2.

177 22 0
                                    

Następnego dnia obudził go potworny hałas. Ktoś uderzał w metalowe drzwi i głośno wrzeszczał „pobudka". Chociaż, czy rzeczywiście minęła już noc? Odnosił wrażenie, że ledwo co zamknął, zmęczone płaczem, oczy a już brutalnie nakazano mu je otworzyć. Skronie ćmiły nieznośnym pulsowaniem a całe ciało bolało go od niewygodnej pryczy. Nie mógł nazwać tego niczym innym. Po początkowej wygodzie, odkrył, że materac był wyleżany i przez całą noc czuł pod żebrami stelaż tego niby łóżka.

Usiadł powoli, z ramionami wciąż okrytymi dziurawym kocem i spojrzał niemrawo na wizjer w drzwiach, który właśnie został otwarty. Ciekawskie oko zajrzało do środka, upewniając się o jego obecności i zasuwa została zamknięta. Potarł piekące oczy palcami i głośno ziewnął. Nie udało mu się wymyślić przez noc żadnej strategii. Musiał wydostać się z piwnic... lochów, więzienia, jakkolwiek to nazwać. Dopiero wówczas mógł w ogóle zacząć planować ucieczkę.

- Ucieczkę... - wyszeptał i roześmiał się nieco histerycznie.

Czy takowa była w ogóle możliwa? Nawet jeśli jakimś cudem przedostałby się na wyższe piętra to co dalej? Korytarze były naszpikowane kamerami a wszędzie szwendała się ochrona. Tym bardziej w pobliżu głównych drzwi. Nie, tamto wyjście z całą pewnością odpadało. Musiał znaleźć jakiś poboczny korytarz. Łatwiej powiedzieć niż zrobić.

Skorzystał z toalety i zjadł przyniesiony posiłek. Dziś była to kupka ryżu, zupa ze skrawkami mięsa i jakieś fermentowane warzywa, przypominające kimchi. Nie skupiał się na smaku. Po prostu wrzucał jedzenie do ust, przeżuwał i połykał. Musiał zachować siły. Miał tylko nadzieję, że jego oprawcom nie przyjdzie do głowy, by podrzucić mu w posiłku jakiś otumaniający lek. Usiłował o tym nie myśleć, przełykając.

Po długim czasie jakiś ochroniarz wszedł do jego celi. Nie opierał się, gdy zakuwał go w kajdanki i wyprowadzał z niej. Ani gdy prowadził go długim korytarzem, upstrzonym metalowymi drzwiami, jak w prawdziwym więzieniu. Pokonali kilka krat, oddzielających poszczególne segmenty tego osobliwego miejsca, by dotrzeć do pomieszczeń przypominającym biura i gabinety zabiegowe. W tym pierwszym został usadzony na krześle, przed biurkiem z ekranem komputera. Mężczyzna pouczył go, by był grzeczny i wyszedł.

Mick chwilę bawił się kajdankami, usiłując wyswobodzić z nich ręce. Zaklął w końcu pod nosem. Na filmach wyglądało to tak prosto. Główny bohater wyłamywał sobie kciuk albo w ogóle, odgryzał kończynę, pokonywał całe zastępy przeciwników, ratując przy tym swoją ukochaną i uciekał w akompaniamencie wybuchów. Rzeczywistość jak zwykle okazała się niewspółmierna.

Wzdychając z rezygnacją rozejrzał się po pomieszczeniu. Przypominało coś pomiędzy gabinetem psychiatry, z kozetką pod jedną ze ścian, a biurem prawnika. Przechylając głowę był w stanie odczytać tytuły książek na regale. Z tego co widział znajdowały się tam zarówno rodzime, koreańskie wydania jak i te anglojęzyczne. Tytuły były czysto prawnicze, kilka bardziej specjalistycznych, niektórych tytułów nie potrafił rozszyfrować.

Podskoczył na krześle, gdy drzwi pokoju stanęły otworem a w nich pojawiła się wysoka, szczupła kobieta o długich, czarnych włosach puszczonych luzem. Zasiadła za biurkiem i odgarnęła za ucho niesforny kosmyk. Poprawiła okrągłe szkła, oprawione w cienkie druty, na nosie i odpaliła komputer. Urządzenie zabrzęczało w panującej w pomieszczeniu ciszy. Zdawała się nie zauważyć Mick'a, więc chłopak mógł się jej przyjrzeć. W czarnym golfie wyglądała na groźną. Z pewnością nie była rodzimą Koreanką. Jej oczy były bardziej okrągłe a kości policzkowe wyraziste, twarz pociągła. Kolczyk w dolnej wardze przyciągał uwagę. Kobieta zahaczyła o niego językiem, wyciągnęła z szuflady biurka brązową teczkę i rzuciła ją na blat biurka z głośnym trzaskiem. Blondyn znów podskoczył.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz