10.

36 11 0
                                    

Mick przebudził się czując, że leży na szorstkim kocu, na czymś twardym. Coś nie pozwalało mu rozprostować rąk ani nóg, ale nie miał sił z tym walczyć. Chwilę przeżuwał coś co tkwiło mu w ustach. Czuł się dziwnie skołowany, ale nie jak po alkoholu. Nie bolała go głowa ani nie chciało mu się desperacko pić. Za to kleiły mu się powieki a myśli były ociężałe i chaotyczne. Potrzebował kilku minut i masy mrugania, żeby ostatecznie się wybudzić z tego dziwnego snu pozbawionego snów.

Dopiero, gdy obraz się wyostrzył, zdał sobie sprawę, że znajduje się w sporych rozmiarów klatce. Usta zatykał mu silikonowy knebel w kształcie walca a kończyny krępowały skórzane kajdany. Te na nadgarstkach były połączone łańcuchem z obrożą. Natomiast kostki zostały połączone z obejmami na udach. Łańcuchy były na tyle krótkie, że nie był w stanie do końca rozprostować kończyn, ale jednocześnie na tyle długie, że mógł wstać na czworaka, pochylony niezgrabnie w przód. Kiedy właśnie to zrobił zahaczył o pręty klatki opaską z psimi uszkami, która nieco się przekrzywiła. W tyłku zaś poczuł dildo ze sterczącym ogonkiem. Wymamrotał coś niezrozumiale i podskoczył na odgłos stawianego w pobliżu krzesła. Rozejrzał się, jeszcze bardziej zdezorientowany i zrozumiał, że jest w pokoju zabaw.

Drake usiadł okrakiem na krześle odwróconym w drugą stronę. Przełożył ręce przez oparcie i stukał o nie, trzymaną w dłoni szpicrutą. Długo się nie odzywał, dając chłopakowi czas na dojście do siebie i zrozumienie swojej sytuacji. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji a szare oczy wręcz przewiercały spojrzeniem na wylot.

- Piesek się obudził? - spytał z kpiną a szpicrutą dosięgnął zapadki w klatce i otwarł jej drzwiczki. – Wyłaź - rozkazał, z pewną satysfakcją obserwując, jak Mick usiłuje wyczołgać się ze swojego więzienia.

Kiedy w końcu mu się to udało przywołał go do siebie gestem ręki, jakby wabił psa. Chłopak zbliżył się nieco, ale wciąż pozostał w, w jego mniemaniu, bezpiecznej odległości. Drake westchnął teatralnie i pociągnął go za włosy, by znalazł się tuż u jego stóp.

- Przedstawię ci teraz twoją nową sytuację Mick'i - zaczął swój monolog, poprawiając opaskę na jego głowie, jedno z uszek uroczo oklapło. – Skoro nie doceniłeś tego co chciałem ci dać, będziesz żył jak pies, którym jesteś. Niewdzięczny kundel nie zasługuje na dobroć swojego pana - Słowa przeszły w warkot, gdy odepchnął od siebie chłopaka.

Ten upadł na bok i usiłował odsunąć się jak najdalej, gdy mężczyzna wstał. Skulił się z jękiem, gdy smagnięcie szpicrutą dosięgło jego, wciąż nie do końca wygojonych, pośladków.

- Za chwilę zdejmę ci knebel, żebyś mógł coś zjeść. Jeśli usłyszę z twoich ust choćby jedno słowo wsadzę ci w gardło elektryczną pałkę. Wolno ci tylko szczekać. Zrozumiałeś? - Drake spytał, stojąc nad dzieciakiem, z jedną ręką opartą o biodro.

Mick natychmiast pokiwał energicznie głową. Jego oczy były rozszerzone do granic możliwości i wypełnione przerażeniem. Mężczyzna kucnął przy nim i odpiął knebel. Chwilę przyglądał mu się z uwagą, czekając na złamanie zakazu, które jednak nie nastąpiło. Zadowolony podszedł do jednej z szafek i otwarł stojącą na niej puszkę.

Mick od razu poczuł zapach psiej karmy, ale do ostatnich sekund łudził się, że jego pan tego nie zrobi, że może jednak się pomylił i był to jakiś rodzaj pasztetu. Kiedy jednak, tuż przed jego twarzą, pojawiła się metalowa miska, wypełniona do połowy mielonką dla zwierząt, złudzenia pękły niczym mydlana bańka. Kawałki szarawej galarety nadawały całości obrzydliwego wyglądu.

- Na co czekasz? Jedz - wydany ostrym tonem rozkaz nie był w stanie zmusić go do choćby poruszenia się.

Usiłował oddychać przez usta i powstrzymać napływ żółci do gardła. W życiu nie będzie w stanie się do tego zmusić, no chyba, że Drake przystawi mu pistolet do skroni. Złapał go właśnie za włosy i przycisnął jego twarz bliżej miski. Ohydny zapach wdarł mu się w nozdrza, wywołując skurcz w żołądku.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz