23.

114 12 1
                                    

Mick przebudził się wyjątkowo wcześnie. Czuł jak pościel klei się do jego spoconego ciała, ale owinął się szczelniej kołdrą, kuląc pod nią i pocierając o siebie stopy. Było mu potwornie zimno, aż dzwonił zębami. Czyżby miał gorączkę? Dotknął dłonią czoła, ale ciężko było mu to stwierdzić. Wydawało się być ciepłe, ale raczej nie bardziej niż zwykle.

Tak bardzo chciałby zostać dziś w łóżku, ale okrutny budzik obwieścił początek kolejnego dnia. Komórka wibrowała na nocnym stoliku, wygrywając irytującą, piskliwą melodyjkę. Dźwięk w końcu ucichł, ale Mick nie wstawał a jedynie odwrócił się zrezygnowany na plecy i zapatrzył na sufit. Właściciel kasyna, który odebrał mu wolność, twierdził, że posłuszeństwo uchroni go przed cierpieniem. Prychnął z pogardą. To było kolejne kłamstwo, które padło z jego wężowatych ust. Może i działało to w podziemiach kasyna, gdy był poddawany tresurze, ale na pewno nie w apartamencie Drake'a.

Zmusił ciało do ruchu i zwlókł się z łóżka, by zajść do łazienki i wziąć prysznic. Musiał przygotować kawę i śniadanie zanim ten leniwy, wysługujący się nim, pieprzący go bez opamiętania skurwiel się obudzi. Umycie się wyczerpało jego niewielki zasób energii, to też nawet nie myślał o tym, żeby się ubierać. Zarzucił na siebie szlafrok i poczłapał na dół na boso. Przygotowanie posiłku okazało się zadaniem niemal ponad jego wątłe siły. Zdobył się jedynie na zwykłą jajecznicę i kanapki z masłem. Dobrze, że kawa robiła się niemal sama w nowiutkim ekspresie.

Tymczasem Drake przeciągał się w łóżku, zadowolony jak łasica. Miniony wieczór był wręcz fenomenalny. Zapłakana twarz chłopaka śniła mu się jeszcze długo. Mimo to miał nadzieję, że Mick nie będzie taką zasmarkaną beksą przy każdym ich ostrzejszym seksie. Tego by nie zniósł. Lubił jego zadziorny charakterek i nie zamierzał mu go odbierać.

Wyskoczył energicznie z łóżka i poszedł do łazienki. Chciał się odlać, ale zauważył przezroczysty śluz na żołędzi członka. Czyżby aż tak się podniecił myśląc o blondynie, że pojawił się preejakulat? Ale przecież nawet mu nie stał. Wzruszył ramionami, stwierdzając, że może to być jakaś pozostałość ich upojnego wieczoru. Albo stał mu zanim się obudził. Przecież faceci mają nocne wzwody i to nic nadzwyczajnego. Nakierował członek na sedes i skrzywił się, gdy mocz opuścił jego pęcherz wartkim strumieniem i poczuł lekkie pieczenie w cewce. Chyba do tego wszystkiego obtarł sobie chuja. Kiedy przypomniał sobie, jak ostro posuwał wczoraj Mick'a uznał, że tak właśnie musiało być. Czyli dzisiaj raczej nici z ruchanka. No cóż. Wykąpał się i zszedł na śniadanie.

Widząc, że chłopak niemal słania się na nogach, podając do stołu, zaniepokoił się. Mick wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Podszedł do niego, chcąc sprawdzić co się dzieje. Zirytowała go jego reakcja, gdy uniósł rękę do jego czoła. Mick skulił się i odsunął, jakby chciał go uderzyć. Musiał przytrzymać go za ramię, żeby mu nie zwiał. A przecież chciał tylko sprawdzić, czy ma ciepłe czoło. Był bardzo rozpalony.

Kazał mu zjeść śniadanie, które blondyn bardziej rozgrzebał po talerzu. Na szczęście wyskubał kilka kęsów z chleba. Tyle musiało wystarczyć. Nie mógł podać mu leków na zbicie temperatury na pusty żołądek. Czekając aż chłopak popije tabletki herbatą skontrolował czas na zegarku na ręce. Miał jeszcze trochę czasu do spotkania z młodszym Yamaguchi.

- Za godzinę wychodzę i wrócę dopiero w okolicach południa – oznajmił zajmując się wreszcie własnym posiłkiem i aromatyczną kawą. – Masz przez ten czas odpoczywać. Najlepiej się prześpij – polecił.

Widząc, że chłopak chce coś powiedzieć uciszył go lekceważącym gestem ręki.

- Nie przejmuj się obiadem. Zamówię coś.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz