21.

114 12 0
                                    

Mick pociągnął nosem, wycierając przedramieniem mokrą od łez twarz. Podpierając się drzwi wstał z podłogi i dowlókł się do łazienki. Był obolały i zwyczajnie zmęczony. Chciałby, żeby Drake po prostu dał mu spokój na kilka dni, żeby miał choć cień szansy na pozbieranie się. Na poukładanie emocji i przede wszystkim doprowadzenie do ładu ciała. Niestety nie zanosiło się na to. Zwłaszcza, że miał go mieć przez kilka dni na głowie. Nie miał pojęcia jak to zniesie. Spojrzał właśnie na swoje odbicie w lustrze. Wyglądał jak wrak człowieka.

A gdyby tak Pan doprowadził go do tak tragicznego stanu, jak wtedy, gdy obił mu stopy? Wtedy po prostu musiałby pozwolić mu odpocząć. Spojrzał na swoje nadgarstki i natychmiast poczuł ból w barku. Nie. Nie zamierzał go więcej prowokować. Miał dość bólu. Kilka dni odpoczynku nie było warte aż takiej ceny. Może więc w drugą stronę? Jeśli będzie wręcz przesadnie posłuszny, to Drake nie będzie go bił? To był jakiś plan. I choć wizja absolutnej uległości względem tego chorego człowieka niemal wywracała mu żołądek do góry nogami, była to jedyna opcja, na którą mógł sobie w tej chwili pozwolić. Zawsze mógł też wrócić do zwykłego zachowania, gdyby posłuszeństwo nie zdało rezultatu.

Wziął szybki prysznic i wycierając włosy zajrzał do szafy. Rzeczywiście kompletnie nic w niej nie zostało a nie miał ochoty spać nago. Pościel była co prawda przyjemna w dotyku, ale czułby się zbyt odsłonięty, zbyt bezbronny. Pstryknął palcami, przez nagłe olśnienie. Oneś w krowie łatki był w koszu na pranie, więc mogła ominąć go ta odzieżowa cenzura. Kiedy pomagał ostatnio pani Chen sam wrzucał je do pralki. Miał później wyjąć pranie z suszarki, ale nie chciało mu się a później już kompletnie o tym zapomniał. Pajacyk musiał więc tam być! Świetnie się złożyło. Do jego godziny policyjnej została niespełna godzina, więcej czasu niż potrzebował. No tak, tylko na dole siedział wściekły Drake, a nawet jeśli nie to i tak będzie musiał minąć jego sypialnię.

Podszedł do drzwi i przystawił do nich ucho. Słyszał jedynie ciszę. Ostrożnie nacisnął klamkę i powoli uchylił drzwi. Zawiasy na szczęście nie skrzypiały, więc go nie zdradziły. Wystawił głowę przez powstałą szczelinę i rozejrzał się. Na dole było ciemno. Światło, które wpadało przez okna nadawało wnętrzu upiornego wyglądu. Zupełnie jakby w każdym mrocznym zakamarku czaiły się potwory. Jeden był tu gdzieś na pewno.

Na paluszkach wyszedł na korytarz. Tu światło dawały ledowe listwy znajdujące się tuż przy podłodze, co było chyba jeszcze gorsze. Ale zgaszone górne lampy oznaczały, że Pan był już w sypialni. Przeszedł obok niej jakby przekradał się obok tykającej bomby i niemal wskoczył do palni. Oparł się plecami o drzwi i odetchnął z ulgą. Udało mu się!

Pajacyk rzeczywiście był w suszarce. Wyglądał na mocno wygnieciony, ale to nie miało znaczenia. Był czysty i wspaniale pachniał, morelowym płynem do płukania. Od razu go na siebie wciągnął a nawet założył kaptur z małymi rogami na głowę. Pozostało mu już tylko wrócić do pokoju. Wziął kilka oddechów, by dodać sobie odwagi. Oby poszło mu tak samo bezproblemowo jak w tę stronę.

Powtórzył tę samą procedurę, najpierw nasłuchiwał, potem uchylił odrobinę drzwi i wyjrzał na zewnątrz. Czysto. Wysunął się z pralni i zgarbiony niczym jakiś gremlin, przemykał cicho do pokoju. Zachodził w głowę, czy ten korytarz zawsze był taki długi i złowrogi? Kątem oka dostrzegł jakiś ruch.

Zamarł, kiedy drzwi biblioteki się otwarły. Po prostu znieruchomiał pośrodku korytarza. Nie miał gdzie się schować, nie miał dokąd uciekać. Drake pożegnał kogoś, z kim rozmawiał przez telefon i schował urządzenie do tylnej kieszeni spodni. Dopiero po dwóch krokach uniósł wzrok.

- Kurwa...!

Aż podskoczył. Nie spodziewał się nikogo tu spotkać a już na pewno nie wielką, zgarbioną krowę.

Cena Pożądania (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz