38.

34 8 0
                                    

Mick czuł, że leży na czymś miękkim, ale otwarcie oczu stanowiło poważne wyzwanie. Światło raziło go tak bardzo, że zasłonił przedramieniem twarz. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że irytujący odgłos, który słyszy gdzieś w tle to pstrykanie palcami, które zdaje się miało zwrócić jego uwagę. Opuścił więc rękę i spróbował rozejrzeć się przez mocno zmrużone powieki.

Przez mglistą otoczkę dostrzegł przestraszone spojrzenie Rakuran'a. Chłopak miał zarumienione policzki, jak wtedy, gdy Drake ulokował go między swoimi nogami i zażądał fellatio. Tuż obok stał Misaki a widząc, że Mick się ocknął, nachylił się do niego i mimo jego słabego sprzeciwu, zajrzał mu w oczy, sprawdzając reakcję źrenic. Mick'a oślepił nagły nadmiar światła, aż poczuł jakby ktoś wbijał mu igły w mózg.

- Nie jest źle – głos mężczyzny, choć spokojny, wybrzmiał w jego uszach niczym donośny krzyk. – Ma lekkie wstrząśnienie

Mick chciał odwrócić się na bok, by uciec od uporczywego hałasu, ale ciało nie chciało go słuchać. Udało mu się jedynie unieść i opuścić bezwładnie rękę. Musiał zamknąć na moment oczy, bo cały pokój zaczął wirować.

- Lekkie? Przecież ledwo kontaktuje! – Drake uniósł się, wzburzony.

Widząc jednak reakcje chłopaka ściszył głos i przygasił światło pokrętłem na ścianie. Misaki uśmiechnął się kącikiem ust co natychmiast ukrył, by nie drażnić szefa. Bawiła go nieco jego postawa. Drake starał się zachować fasadę spokoju i obojętności, ale nie uchodziło wątpliwości, że autentycznie martwił się o stan Mick'a. Już samo to, że wezwał go, by pomógł mu przy chłopaku, dobitnie o tym świadczyło.

- Dojdzie do siebie. Nasi ludzie bywają w gorszym stanie po ulicznych bójkach – skwitował, pełen pewności.

Drake przeczesał włosy palcami i spojrzał na Mick'a, który wykrzywiał twarz w bolesnym grymasie. Był blady a na jego nosie pozostało nieco śladów po krwi, która dopiero co przestała wyciekać. Rakuran wyniósł właśnie miseczkę z zimną wodą i pokrwawionym ręcznikiem. Jednak, jeśli Misaki zapewniał, że jego życiu nic nie zagrażało, postanowił dać temu wiarę. W końcu, jakby to wyglądało, gdyby mimo zapewnień ochroniarza zapakował chłopaka do samochodu i zawiózł do szpitala? Nie mówiąc już nawet o tym, ile dodatkowych problemów mógłby tym spowodować.

- Co się... stało...? – Mick wyszeptał, nie otwierając oczu.

- Umywalka w drugiej łazience przecieka. Ujechałeś na mokrej podłodze, kiedy wybiegłeś z pokoju. Tak rąbnąłeś o kafelki, że byłem pewien, że roztrzaskałeś sobie czaszkę – Drake wyjaśnił z mieszanką irytacji i zmęczenia w głosie.

Mick był w stanie tylko odmruknąć w odpowiedzi. Obawiał się, że jeśli odezwie się głośniej w istocie jego głowa eksploduje, albo wyrzyga wnętrzności. Robiło mu się potwornie niedobrze a uczucie nieważkości tylko narastało. Chłodny kompres, który poczuł na czole, tylko odrobinę pomagał.

Przełknął z wysiłkiem gorycz, którą czuł w przełyku i spróbował przypomnieć sobie ten wieczór. Obrazy niechętnie wyłaniały się z mroków jego niepamięci. Droczył się z Panem, masował mu napięty kark a Rakuran podał mu drinka. Potem Drake przyciągnął rudzielca i wyciągnął fiuta ze spodni. Rzeczywiście wybiegł wtedy do łazienki. Poczuł zimno na stopach, gdy dywan zmienił się w kafelki. Jednak nie pamiętał momentu upadku ani kilku chwil, które po nim nastąpiły. Uchylił jedno oko i znów widział nad sobą Rakuran'a, który odwracał okład na jego czole na chłodniejszą stronę.

- Jutro obejrzy go Kenji – usłyszał głos Pana. – A tymczasem, możemy już kurwa iść spać? Bez kolejnych niespodzianek? – spytał ze złością.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz