15.

35 8 0
                                    

Drake pomylił się dwukrotnie, nim wpisał odpowiedni kod i dostał się do własnego apartamentu. Był wykończony całonocną imprezą i jedyne o czym marzył to sen. Jednak, gdy tylko przekroczył próg mieszkania, poczuł lekki zapach spalenizny. Ale kuchnia nie nosiła żadnych śladów ewentualnego pożaru. Postanowił to zignorować i po prostu skierować się do sypialni. Przechodząc koło kanapy zatrzymał się i zajrzał przez oparcie. Zmarszczył brwi widząc skulonego chłopaka, który spał w najlepsze, obśliniając pilot, który przytulał do twarzy. Telewizor musiał wyłączyć się automatycznie dawno temu. Mrużąc z irytacji oczy, bez cienia litości, zepchnął blondyna na podłogę.

- Do cholery, od spania masz łóżko! Nawet z tej namiastki swobody, którą ci dałem, nie potrafisz korzystać?! - uniósł się, samemu nie rozumiejąc do końca, dlaczego.

Może wciąż przemawiał przez niego wypity alkohol? Mick podniósł się z trudem i obrzucił go zaspanym spojrzeniem. Wydawał się mocno zdezorientowany.

- Przepraszam, sir - wymruczał, zerkając na zegar na ścianie. – Zrobię kawy... - zaproponował, od razu kierując się do kuchni.

Mężczyzna odprowadził go nieco zdziwionym wzrokiem. Usiadł na kanapie i rozwiązał krawat, rzucając go na niski stolik. Skrzywił się, kiedy została postawiona przed nim filiżanka a blondyn wrócił bez słowa do kuchni i zajął się przygotowywaniem śniadania.

- To ostatni raz, kiedy ci folguje - oznajmił, upijając czarny płyn.

Nie słysząc odpowiedzi odstawił głośno filiżankę na spodek. Od kiedy to Mick przestał mu pyskować albo chociaż dyskutować i sprzeciwiać się jego decyzjom? Był dziwnie osowiały. Przecież nie mógł go złamać zwykłym nadmiarem seksu. A może? Czy, mimo wszystko, mógł być aż tak kruchy? A może coś kombinował i chciał w ten sposób uśpić jego czujność?

- Życzy pan sobie twarogu do śniadania, sir? - Pytanie, zadanie w służalczy sposób, wywołało w nim pełne pogardy prychnięcie.

- Nie, nie życzę sobie śniadania w ogóle. Jadłem na mieście - oznajmił dopijając kawę.

Kątem oka widział, jak blondyn waha się chwilę, ale w końcu chowa składniki z powrotem do lodówki.

- Czy w takim razie, mogę udać się do pokoju, sir? - spytał, pochylając pokornie głowę.

W Drake'u aż zawrzało. Miał ochotę złapać go za włosy i rozkwasić mu nos na najbliższej ścianie. Jednak jedynym objawem jego wściekłości było mimowolne drgnięcie górnej wargi.

- Znikaj mi z oczu - rozkazał przez zaciśnięte zęby.

Kiedy chłopak pobiegł na górę podążył za nim, jednak udał się do gabinetu. Odpalił tam laptop i przejrzał monitoring. Być może wydarzyło się coś, co miało wpływ na zachowanie Mick'a. Katastrofa z ciastem nie wydała mu się jednak specjalnie istotna, choć wyjaśniała unoszący się w apartamencie zapach. Blondyn pewien czas płakał w kuchni a następnie przeniósł się na kanapę i bezmyślnie skakał po kanałach aż zasnął. Nic nadzwyczajnego.

Masując opuszkami palców skroń zamknął laptop. Nie uchodziło wątpliwości, że życie niewolnika nie było usłane różami i dzieciak po prostu mógł miewać załamania. Niemniej, nie miał w tej chwili siły, żeby to roztrząsać. Po południu miał ważne spotkanie i potrzebował się przespać choć kilka godzin. Wziął więc szybki prysznic i położył do łóżka.


Po przebudzeniu czuł się o niebo lepiej, mimo, że opróżnił całą butelkę wody, stojącą przy łóżku. Schodząc na dół dostrzegł swojego zwierzaczka w kuchni. Objął go wokół bioder i ucałował z głośnym pomrukiem, za uchem. Mick zachichotał uroczo, wtulając się w niego plecami, ale nie przerwał mieszania drewnianą łyżką w makutrze. Ucierał w niej czekoladowe ciasto, które wypełniało kuchnie rumowym aromatem, który do niego dodał.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz