Mieszkanie u Kenji'ego sprawiło, że Mick całkiem się rozleniwił. Misaki przejął wszystkie domowe obowiązki, takie jak sprzątanie, pranie, gotowanie. Z początku chłopak czuł się z tym niezręcznie, przyzwyczajony, że tego typu prace należały jednak do jego obowiązków, ale ochroniarz kategorycznie zabronił mu sobie pomagać.
- To ja jestem odpowiedzialny za to, żebyśmy nie sprawiali kłopotów Kenji'emu – powtarzał, nie dając mu pola do dyskusji.
Mimo to Mick wielokrotnie usiłował zaproponować swoją pomoc. Za każdym razem był jednak odprawiany z kwitkiem. W końcu postanowił się poddać i po prostu cieszyć słodkim nic nierobieniem. Mógł wreszcie wysypiać się do woli, oglądać telewizję do upadłego, leżąc na kanapie, zaczytywać się w książkach, które znalazł w salonie. A jedynym zmartwieniem był rodzaj mięsa, podany na obiad. Znaczy, chciałby, żeby tak właśnie było.
Zniszczony telefon okazał się wspaniałą wymówką, żeby nie kontaktować się z Drake'm w żaden sposób, choć jego Pan dzwonił do Misaki'ego każdego wieczoru. Zazwyczaj Mick udawał wtedy, że już zasnął albo akurat, dziwnym trafem, był na długim posiedzeniu w łazience. Wiedział doskonale, że ten stan nie potrwa wiecznie. Że nie zdoła unikać Drake'a do końca świata. Mimo to chciał się łudzić, że Pan nie przyjedzie po niego jeszcze jeden, kolejny dzień.
Niepokój narastał w nim każdego wieczoru. W nocy przebudzał się gwałtownie, zrywając z futonu przez koszmary, które go prześladowały. Widywał w nich Drake'a ze smyczą i puszką psiej karmy, albo z elektryczną pałką czy batem. Czasem lądował w klatce a czasem w ciasnej, ciemnej skrzyni. Czwartej nocy śnił o tym, że Drake wparował do domu Kenji'ego jak burza, wywlekł go na zewnątrz za włosy i wrzucił do swojego eleganckiego samochodu, pełnego igieł. Mimo, że w pewien sposób, przestał się ich bać to obudził się zlany potem, zaplątany w pomiętą pościel. Tego było już za wiele. Miał tu odpocząć a przez tego cholernego sadystę nie potrafił nawet w spokoju się wyspać!
Wściekły wyplątał się z kołdry i wybiegł z pokoju. Dochodziła dopiero szósta, ale wiedział, że zastanie Misaki'ego w kuchni, przygotowującego im śniadanie. Łoskot jego bosych stóp na drewnianej podłodze niósł się echem w ciszy poranka, ale nie zwracał na to uwagi.
- Misaki, kiedy ten chuj raczy wreszcie po mnie przyjechać?! – zawołał nim dotarł do pomieszczenia, z którego dochodził przyjemny zapach świeżo parzonej kawy i piekących się grzanek.
Gniew narastał w nim z każdym słowem. Emocje wręcz w nim kipiały. Nie mógł dłużej znieść tego oczekiwania w napięciu. Misaki musiał przecież coś wiedzieć. Musiał znać choć przybliżony termin, kiedy sam będzie mógł wrócić do swojego życia i zwyczajowych obowiązków. Przecież jak długo mógł pracować 24h na dobę?
Mick wpadł do kuchni jak huragan. Zmierzwione włosy sterczały mu we wszystkich kierunkach a koszulka, w której spał zawinęła się i odsłaniała prawe biodro i bieliznę. Już chciał wrzeszczeć po Misaki'm, że ten nie odpowiada, jednak widok, jaki zastał, sprawił, że stanął jak wryty, jakby zderzył się ze ścianą. Przy kuchennym stole, spokojnie popijając kawę, siedział Drake. Jego zimne oczy spojrzały na Mick'a znad filiżanki kawy z wyraźnym zadowoleniem.
Drake powoli wstał, odkładając filiżankę na spodek z delikatnym stuknięciem. Kąśliwy uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy oznajmił:
- Ten chuj właśnie przyjechał.
Wstrząs, jaki poczuł Mick, był paraliżujący. Serce rozszalało się w jego piersi, a w ustach wyschło na wiór. Przez chwilę miał wrażenie, że śni na jawie, że to kolejny koszmar, z którego zaraz się obudzi. Ale zimny wzrok Drake'a był zbyt realny, zbyt znajomy, żeby mógł to być sen.
CZYTASZ
Cena Pożądania (Yaoi)
RomanceMick nie spodziewał się, że wakacyjny wyjazd z przyjacielem do kasyna w Seulu skończy się w taki sposób. Kyleb nierozważnie zaciągnął ogromny dług u właściciela, będąc naiwnie pewnym, że się odegra. Okropnie się jednak przeliczył. Tylko dlaczego Mic...