26.

34 7 0
                                    

Mick ściskał sportową torbę na kolanach, obserwując obraz zmieniający się za oknem. Czuł się nieswojo w pełnym samochodzie. Kierowała kobieta, którą już znał a na miejscu pasażera siedział nie kto inny jak Drake. Z tyłu, wraz z nim znajdował się Misaki i gość w kwiecistej kurtce. Rozpychał się nieco na środkowym siedzeniu i chrupał pistacje, choć Drake zaznaczył dobitnie, że jeśli znajdzie choć jedną łupinkę to następnym razem będzie biegł za samochodem.

Chłopak ściągnął brwi, widząc, gdzie się zatrzymali. Miał przed sobą typowy, japoński dom z przedmieść. Był mieszanką tradycji i nowoczesności. Z tą tylko różnicą, że budynek wyglądał jakby lata świetności miał już za sobą. W dachu brakowało kilku dachówek, malutki ogród z przodu przydałoby się wypielić a farba na drewnianej furtce odrobinę się łuszczyła. Musiał przyznać, że nie tego się spodziewał.

Wysiadł z auta ostatni, poganiany przez Drake'a, który narzekał, że chłopak chyba się jeszcze nie dobudził. Pchnął go nawet w kierunku dużych drzwi, które otwarł jeden z ochroniarzy. Kiedy stanęli w ciasnym przedsionku Mick poczuł trawiasty zapach mat tatami i... śmieci. Kilka worków stało w kącie, ustawione w niezgrabną piramidkę. Mick słyszał, że w Japonii wywóz konkretnych rodzajów śmieci odbywał się w poszczególne dni tygodnia i było to cholernie problematyczne, ale widać gospodarz nie przywiązywał do tego szczególnej wagi. Po prostu gromadził odpadki na jednej kupie.

O wilku mowa. Mężczyzna wyszedł do nich, wyraźnie zaspany. Miał na sobie tylko granatowe bokserki i drapał się po głowie, mrużąc oczy. Za oknem słońce dopiero nieśmiało wychylało się zza horyzontu, nic więc dziwnego, że Kenji niezbyt ogarniał na jakim świecie żyje. Mick równie chętnie wróciłby do łóżka.

- Więcej was matka nie miała? – mężczyzna spytał, ziewając.

- Kurwa Kenji, dzwoniłem do ciebie dwie godziny temu. Miałeś się ogarnąć – zirytował się Drake.

- No przecież się ogarnąłem! Nie śpię! – Kenji oburzył się, od razu jakoś przytomniejąc.

Spojrzał na blondyna, nieco skonsternowany widokiem jego wciąż zdrowiejącej twarzy. Westchnął ciężko i zarzucił na siebie rozpinany kardigan, który wisiał na kołku nad szafką na buty. Rozłożył ręce, jakby chciał spytać sprawcy całego tego zamieszania, czy taki stan rzeczy mu odpowiada. Drake tylko prychnął.

- Płace ci za to kilka grubych tysięcy, więc chociaż udawaj, że się starasz. Hotel byłby o połowę tańszy – zauważył, nieco opryskliwie.

Kenji zaśmiał się, uśmiechając prowokacyjnie.

- Pewnie, a przy okazji ściągnąłby ci na głowę Służby Specjalne – odpowiedział zaczepnie.

Drake zmierzył go groźnym spojrzeniem, ale nie odpowiedział. Zwrócił się za to do swoich ludzi.

- Hatoru sprawdź teren a ty Misaki pokaż młodemu pokój – wydał polecenia, wyciągając z kieszeni srebrną papierośnicę. Nim jednak zdążył odpalić papierosa Kenji wyrwał mu go z ręki.

- Nie będziesz mi tu smrodził!

- Smrodził?! A ten syf to niby pachnie bratkami!

Mick słyszał ich żywą wymianę uszczypliwości jeszcze długo, gdy był prowadzony korytarzem. Poważny ochroniarz zdawał się znać rozkład domu, bo dobrze wiedział, gdzie go prowadzić. A może Mick nie był pierwszym, którego Drake tu przechowywał? Może ukrywał tu swoje dziwki? Czemu w ogóle o tym myślał, czemu mu to przeszkadzało?

Drake odprowadził chłopaka wzrokiem, a kiedy oddalił się dostatecznie, wyciągnął telefon. Wstukał w nim odpowiednią kwotę i przesłał na konto przyjaciela. Kenji niemal wisiał mu na ramieniu, mrucząc coś pod nosem, że mógłby dopisać jeszcze jedno zero.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz