panu fory, zapewne ze względu na niedawny postrzał w ramię, ale mimo to ich walka i tak była wręcz imponująca, przyciągając masę uwagi.

Potem przyszła pora na zakupy, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Miał wrażenie, że Drake czerpał sadystyczną satysfakcję z jego udręki, gdy z każdym krokiem czuł się coraz gorzej w tłumie ludzi. Być może podobało mu się, że trzymał się go kurczowo za rękę, jak dziecko szukające poczucia bezpieczeństwa u rodzica. Pan celowo przedłużał ten cyrk a biedny Misaki musiał dźwigać ich zakupy, choć wielokrotnie podkreślał, że to znacznie ogranicza jego umiejętności w razie ataku. Drake jednak bagatelizował jego obawy.

Obiad zjedli już w nieco spokojniejszej atmosferze, w kameralnej restauracji na uboczu. Kelnerka, starsza pani o ciepłym uśmiechu, dorzuciła Mick'owi w gratisie mały lodowy pucharek na deser, co na chwilę poprawiło mu humor. Drake co prawda skomentował to dość uszczypliwie, że jeśli będzie jadł tyle słodyczy, to urośnie mu tyłek, ale udało mu się puścić tę uwagę mimo uszu.

Gdy znaleźli się już w pokoju, odebrał od ochroniarza zakupy i zaniósł je do sypialni. Rozglądał się przy tym nieco zaniepokojony. Nigdzie nie było śladu Rakuran'a i Hatoru. Wrócił więc do części salonowej apartamentu, zabierając ze sobą jedyną torbę zawierającą przekąski i stawiając ją na stoliku spojrzał pytająco na Misaki'ego. Mężczyzna posłał mu uspokajający uśmiech nim wysłał sms'a.

Już po chwili w drzwiach stanęła jego zguba. Hatoru obejmował rudzielca wokół ramion jedną ręką, choć ten wydawał się wyraźnie speszony tym nadmiarem czułości.

- Ten dzieciak mnie ograł, dasz wiarę?! – mężczyzna zawołał do Misaki'ego od progu.

Z krótkiej wymiany zdań między ochroniarzami Mick dowiedział się, że Hatoru zabrał ze sobą konsolę do gier i urządzili sobie z chłopakiem mały turniej. Mężczyźni przekomarzali się chwilę, co odrobinę rozładowało napiętą atmosferę. Zdaje się, że tego typu rozrywki były ich specjalnością. W sumie nie dziwił się temu. Pewnie często wyjeżdżali z Drake'em w delegacje i dzielili ze sobą pokój. Musieli jakoś zabijać wspólnie czas.

- Misaki – Pan przerwał ich sielankę, otwierając opakowanie pikantnych ciasteczek. – upewnij się, że wszystko jest gotowe do jutrzejszego lotu. Nie chce żadnych niespodzianek – wydał polecenie.

- Oczywiście, szefie – Misaki skinął głową.

Kiedy opuścił pokój Drake wyraźnie chciał dodać coś jeszcze, ale jego uwagę odwrócił dzwoniący telefon. Widząc na wyświetlaczu imię wuja, zmarszczył brwi, zaskoczony niespodziewanym połączeniem. Mieli się dziś ze sobą nie kontaktować, chyba, że znów coś się wydarzyłoby. Miał serdecznie dość wszelkich niespodzianek. Szybko zerknął na pozostałą trójkę w pokoju, po czym rzucił do Hatoru, żeby zaczekał. Porwał ciastka wychodząc do sypialni, by móc swobodnie rozmawiać.

Mick poczuł dziwny niepokój. Było coś w wyrazie twarzy Drake'a, co wskazywało, że rozmowa może nie być przyjemna. Skupił się jednak na chłopaku, który został wreszcie uwolniony od ciążącego mu ramienia.

- Jak plecy? – spytał półszeptem.

- Dobrze... - Rakuran odpowiedział mu nieco speszony, odwracając wzrok, jakby chciał ukryć kłamstwo.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz