36.

28 10 1
                                    

Mick owinął się szczelniej szlafrokiem, siedząc przy stoliku, gdy przyszli ochroniarze. Niespiesznie jadł śniadanie, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Wiedział, że w takich momentach lepiej było się nie mieszać, ale nie potrafił ukryć złośliwego uśmiechu, pełnego satysfakcji, gdy obserwował, jak Drake zmaga się z konsekwencjami swoich działań. Hatoru i Misaki byli wyraźnie skonsternowani sytuacją, choć ten drugi od razu przeszedł do rzeczy, po prostu przyjmując informację do wiadomości. Ustalali właśnie dzisiejszy rozkład dnia. Z powodu pomyłki Kaoru musieli przeorganizować cały dzień.

- Nie mam na dziś zaplanowanych żadnych spotkań. Mieliśmy spędzić z Mick'iem dzień w kasynie – Drake zastanawiał się na głos.

Mick od razu wyprostował się, słysząc to. Oczy aż mu się zaświeciły na myśl o jeszcze jednym dniu pełnym rozrywki. Pan jednak ściągnął brwi, widząc jego reakcję.

- Ty się już dość nagrałeś – przypomniał mu ostrym tonem, co natychmiast zgasiło jego zapał.

- Spędzenie dnia w pokoju może wyglądać podejrzanie – zauważył przytomnie Misaki, nie potrafiąc oderwać wzroku od nowego chłopaka, który stał przed nimi.

Garbił przesadnie plecy, jakby chciał się ukryć przed światem a jego oczy pełne były wstrzymywanych łez. Trząsł się na każdy uniesiony głos Drake'a. Jednocześnie w jego postawie było coś sztywnego, jakby pewne ruchy były dla niego trudne albo sprawiały mu ból.

Misaki odchrząknął i wrócił myślami na ziemię. Przez roztargnienie przestał słuchać szefa.

- Jest jeszcze ten – Drake wskazał na rudzielca. – Nie może z nami iść ani zostać tu samemu

Mick również był niemym obserwatorem sytuacji. Widział jak Lachlan, a raczej Rakuran, jak przechrzcił go Drake, wbija wzrok w buty mężczyzn. Zapewne czuł się winny samego faktu, że w ogóle śmiał istnieć i sprawiać tak duży kłopot swojemu Panu, choć ten sam go przecież kupił.

Jego postawa budziła w nim mieszane uczucia. Było mu go żal, to jasne. W końcu obaj trafili do tutejszych piwnic i przemocą odebrano im część człowieczeństwa. Jednocześnie czuł nad nim pewną wyższość, jakby był lepszy. On nie dał się tak do końca zgnieść i uczynić z siebie perfekcyjnej zabawki, która nie potrafiła okazać nawet cienia niechęci czy sprzeciwu. Wiedział, że taka postawa nie była w porządku. Nie miał pełnego obrazu sytuacji. Może Rakuran spędził w podziemiach kasyna znacznie więcej czasu niż on? Może był delikatniejszy i gorzej znosił ból i upokorzenie? Może marzenie o wolności nie miało dla niego znaczenia, bo nie miał dokąd wracać?

Mick nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań a mimo to z taką łatwością go oceniał. Jednak sam widok Rakuran'a, skulonego, ze łzami w oczach, wywoływał w nim coś na kształt współczucia. Rozumiał jego strach, ten sam, który dręczył go przez wiele ostatnich nocy. Drake kupił go pod wpływem impulsu i jego przyszłość była jedną wielką niewiadomą.

Wbił wzrok w talerz z jedzeniem, usiłując ignorować jeszcze jedną myśl, która brzęczała mu natrętnie przy uchu, niczym uciążliwa mucha. Było w tym chłopaku coś, co go drażniło. A może nie w nim samym a w tym, jak był traktowany?

Drake, choć zwykle chłodny i okrutny, zaskakująco cierpliwie wyjaśnił Rakuran'owi całą sytuację. Zamiast wrzucić go brutalnie do nowego życia, jak zrobił to z nim, siłą wciskając go do bagażnika i wywożąc do innego kraju. Ta nierówność go złościła. Zazdrość tliła się w jego sercu niczym mały, ale nieustępliwy ogień. Wiedział, że to uczucie jest irracjonalne, ale nie mógł nic na to poradzić. Płomień wzbierał w nim i musiał dać temu ujście, inaczej by eksplodował.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz