33.

34 10 0
                                    

Mick poczuł ciepło na policzku a natarczywa jasność wkradła się pod jego powieki. Obudził się obolały, z ćmiącym bólem głowy. Jego ciało było ociężałe a każdy najmniejszy ruch przychodził mu z trudem. Bandaże na nadgarstkach drażniły go, przypominając o wczorajszych wydarzeniach. Obtarcia od kajdan były powierzchowne, ale dotkliwe, jak przecięcia papierem. Próbował się podnieść, ale jego ciało protestowało.

Minęła chwila nim zorientował się, że leży na ciepłym torsie Drake'a. Musiał wtulić się w niego przez sen. Dostrzegając to, prychnął bezgłośnie z obrzydzeniem, aż zebrało go na mdłości. Z wysiłkiem, ale udało mu się wreszcie usiąść. Rozejrzał się po pokoju, nie dostrzegając żadnych oznak tego, co Pan robił z nim w nocy. Pościel była czysta i pachnąca, zabawki pochowane a on sam umyty i w bokserkach. Spojrzał na uśpioną twarz Drake'a.

Mężczyzna wyglądał na niegroźnego i bezbronnego. Rysy jego twarzy były łagodne a jej wyraz spokojny. Mick wręcz nie mógł uwierzyć, że to ten sam człowiek, którego tak bardzo się bał. Migawki wczorajszej nocy, ale nie tylko, wróciły do niego w jednej chwili. Przeszywający ból, niekończące się upokorzenie i obezwładniający strach. Wszystkie te emocje wezbrały w nim niczym fala przypływu.

Przez chwilę zastanawiał się, jak wyglądałby jego świat, gdyby udało mu się uwolnić od Drake'a. Wrócić do domu. Czy byłby w stanie znów normalnie żyć? A może przekroczył już granice, zza której nie było powrotu?

Jego spojrzenie mimowolnie powędrowało w stronę sejfu, ukrytego w jednej z szafek, w którym Pan schował minionego wieczoru broń. Pomimo ochrony sam również wolał być zabezpieczony. Mick widział, jak wpisuje kod, znał go. 352094, jeśli się nie mylił. Mógłby wstać po cichu i wyjąć berettę. Niegdyś używał już tego typu broni, gdy siostra w ramach prezentu urodzinowego, zabrała go na strzelnicę. Potrafiłby ją przeładować, odbezpieczyć i oddać strzał.

Spróbował zwizualizować sobie tę scenę. Jak ostrożnie unosi się z łóżka, jak cicho stąpa po dywanie krok po kroku. Jak omija stolik, na którym stoi niedopita butelka wody, starając się nie narobić zbytniego hałasu. Kod wpisałby drżącymi rękoma, ale starannie naciskałby guziki. W tym momencie nie mógłby już pozwolić sobie na błąd. Drzwiczki otwarłyby się bezgłośnie i poczułby chłód metalu pod palcami. Ciężar broni pewnie by go zaskoczył, ale paradoksalnie dodałby mu odwagi. Przeładowałby pistolet, upewniając się, że w magazynku są naboje, odbezpieczyłby broń i podszedł do łóżka.

Wystarczyłby jeden strzał. Drake nawet by się nie obudził. A może usłyszałby, jak odciąga kurek? Może zdążyłby otworzyć oczy? Czy wówczas dostrzegłby w nich zrozumienie? Czy może jednak strach? Świadomość nieuchronnego końca. Ten ułamek sekundy, nim jego mózg rozbryznąłby się po pościeli i ścianach, był wart wszystkiego. Moment, w którym Pan zrozumiałby swoją winę...

Mick przesunął stopy do krawędzi wielkiego łóżka, chcąc zsunąć się bezszelestnie na podłogę. Serce niemal stanęło mu w piersi, gdy usłyszał za plecami skrzypnięcie materaca. Pan poruszył się przez sen, zmieniając pozycję, ale nie przebudził się. Wciąż miał więc szansę. Spuścił nogi na dywan i kilka długich chwil patrzył na swoje stopy, usiłując uspokoić oddech. Czuł pulsowanie tętna w skroniach. Naprawdę chciał to zrobić. Zakończenie życia drugiego człowieka było tak proste i trudne zarazem.

Obejrzał się przez ramie, chcąc upewnić się, że Pan wciąż głęboko śpi. Drake poruszał ustami, mamrocząc coś bezwiednie. Mick widział jak czerwony język migocze pomiędzy wargami i niespodziewanie nieruchomieje. Grymas zniekształcił twarz mężczyzny, by zniknąć i pozostawić ją spokojną. To była jego szansa. Kolejnej mogło nie być. Przygotował się by wstać...

Nagle rozległo się natarczywe pukanie do drzwi, które zmroziło go w pół ruchu. Pan westchnął ciężko a łóżko wydało z siebie żałosne skrzypnięcie, jakby jęk rezygnacji. Do apartamentu, zamaszystym krokiem, wszedł Misaki. Wyglądał na gotowego do walki, czego dowodem była dłoń osadzona na pistolecie, gdy badał otoczenie czujnym spojrzeniem. Nie widząc jednak zagrożenia, odrobinę się rozluźnił.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz